Twoje dziecko bezpieczne w sieci. Rozmowa z dr. hab. Jackiem Pyżalskim
Internet to dla dziecka ryzyko czy szansa?
Od dawna koncentrujemy się na ryzyku, ale jeśli zajrzymy do badań, okaże się, że kilka procent dzieci angażuje się tam w bardzo ryzykowane działania, kilkanaście w umiarkowanie ryzykowne. Równocześnie kilkanaście procent dzięki internetowi robi pozytywne rzeczy. Reszta nie robi nic szczególnie groźnego, ale i dobrego.
Co pozytywnego może robić młody człowiek w internecie?
Podajmy kilka przykładów. Są osoby, które przez internet angażują się w wolontariat. Nastolatek w sieci może też funkcjonować w rozmaitych grupach, które interesują się tym co on, np. filmami czy historią. Fora dla hobbystów pozwalają rozwijać zainteresowania.
Czy rodzic ma wpływ na to, jak dziecko zachowuje się w sieci?
Samo pokazanie dziecku ciekawych stron i sposobów korzystania z internetu jest cenne. Np. gdy ojciec i syn fascynują się przerabianiem samochodów, razem mogą szukać w sieci informacji na ten temat.
Jeśli rodzic nie potrafi korzystać z internetu, może prosić dziecko, by mu pomogło?
Oczywiście. Znam sytuację, gdy dziecko przez internet mamie znalazło pracę. Ale wizja rodzica, który zupełnie nie zna nowych mediów, nie jest już prawdziwa. Dziś pokolenie internautów zaczyna być pokoleniem rodziców.
Jakie zagrożenia mogą czyhać na dziecko w internecie?
Wyróżnia się trzy obszary tych zagrożeń. Obszar bycia odbiorcą dotyczy docierania do treści związanych z przemocą, używkami, seksem. Drugi obszar to niewłaściwe kontakty. Chodzi o sytuacje, gdy młody odbiorca staje się ofiarą agresji czy molestowania, albo gdy kontaktuje się z osobami, które przedstawiają mu treści zupełnie niewłaściwe, np. strony dla anorektyczek czy rasistów. I wreszcie trzeci obszar dotyczy sytuacji, gdy młody człowiek sam staje się sprawcą, np. jest agresywny wobec kogoś, publikuje niewłaściwe treści.
Co robić, gdy rodzic odkryje, że dzieje się coś złego?
Zależy, co to jest. Młodsze dzieci można kontrolować. W przypadku starszych najistotniejszy jest dobry kontakt, by młodzi ludzie sami powiedzieli o ewentualnych problemach.
Ustalanie limitów, np. pół godziny komputera dziennie, ma sens?
Jeśli chcemy, by dziecko nie utopiło się, możemy wszystkie morza, jeziora i rzeki otoczyć płotem. Ale możemy też nauczyć dziecko pływać. I o ile w przypadku malucha można stosować metodę płotu i ograniczać dostęp do internetu, o tyle nie jest to realne przy starszych dzieciach. Dziś ok. 60 proc. młodych ludzi w Polsce korzysta z internetu mobilnego, więc porady, by stawiać komputer w miejscu, na które rodzic ma oko, już się nie sprawdzają.