Jednym z najciekawszych artystów tworzących białostockie środowisko w międzywojniu był Zych Bujnowski. Jego krótkie, bo zaledwie 32-letnie życie, zdominowane zostało przez sztukę i wojnę.
Sztuka była jego powołaniem, żołnierka - obowiązkiem. Nie da się tego pogodzić. Historia zna wiele dramatycznych losów artystów, którym wojna odebrała życie. Z Bujnowskim postąpiła okrutnie. Jak pisała jego biografistyka Janina Hościłowicz, Bujnowski w 1920 r. „nad Berezyną dostaje ciężki postrzał w głowę. Rana okazała się niebezpieczna w skutkach. Kuracja trwała omalże pięć lat i nie była w stanie przywrócić utraconego zdrowia. W efekcie zostaje inwalidą pozbawionym możliwości wykonywania jakiejkolwiek pracy poza malarstwem”. I właśnie malarstwo zostaje jedyną treścią jego życia. Swoją determinacją wzbudza podziw.
W kwietniu 1926 r. Zych Bujnowski organizuje pierwszą indywidualną wystawę w pawilonie ogrodu miejskiego w Białymstoku. Dzięki niej robi się o nim głośno. Wystawa okazała się też dużym sukcesem komercyjnym. Po kilkunastu dniach jej prezentowania informowano, że połowa wystawionych obrazów została sprzedana. Zadecydowało o tym to, że oprócz ich walorów artystycznych „ceny obrazów są niskie, co też przyczyniło się niezmiernie do wysokiego zbytu prac”. Nie bez znaczenia były też symboliczne ceny biletów wstępu. Kosztowały po 40 i 20 groszy. Opisujący wystawę dziennikarz Dziennika Białostockiego zanotował. „Art. mal. Zych Bujnowski po kilkuletniej przerwie w pracy malarskiej wystawił obecnie w pawilonie ogrodu miejskiego szereg swych prac. Są to przeważnie pejzaże - tematy brane z pól rodzinnych, pokryte płaszczem śniegu, lub kąpiących się w promieniach słonecznych upalnego lata. Poza pejzażem Bujnowski wystawił kilka swoich fantazji, dowodząc, że talent jego nie tylko z natury czerpać potrafi tematy do swych prac, lecz i z dziedziny bajek tworzy nieprzeciętne dzieła. Wśród wystawionych prac znajdujemy także kwiaty. Wszystkie wystawione prace cechuje niepośledni talent autora, śmiały rysunek i rozmach, które przy systematycznej pracy i po całkowitym osiągnięciu techniki malarskiej powinny wydać dzieła imponujące”.
Niestety stało się inaczej. Rany wojenne i związane z nimi ułomności dały znać o sobie. 5 marca 1927 r. Zych Bujnowski zmarł w Tykocinie i został pochowany na tamtejszym cmentarzu. Pierwsza jego pośmiertna wystawa odbyła się w marcu 1927 r. w warszawskiej Zachęcie. W 1929 r. pożegnanie przyjaciela zorganizował w grodzieńskim muzeum jego dyrektor, Józef Jodkowski.
Ale chyba najważniejsza z pośmiertnych wystaw Bujnowskiego odbyła się w Białymstoku w 1930 r. Była niezwykła. Wręcz symboliczna, bo obrazy Bujnowskiego pokazano na wielkiej wystawie prac twórców żyjących i tworzących w Białymstoku. Swoje obrazy i rzeźby pokazywali: Paweł Białek, Józef Blicharski, Rudolf Macura, Amelia Moczydłowska, Oskar Rozanecki, Czesław Sadowski, Ichiel Tynowicki i Józef Zimmerman. Wystawę w reprezentacyjnych salach pałacu Branickich zorganizował Komitet Towarzystw Zespolonych Lechii i Miłośników Sztuki w Białymstoku. Podkreślano, że to po raz pierwszy miejscowi artyści wspólnie pokazują swój dorobek. Tym większe wzruszenie wzbudzał udział prac Bujnowskiego. Był aktem hołdu i uznania ze strony kolegów. Organizatorzy przytaczając życiorys zmarłego artysty pisali, że Bujnowski „jako stuprocentowy inwalida W. P. osiadł w Tykocinie, gdzie mimo dużego uszczerbku na zdrowiu pracował intensywnie, zakreślając sobie duży program prac na najbliższą przyszłość. Niestety - nieubłagana śmierć nie dopuściła do zrealizowania jego szczerych zamierzeń i przecięła pasmo jego życia”.
