Tramputin i multi-kulti, czyli jak kibol zaproponował mi "import do Polski Czarnych z Haiti" w celu wygrania następnego mundialu
Włoski reporter Riccardo Orizio znalazł niedawno na Haiti czarnych ludzi o niebieskich oczach, jasnych włosach zaplecionych w małopolskie warkocze, rysach spod Limanowej i pytających na dzień dobry: „Ty z Polski?”. Czyli potencjał na mistrzostwo świata w 2022 jest!
Znajomy kibol, względnie niegroźny (jeszcze nikogo nie zabił) podczas bazgrania na mym płocie sto szóstego nienawistnego hasła przeciwko wrażej drużynie (ciekawe, że wyrazów miłości do własnego klubu wymodził tylko pięć) zaskoczył mnie ostatnio dwoma, że się tak wyrażę, przemyśleniami.
Pierwsze dotyczyło „Tramputina”, czyli mizanek prezydenta USA z przywódcą Rosji: „I toto ma nas obronić przed najazdem Ruskich? Aż mi bejzbol opada!”. Drugie było komentarzem do zakończonego, niestety, mundialu: „Ci Francuzi to jednak cwane ryje. Czarne wylewają pot i łzy na boisku, a białasy żrą na trybunach croisanty i świętują zwycięstwo. Może by u nas zrobić tak samo?!”.
Szczęka opadła mi jeszcze niżej niż jego bejzbol. Oto kibol proponuje, by Polska spróbowała multi-kulti! Po czym godzinę zastanawiamy się, skąd moglibyśmy wziąć tych Czarnych, ale – tu znów cytat - nie takich w stylu uchodźców/terrorystów, tylko bardziej w deseń N’Golo Kanté, Blaise’a Matuidigo, Stevena Nzonziego, Kyliana Mbappé, Ousmane Dembélé czy śniadego Nabila Fekira”.
Tu Piotr skonstatował: „Żal, że z tymi koloniami Polsce nie wyszło. Taki Magadaskar... Albo Haiti!”.
„A skąd ci to Haiti do łba strzeliło!?” – wrzasnąłem przypominając przy okazji, że w 1974, w Niemczech, Polacy z Latą, Deyną, Szarmachem i Gadochą w składzie dokopali Haitańczykom 7:0 (po czym zostali trzecią drużyną świata). Więc to Haiti to słaby zasób kadrowy.
„Wyszkoliłoby się” – odparł niezrażony Piotrek.
„Tylko trzeba by przypilnować, żeby nie grali w reklamach tyle co Glik, a już na pewno nie tyle co Lewandowski” – dodał. A Haiti, jak wyjaśnił, przyszło mu do głowo, „bo coś było na polskim”.
Domyśliłem się, że chodzi mu o „Popioły” i misję służących Napoleonowi polskich Legionów na Santo Domingo. No i zaraz zacząłem się zastanawiać, jak to opowiedzieć nie podpadając pod paragrafy ustawy o IPN. Bo – zgodnie z przekazem uczestników owej wyprawy, naocznych świadków, historyków, a wreszcie Żeromskiego – Polacy robili tam straszne rzeczy, z mordowaniem i torturowaniem cywilów włącznie. I to w imię czego! Zdławienia powstania ludu łaknącego niepodległości! W celu przywrócenia niewolnictwa.
Ponieważ Polacy są genetycznie dobrzy i nie mogli się (ani nas) splamić czymś takim, zacząłem szukać wersji zgodnej ze słuszną polityką historyczną naszego rządu. I znalazłem!
Otóż jeszcze przed ostateczną klęską wojsk Bonapartego czarni powstańcy zauważyli, że walczący po stronie Francuzów Polacy (oraz Niemcy) traktują jeńców, cywilów i generalnie wszystkich Czarnych dużo lepiej niż niepotrafiące jeść widelcem żabojady. W efekcie przywódca buntu, Jean-Jacques Dessalines, już jako cesarz Haiti, zakazał przebywania na wyspie wszystkim Białym – z wyjątkiem Polaków (i Niemców).
200 lat później włoski reporter Riccardo Orizio znalazł na Haiti czarnych ludzi o niebieskich oczach, jasnych włosach zaplecionych w warkocze i pytających na dzień dobry: „Ty z Polski?”.
Czyli potencjał na mistrzostwo świata w 2022 jest! Na co, jako pierwszy, z wydatną pomocą kibola Piotrka, wytrawnego selekcjonera polskiej reprezentacji (jak każdy Polak), zwracam uwagę trenerowi Brzęczkowi.