W 21-letniej historii przeszczepów nerek w Łodzi tak źle jak w tym roku jeszcze nie było W szpitalu im. Pirogowa przeszczepiono 4 nerki, w „Barlickim” 10.
Tylko 14 przeszczepionych nerek od początku roku do 31 sierpnia - to kilka razy mniej niż w ubiegłych latach. Ale już w 2016 r. były powody do niepokoju - w Łodzi przeszczepiono wtedy tylko 25 nerek. Dlatego lekarze mówią o zapaści w transplantologii, która spowodowana jest brakiem dawców. Podobna sytuacja jest w całej Polsce. Przeszczepia się nie tylko mniej nerek, ale też serc, płuc i płatów wątroby.
W Łodzi nerki przeszczepia się w klinikach w „Pirogowie” i w „Barlickim”. Transplantolodzy z tego pierwszego szpitala otrzymywali je od pacjentów, u których w szpitalu w Bełchatowie lekarze stwierdzili nieodwracalne ustanie czynności mózgu. W tym roku szpital pobrał tylko 4 nerki. W ubiegłych latach nerki do przeszczepu przekazywał im też „Kopernik”, ale od miesięcy lekarze nie pobrali żadnej.
Klinika w „Barlickim” przeszczepia nerki pobrane w swoim szpitalu oraz w WAM-ie.
Zdaniem lekarzy, są dwie przyczyny zapaści w transplantologii: pieniądze i strach. NFZ płaci za pobranie nerek 7 tys. zł (to środki na badania potencjalnego dawcy, 4,8 tys. zł na wynagrodzenie dla trzyosobowego konsylium, które orzeka trwałe i nieodwracalne ustanie czynności mózgu potencjalnego dawcy oraz za samo pobranie nerek). Zdaniem lekarzy, to dużo za mało.
- Koledzy zaangażowani w
pobieranie organów w innych miastach mają sprawy sądowe - mówi o kolejnej przyczynie, czyli lęku przed pobieraniem narządów, jeden z łódzkich lekarzy. - Skarżą ich rodziny pacjentów, od których pobrali np. nerki. Twierdzą, że ich bliski był przeciwnikiem transplantacji, choć nie zgłosił swojego sprzeciwu, a oni nie zgadzali się na pobranie jego organów.
W świetle prawa, od osoby, która nie złożyła oświadczenia w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, że nie chce być dawcą, można po jej śmierci pobrać organy bez pytania bliskich o zgodę. Trudno to jednak robić wbrew rodzinie.