Stelmet BC zaczął sezon od niedzielnej porażki 77:81 z Rosą. Niestety, Superpuchar pojechał do Radomia. Twierdza CRS padła.
Nie mają szczęścia do swojej hali zielonogórzanie jeśli chodzi o to trofeum. Przed trzema laty kiedy pierwszy raz wywalczyli tytuł mistrzowski przegrali u siebie z Treflem Sopot, w niedzielny wieczór lepsza okazała się Rosa. Tym samym padła twierdza CRS. Przypomnijmy Stelmet przez 44 spotkania ligowe nie dał się pokonać we własnej hali. Ostatnią ekipą która tego dokonała był Turów Zgorzelec, który w finale sezonu 2013/2014 wygrał w Zielonej Górze. Potem nikomu się nie udało. Wreszcie Rosa odczarowała zielonogórską halę. Cóż, każda nawet wspaniała passa ma swój koniec.
Zabrakło nam skuteczności w ataku, zawodnicy byli trochę sparaliżowani
Liczenie kolejnych zwycięstw u siebie to oczywiście statystyka i fajna zabawa. Zielonogórscy fani byli ciekawi jak zaprezentuje się praktycznie nowy zespół. Na razie trudno tę ekipę ocenić. Widać było, że jeszcze jest na etapie zgrywania, jeszcze widać brak zrozumienia w poszczególnych formacjach. Martwi wyraźna różnica w zbiórkach. Łupem Rosy padły 43 piłki (10 na atakowanej desce, 33 bronionej) podczas gdy Stelmet zaliczył 33 zbiórki (8 atak, 25 obrona). Trenerzy zielonogórscy zawsze kładli nacisk na obronę, w s43,2 olidności której można szukać źródeł sukcesu. Ta różnica mówi sama za siebie... Byliśmy też mniej skuteczni w rzutach za dwa (Stelmet 43,2 proc. - 16/37, Rosa 50 - 20/40). Za trzy dopiero szalone trafienia Jamesa Florence’a w końcówce sprawiły że przegraliśmy ten element nieznacznie (my 33,3 proc, - 11/33, radomianie 34,8 proc. - 8/23). Lepiej wykonywaliśmy rzuty wolne, ale pięć zmarnowanych to za dużo i w meczu ,,na styk” może mieć znaczenie.
Oto co po meczu mówili szkoleniowcy, trener Rosy Wojciech Kamiński: - Gratuluję moim zawodnikom. Ostatnio nie graliśmy dobrze, a w Zielonej Górze imponowaliśmy walecznością. To wielki sukces tego zespołu. Stelmetowi grało się trudno. Szalona końcówka i rzuty, szczególnie Florence sprawiły, że gospodarze byli bliscy przełamania nas. Wygraliśmy to obroną zespołową. Cieszę się z tego zwycięstwa ogromnie.
- Straciliśmy 81 punktów we własnej hali. To za dużo - podsumował szkoleniowiec Stelmetu Artur Gronek. - Otworzyliśmy graczy, których nie powinniśmy. Zabrakło nam skuteczności w ataku, zawodnicy byli trochę sparaliżowani. Przegraliśmy zbiórkę, ale założenie było takie, aby zatrzymać ich kontry. Rywale zebrali więcej w obronie. James Florence? Jestem za tym, aby zawodnicy czuli wolność w ataku, a co do szalonych rzutów - czasami tak trzeba. Tak więc kolejnego trofeum nie będzie na klubowej półce. To nie jest jakiś wielki problem. Ważne żeby zespół wyciągnął wnioski z porażki. Mecz z Rosą pokazał że Stelmet czeka trudny sezon a hasło ,,bij mistrza” będzie obowiązywało w każdym meczu. Miejmy nadzieję, że nasi sobie z tym poradzą.