Tuplicka bomba ekologiczna nie do rozbrojenia.
- Domagam się wglądu do wszystkich dokumentów dotyczących pozwoleń na składowanie odpadóww Tuplicach - grzmiał na sesji radny Kazimierz Drozd w sprawie legalności składowiska.
Do wystąpienia radnego doszło na ostatniej sesji rady powiatu. Kazimierz Drozd zażądał dostępu do dokumentacji, na podstawie której udzielono zezwoleń na składowanie i przetwarzanie odpadów na terenie dawnej cegielni w Tuplicach.
Od 2013 roku istnieje tam hałda pocynkowego żużla, który do Polski trafił z niemieckiej kopalni. Celem założonego w Tuplicach zakładu miał być recykling i produkcja materiałów budowlanych.
- To zwykłe bezprawie, że urząd odmawia dostępu do informacji - mówi Kazimierz Drozd - z jednej strony mamy niby ekologię, a z drugiej obłudę. Chcę wiedzieć, jakim cudem wydano pozytywną decyzję dla przedsięwzięcia zlokalizowanego na tak cennym obszarze, jakim jest Geopark Łuku Mużakowa?
Starostwo pozostaje nieugięte. Według opinii sporządzonej przez radcę prawnego starostwa, Darię Grzelak-Szantar, dostęp do informacji publicznej może zostać ograniczony. Radny zobowiązany został do wykazania interesu prawnego.
- Od czerwca wnoszę interpelacje - dodaje Drozd. - Byłem na miejscu z posłem Jerzym Materną, rozmawialiśmy z mieszkańcami. To skandal, że instytucje powołane do ochrony środowiska tak niewiele robią.
O hałdzie zaczęło być głośno w połowie roku. To wówczas w Tuplicach zawiązał się komitet przeciwników zakładu. Obawy mieszkańców budził duszący pył i czerwony osad na powierzchni sąsiadujących z cegielnią stawów. Metale cieżkie zawarte w żużlu bez przeszkód przenikały do wód gruntowych. Warunek składowania odpadów na utwardzonym podłożu lub w kontenerach nie został spełniony.
Z tego też powodu Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nałożył na zielonogórskich przedsiębiorców dwie kary pieniężne. Zobowiązano ich także do przykrycia hałd plandeką.
10 czerwca starosta żarski wygasił zezwolenie na działalność zakładu. Miesiąc później do Urzędu Gminy w Tuplicach wpłynął wniosek WIOŚ o podjęcie działań administracyjnych zmierzających do nakazania właścicielom terenu usunięcie niebezpiecznych odpadów. Ci w odwecie poskarżyli się w Samorządowym Kolegium Odwoławczym.
Sprawę komplikuje fakt, że na przestrzeni dwóch lat zbieraniem, magazynowaniem i przetwarzaniem odpadów trudniły się aż trzy podmioty. Wszystkie w oparciu o to same zezwolenie starosty.
Jak informuje Andrzej Uchman z WIOŚ przeniesienie zezwolenia z firmy Euro - Tor Recykling Sp. z o.o. na PRI Bazalt Rekultywacja ostatecznie uznane zostało za bezprawne. Sama skarga na czerwcowe cofnięcie zezwoleń na działalność Euro - Tor Recykling pozostaje jak dotąd nierozstrzygnięta.
- Niezależnie od postępowania przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym my także podjęliśmy starania, by sprawę rozwikłać - mówi szefowa Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska Maria Szablowska. - Główny Inspektorat Ochrony Środowiska zwrócił się już do swojego niemieckiego odpowiednika w żądaniem, by zobowiązać wytwórcę odpadu do przyjęcia go z powrotem. Zamierzamy powołać się na fakt, że przemieszczenie ładunku poza granice Niemiec odbyło się z naruszeniem prawa.