Wystawę otwarto 19 października 1930 r. Zapowiadano, że zaszczyci ją swoją obecnością wojewoda Marian Zyndram Kościałkowski, ale w jego zastępstwie przybył wicewojewoda Czesław Zawistowski. To on z prezesem Towarzystwa Lechia dr Karolem Wittekiem dokonali ceremonii otwarcia. Zanotowano, że „obecnych było około 100 przedstawicieli duchowieństwa, władz państwowych i samorządowych”. Po otwarciu wystawy do pałacu szły dosłownie tłumy. Ekspozycja czynna była codziennie od godziny 11 do 21, a w niedziele od 10 do 22. Recenzent Dziennika Białostockiego relacjonował, że „wystawa jest naprawdę imponująca. Na kilkudziesięciu dużych sztalugach, szarym płótnem obitych, rozwieszono 283 prac malarskich. Żeby dać zwiedzającym możność dokładnego poznania się z twórczością każdego z artystów, salę podzielono w ten sposób, że każdy z nich ma swój własny kąt”. Był jednak wyjątek - Zych Bujnowski. Pisano, że „na pierwszym miejscu w oddzielnej salce pomieszczono obrazy ś. p. Zycha Bujnowskiego. Są to przeważnie krajobrazy malowane z właściwym jemu szerokim pociągnięciem pędzla, śmiało i zdecydowanie. Przebija w nich jakaś dziwna melancholia i smutek, nawet słońce, chociaż pali żarem letnim jest smutne. Bez głębszego wrażenia sali jego nikt nie opuszcza”.
Po tej wystawie jeszcze w 1934 r. prace Bujnowskiego pokazano w warszawskiej Zachęcie i przez następne 24 lata zniknęły one z sal wystawienniczych. Co gorsza uległy rozproszeniu, a sam artysta zaczął popadać w zapomnienie. Wszystko zaczęło zmieniać się w 1958 r., gdy na wrzesień zapowiedziano otwarcie nowej siedziby białostockiego muzeum - ratusza. Główną ekspozycją miała być wystawa Zycha Bujnowskiego. Stało się to z inspiracji i dzięki uporowi Czesława Matusiewicza - nauczyciela fizyki z tykocińskiej szkoły powszechnej. To właśnie Matusiewiczowi przypadła rola ponownego odkrywcy Bujnowskiego. Być może pamiętał go jeszcze z swego dzieciństwa. Niewątpliwie jednak fascynacja twórczością zmarłego artysty nastąpiła, gdy tuż po wojnie trafił do opuszczonej pracowni Bujnowskiego w tykocińskim klasztorze bernardynów. Później zaczął odnajdywać obrazy w tykocińskich domach, na strychach, a nawet w kurniku.
Z tych poszukiwań powstała kolekcja składająca się z 81 obrazów. I tu pojawia się muzeum. 4 października 1958 r. nastąpiło uroczyste otwarcie ratusza. Honorowym gościem była żona artysty, Zofia Pisarska, która przecięła wstęgę pamiątkową. Goście mogli obejrzeć 44 obrazy „od najwcześniejszych (Mogiłki, Kapliczka w lesie), po ostatnie szkice, mające służyć do dalszego opracowania artystycznego”. Pokazanie malarstwa Zycha Bujnowskiego na otwarcie nowej siedziby muzeum było strzałem w dziesiątkę.
Wystawa wywołała ogromne zainteresowanie białostoczan. Gazeta Białostocka informowała, że „w niedzielę - w drugim dniu otwarcia muzeum był ścisk, jak na jarmarku. Pracownikom Muzeum serce rosło na widok tego zainteresowania”. Wystawa zapoczątkowała powstanie kolekcji malarstwa Zycha Bujnowskiego w białostockim muzeum. W 1959 r., już po jej zamknięciu, Zofia Pisarska podarowała muzeum piękny obraz - Stara synagoga w Tykocinie. W tym samym roku Czesław Matusiewicz podarował do muzealnych zbiorów 7 następnych obrazów. Ale cała białostocka wystawa powędrowała do Tykocina, gdzie pokazywana była w szkole i w ośrodku kultury. Płynęły lata. Rozpoczęła się konserwacja zespołu synagogalnego, w którym w 1976 r. otwarty został oddział białostockiego muzeum. Obrazy Bujnowskiego w tym czasie były własnością Urzędu Wojewódzkiego, do którego przekazał je Czesław Matusiewicz. Urząd w 1975 r. przekazał je do Muzeum. W tykocińskim muzeum prezentowana jest jako stała galeria. Na 90 rocznicę śmierci Zycha Bujnowskiego zorganizowana została w Tykocinie bodaj najpełniejsza wystawa. Są wszystkie muzealne obrazy. Są obrazy wypożyczone od prywatnych właścicieli, z Muzeum w Bytomiu i z Zamku Królewskiego. Przyjechały też trzy prace z Grodna. Są pokazane również nieliczne pamiątki po artyście. Trzeba to koniecznie zobaczyć. Zapraszam.