- Chcemy stworzyć produkt marketingowy o nazwie „Lubuska siatkówka” - przyznał nowy prezes, Tomasz Paluch.
Jak pan wspomina swoją karierę?
Zaczynałem w Zrywie Zielona Góra. W Stilonie Gorzów nauczyłem się całego siatkarskiego rzemiosła. Następnie wyjechałem do Kędzierzyna-Koźla, gdzie odniosłem największy sukces w postaci brązowego medalu drużynowych mistrzostw Polski. Z Nysą, do której następnie trafiłem również sięgnąłem po trzecie miejsce. Potem były jeszcze trzy lata w Skrze Bełchatów. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że należy się ustatkować i postanowiłem wrócić do korzeni. Powoli kończyłem grę i zaczynałem pracę trenersko-menadżerską. Po powrocie do Zielonej Góry nauczyłem się funkcjonowania całego klubu.
Dlaczego chciał pan zostać szefem lokalnego związku?
14 lat ciężkiej pracy w AZS Zielona Góra to bardzo dużo. Po konsultacjach z rodziną człowiek uznał, że musi w pewnym momencie odpocząć. Nadarzyły się wybory. Po rozmowie z ludźmi ze środowiska i bliskimi doszedłem do wniosku, aby spróbować wejść na ten wyższy poziom i z trenera stać się prezesem. Postanowiłem wykorzystać moje kontakty i ten potencjał, który gdzieś drzemie do tego, aby przekazać go regionowi. Chcę, żebyśmy jako województwo byli jeszcze lepiej postrzegani. Na tę chwilę nikt nie jest w stanie przebić świętej pamięci Józefa Bartkowiaka. Ja traktowałem go niczym ojca. Można powiedzieć, że ten człowiek był moim mentorem w ubieganiu się o to stanowisko.
Wybraliście zarząd LZPS...
Szefem rady trenerów został Jarosław Łukaszkiewicz, a osobą odpowiedzialną za sędziów Zbigniew Wolski. Ponadto Waldemar Czyż, Zbigniew Zarzeczny, Jarosław Rygier, Mirosław Kasprowicz, Robert Siegel, Ryszard Zakrzewski. Po czteroletniej kadencji chciałbym spojrzeć w lustro i powiedzieć, że stworzyliśmy produkt marketingowy o nazwie „Lubuska siatkówka”, który jest i spokojnie funkcjonuje. Może uda nam się co roku zorganizować galę, aby wyróżnić ludzi wkładających w ten sport sporo serca i pieniędzy. Trzeba by stworzyć także wydział mini siatkówki.
W miarę możliwości będę starał się lobbować lubuskie kluby, aby grały jak najwyżej
Jaka jest obecna sytuacja tego „produktu”?
Już widać postępy, jest nieźle, jednak chcemy, żeby było jeszcze lepiej. Sporym zastrzykiem są Siatkarskie Ośrodki Szkolne. Zespoły z Lubuska i Kostrzyna są w półfinałach mistrzostw Polski kadetek i młodziczek. Będziemy starać się przedłużać projekty związane z juniorami. Jest duży problemy z kobietami. Chcemy powołać mocny ośrodek dla dziewcząt. Żeby zespół oparty na naszych młodych zawodniczkach mógł rywalizować w żeńskiej drugiej lidze. Ponadto dobrze by było mieć swojego przedstawiciela na zapleczu męskiej ekstraklasy. Astra Nowa Sól bije się o ten awans i z całego serca im kibicuje. Jakby im się udało, może stanowić to impuls dla innych.
Kto powinien zostać pana następcą na ławce AZS-u UZ?
Został ogłoszony konkurs. To nowość i coś bardzo fajnego. Nie ja, a zarząd klubu ma wybrać nowego trenera. W naszym regionie nie brakuje ludzi znających się na siatkówce.
Nadal będzie pan pracował na uczelni?
Oczywiście. Funkcja prezesa LZPS jest reprezentacyjna i pełni się ją społecznie. Zatem wyobrażam sobie porzucenia źródła utrzymania rodziny.
Wspominał pan o żeńskiej siatkówce. Z pespektywy czasu co pan sądzi o wycofaniu Zawiszy Sulechów?
Szkoda, bardzo tego żałuje. To fantastyczny, najsilniejszy nasz ośrodek z bardzo dużymi tradycjami. Drugi prężny klub, w którym sam miałem okazję grać, czyli Stilon Gorzów także upadł. Niestety, nie przeskoczymy realiów finansowych. Muszą znaleźć się możni sponsorzy, najlepiej dotowani przez państwo. Upaść można bardzo szybko, ale potem ciężko się podnieść i wskoczyć na odpowiedni poziom. Jako prezes LZPS, w miarę możliwości będę starał się lobbować lubuskie kluby, aby grały jak najwyżej. Jednak bez odpowiednich środków nie będzie to możliwe.