Trener jest na wylocie? Na razie bije na alarm...
W sobotę Stilon Gorzów może świętować awans do trzeciej ligi. Czy z trenerem Adamem Gołubowskim na ławce rezerwowych? Oto jest pytanie...
Jeśli gorzowianie ograją w weekend na stadionie przy ul. Olimpijskiej Odrę Bytom Odrzański, co jest wielce prawdopodobne, to na pięć kolejek przed końcem sezonu będzie mogła cieszyć się z powrotu do trzeciej ligi, czwarty poziom rozgrywkowy. Niemniej jednak nie wiadomo, czy w tym najbliższym starciu stilonowców poprowadzi ich opiekun. Z tego względu, że w środę z GKS-em Meprozetem w Starym Kurowie A. Gołubowski zasiadł na trybunach.
- To był znak mojego sprzeciwu, protestu wobec tego, co się dzieje w naszym klubie. Mamy problemy, które chciałbym, żebyśmy rozwiązali, ale tak się nie stanie, jeśli nie będziemy chcieli usiąść przy jednym stole: prezes, zarząd, trenerzy grupy młodzieżowych, zawodnicy oraz ja. Trzeba spojrzeć sobie głęboko w oczy, ale do tego trzeba mieć przysłowiowe jaja. Nie można też cały czas popełniać tych samych błędów, zamiatać pewne rzeczy pod dywan. Należało by uderzyć się w pierś. Na kłamstwie nie jesteśmy w stanie zbudować niczego dobrego. My nie musimy się kochać, ale trzeba się szanować. W klubie brakuje klimatu, atmosfery. Brakuje tu normalności - przyznał w rozmowie z „GL” Gołubowski.
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to... - Klub ma zobowiązanie wobec trenera Gołubowskiego, ale ono nie jest na tyle duże, by robić taką histerię i zostawiać drużynę. Na tę chwilę szkoleniowiec ma wypłacone pół pensji, jaką powinien mieć wypłaconą, na 10 maja. To jest pensja za kwiecień. Zgodnie z umową. A 15 maja, po pięciu dniach, trener nie podjął się treningu. (...) W tym momencie zastanawiamy się, co z nim zrobić. Szkoleniowiec zna sytuację klubu, wie, że nie jest w nim różowo i różne zdarzają się nam poślizgi, nie tylko w stosunku do niego. Inaczej, trener jest w najlepszej sytuacji ze wszystkich - powiedział dla Radia Gorzów prezes Stilonu Mariusz Stanisławski. Nam przez cały wczorajszy dzień nie udało się z nim skontaktować.
Sam Gołubowski dodał, że rozchodzi się m.in. o pieniądze, ale zaprzecza temu, co powiedział Stanisławski. - To jest nieprawda. Nie dostałem połowy pensji za kwiecień, a jedynie zwrot pieniędzy za dojazdy. Na czternaście miesięcy mojego pobytu w klubie jedynie dwa razy dostałem wynagrodzenie na czas, aczkolwiek nie chodzi mi o jakąś jedną kwestię, a o całokształt spraw. W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że w środowisku ta sytuacja wywołuje wiele emocji, ale moją intencją jest to, by tych kłopotów było jak najmniej. Wystarczyłaby szczera rozmowa, której na razie nie ma. Potrzeba nam burzy mózgów. W zarządzie jest kilka osób, nie tylko prezes, z którym można porozmawiać na argumenty. Superrobotę wykonuje Jerzy Synowiec, który jest poza klubem, ale wspiera kilku naszych piłkarzy. Z drugiej strony on nie będzie w stanie tego wszystkiego pociągnąć - mówił opiekun niebiesko-białych.
O trudnościach związanymi z finansami Stilonu pisaliśmy w styczniu. Już wówczas trener sygnalizował, że są zaległości. Jaką decyzję podejmą działacze? - Dziś powinniśmy porozmawiać o tym z członkami zarządu. Na razie tylko tyle mogą przekazać - oznajmił Leszek Sokołowski z władz klubu.
- Jeśli mnie zwolnią, to będzie mi przykro. Bardzo chciałbym zostać w Gorzowie. Nie wyobrażam sobie, by miało być inaczej. Jesteśmy największym ośrodkiem piłkarskim w województwie, mamy fajny zespół, piłkarzy, ale organizacja jest taka, że musiałem bić na alarm - przekonywał Gołubowski.