3 osoby nie żyją, 5 jest rannych, 72 nietrzeźwych kierowców - to bilans świąt wielkanocnych na drogach Kujawsko-Pomorskiego.
To miał być „Bezpieczny Weekend”, o co apelowała przed świętami policja i tak właśnie nazwała swoją akcję. Na drogach pojawiło się więcej funkcjonariuszy niż zwykle.
Ale tak bezpiecznie jak w ubiegłoroczną Wielkanoc nie było. Wtedy w trzech wypadkach ranne zostały trzy osoby. Było 100 kolizji i zatrzymano 19 pijanych kierowców. Teraz doszło do sześciu wypadków, trzy osoby są zabite, pięć rannych. Odnotowano 189 kolizji, zatrzymano 72 nietrzeźwych.
Dwie osoby zginęły w sobotę rano w miejscowości Dziarnowo, w gminie Pakość. To kierowca i pasażerka samochodu osobowego audi, w który uderzył rozpędzony pociąg pośpieszny, jadący z Poznania, przez Inowrocław, do Gdyni.
Auto wjechało na strzeżony przejazd kolejowy, więc prokuratura bada, jak to możliwe, czy szlabany były wtedy podniesione. 41-letni dróżnik był trzeźwy. Zatrzymany został do wyjaśnienia, ale sąd nie zastosował tymczasowego aresztowania. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi mu do ośmiu lat więzienia. Dróżnik nie przyznał się do zarzutów. Ofiarami są 50-letni ojciec i jego 23-letnia córka.
- Te osoby nie zginęły ze swojej winy. Kierowca wjechał na przejazd kolejowy, wierząc, że jest bezpiecznie - komentuje mł. insp. Robert Olszewski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Oczywiście jest to także przestroga dla każdego kierowcy, by mieć ograniczone zaufanie do dróżnika. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że szlabany były podniesione. To nie były półrogatki, które można ominąć. Kierujący wjechał więc bez obaw.
Naczelnik dodaje, że na przejazd kolejowy powinniśmy wjeżdżać z taką prędkością, przy której uda nam się bezpiecznie, alarmowo zatrzymać pojazd. Trzeba się zatem rozejrzeć, sprawdzić, czy nie nadjeżdża pociąg.
- Podobnie ograniczone zaufanie powinniśmy mieć do innych uczestników ruchu - radzi Robert Olszewski. - Szczególnie na skrzyżowaniach, gdy na przykład mamy pierwszeństwo. Nigdy jednak nie wiadomo, czy pojazd, który musi ustąpić nam pierwszeństwa, nie wymusi go.
Niestety, wymuszenie pierwszeństwa przejazdu jest główną przyczyną wypadków na drogach regionu i całego kraju. Dopiero na drugim miejscu jest za szybka jazda, niezgodna z przepisami, lub niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze.
W niedzielę późnym wieczorem na drodze powiatowej w Bodzanówku koło Radziejowa śmierć poniósł 21-letni kierowca seata leona. Auto jechało drogą Kościelna Wieś - Dobre, zjechało na pobocze, uderzyło w znak drogowy i nasyp ziemny, po czym dachowało. W trakcie dachowania kierowca wypadł z pojazdu i zginął na miejscu. Był mieszkańcem powiatu radziejowskiego. Policja bada, dlaczego seat zjechał na pobocze.
- Niestety, kierowca nie miał zapiętych pasów. Gdyby miał, jego szanse na przeżycie byłyby większe - komentuje Olszewski.
Groźny wypadek wydarzył się także w Bydgoszczy na Wiaduktach Warszawskich, czyli na ruchliwej ul. Fordońskiej. Doszło do niego w sobotę przed południem na północnym wiadukcie, którym się jedzie w kierunku centrum miasta. 20-letni kierowca hyundaia, zbliżający się do skrzyżowania Fordońskiej ze Sporną, stracił panowanie nad kierownicą, uderzył w drzewo i latarnię, przez co przejechał przez pas zieleni dzielący obie jezdnie i wjechał na przeciwny pas. Tam zderzył się czołowo z fiatem pandą.
W tym wypadku ranne zostały trzy osoby, w tym 10-letnie dziecko.
- Do wypadku mogła się przyczynić nadmierna prędkość hyundaia - podsumowuje szef wojewódzkiej drogówki. - Generalnie jest tak, że dobra pogoda dopinguje kierowców do szybszej jazdy. Zbyt wielu, i dochodzi do tragedii.