Wojewódzcy radni zdecydowali, że do marca 2020 r. w gminie Słupsk trzeba zastrzelić 10 jeleni, 50 saren, 60 dzików i 12 lisów
Zanim wojewódzcy radni podjęli w poniedziałek uchwałę w sprawie odstrzelenia zwierząt na terenie gminy Słupsk, Urząd Marszałkowski w Gdańsku zasięgnął opinii Polskiego Związku Łowiectwa oraz stowarzyszenia Matecznik. Opinie były pozytywne.
Ponadto stowarzyszenie Matecznik uznało, że propozycje Urzędu Marszałkowskiego dotyczące odławiania zwierzyny i wywożenia będą mniej skuteczne, droższe i szkodliwe dla zwierząt. Jednak nie wszyscy radni się z tym zgodzili. Przeciw odstrzeleniu zwierząt, które znajdują się na terenie ogrodzonym w ramach amerykańskiej bazy antyrakietowej, głosował m.in. Roman Giedrojć, radny wojewódzki ze Słupska.
– Byłem przeciwny zaproponowanemu rozwiązaniu, bo za bardziej humanitarne uważam wyłapywanie zwierząt – wyjaśnia.
Wniosek dowódcy jednostki wojskowej o odstrzelenie zwierząt uzasadniono nadzwyczajnym zagrożeniem dla życia i zdrowia człowieka, powodowanym możliwością wystąpienia katastrofy z udziałem dzikich zwierząt w ruchu lotniczym (budowa lądowiska dla śmigłowców) oraz lądowym (pojazdy wojskowe oraz inne pojazdy i ciężkie maszyny wspomagające realizację procesu inwestycyjnego, który jest prowadzony w Redzikowie).
Marian Wilczewski, łowczy okręgowy w Słupsku, nie jest zdziwiony decyzją Sejmiku Pomorskiego. – To nie jest pierwszy przypadek tego typu. Już dwukrotnie podejmowano takie uchwały w odniesieniu do lotniska w Siemirowicach. Dotyczyły odstrzału zwierząt dużych i odłowu zajęcy oraz dzikich królików. To też było konsultowane, a opinia była pozytywna. Zresztą innej możliwości nie ma, bo obecnie lotnisko w Redzikowie jest otoczone trwałym i szczelnym ogrodzeniem. Zwierzyna, która gromadziła się na tym terenie, bo miała tam długo ciszę i spokój, teraz nie ma możliwości z niego wyjść, bo została płotem odcięta. Dlatego trzeba teraz coś z tym zrobić. Kiedyś nie było takiej konieczności, bo poprzednie ogrodzenie było bardzo nieszczelne. Tam nawet samochodem można było wjechać. W związku z tym kiedyś na tym terenie można było spotkać nawet wędrujące łosie – tłumaczy łowczy Wilczewski. Kto będzie dokonywał zatwierdzonego przez sejmik odstrzału?
– Myśliwi, których zaproponuje dowódca jednostki. My wydamy zgodę dla konkretnych osób – dodaje łowczy Wilczewski. Od ekologów, którzy obserwują formalne przygotowania do odstrzału zwierząt, usłyszeliśmy, że im się to nie podoba. – Uważamy, że nasze państwo niepotrzebnie godzi się na wytrzebienie zwierząt, aby Amerykanie mogli bezpiecznie użytkować lotnisko. Nie wykluczamy protestu – zapowiadają, ale na razie nie chcą się przedstawić.