Trzeba mieć zdrowie na szpitalne kolejki
Prawie pięć godzin mama pana Roberta czekała na przyjęcie do gorzowskiego szpitala. Jej syn Robert mówi „GL”: - Chyba trochę za długo, jak na starszą panią?
Czytelnik Robert (nazwisko do wiadomości redakcji) zapewnia, że się nie skarży, nie robi awantury, a jedynie zwraca uwagę na problem. Który - jak zaznacza - może przecież dotknąć każdego z nas: bo nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie będziemy pacjentem lecznicy, która obsługuje pół województwa.
Lepiej się spóźnić
W czwartek mama pana Roberta miała planowe przyjęcie na oddział reumatologii przy ul. Walczaka w Gorzowie. - Personel polecił nam być już po 8.00. Jednak nie był to nasz pierwszy raz na tym oddziale, więc wiedziałem, że lepiej się nieco taktycznie spóźnić - opowiada Czytelnik. Celowo więc do szpitala przyjechał z mamą, panią przed 80., dopiero o 10.00. Ale i tak był za szybko... Procedury przyjęcia do lecznicy trwały aż do 12.50. I to wcale nie był koniec. - Pacjent, w miejsce którego miała być przyjęta moja mama, był cały czas w łóżku. Bo nie zaczęły się jeszcze wypisy. Więc my czekaliśmy na jego miejsce, a on czekał na wyjście z oddziału - opowiada pan Robert. Wskazuje, że to organizacyjne niedopatrzenie. - Po co pospieszać nowych pacjentów, skoro jeszcze nie wypisano starych? - pyta.
To nie koniec problemów z przyjęciami. Bywają też takie: pacjent przyjeżdża rano i słyszy, że... nie ma dla niego miejsca. - Czemu personel nie informuje o tym z wyprzedzeniem? Choćby dzwoniąc na komórki, które zawsze od pacjentów się spisuje? Przecież ludzie nawet po kilka razy jeżdżą na darmo po 20 czy 50 kilometrów spoza miasta - mówi kolejny Czytelnik, którego mamę przyjęto dopiero za trzecim razem (i po trzeciej porannej podróży ze Strzelec Krajeńskich).
Pacjent najważniejszy
Ordynator reumatologii Piotr Dębicki przyznaje, że chciałby, by żaden pacjent nie czekał na łóżko, ale nie zawsze jest to możliwe. - W tym dniu faktycznie było sporo przyjęć. Stąd taki, a nie inny czas oczekiwania. Przykro mi, że pacjentka była narażona na niedogodności, ale z drugiej strony byłą to osoba chodząca i czekała na łóżko w świetlicy - mówi nam ordynator. Prostuje też, że wypisy są „w miarę możliwości” prowadzone od rana, a nie od 14.00 (jak Czytelnik wyczytał na jednej z kartek na oddziale). - Choć czasami procedura się wydłuża - przyznaje P. Dębicki.
W tym dniu faktycznie było sporo przyjęć. Stąd taki, a nie inny czas oczekiwania
Wiceprezes szpitalnej spółki Robert Surowiec obiecał nam, że lecznica przyjrzy się procedurom przyjęć i uczuli personel, by w razie braku miejsc informował pacjentów z wyprzedzeniem: - Pracujemy też nad zmianami organizacyjnymi na SOR-ze. Szczegóły wkrótce - dodał R. Surowiec.