Tragedie i kontuzje trochę otrzeźwiają

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Marcin Łada

Tragedie i kontuzje trochę otrzeźwiają

Marcin Łada

Może to dziwne, ale po każdym upadku i wizycie w szpitalu byłem zły.

– Co pcha młodych ludzi do ekstremalnie niebezpiecznej dyscypliny - żużla? Jak to było z panem, bo przecież rodzice doskonale znali ryzyko?
- Byłem nim zarażony. Mój ojciec był zawodnikiem więc żużel miałem w domu od dziecka . Całe nasze życie kręciło się wokół niego. To samo przyszło. Nie pamiętam momentu, kiedy podjąłem decyzję: będę jeździł! Pojawiła się jakoś tak naturalnie, a zaczynałem od ścigania się na rowerze, przez motorowery i mniejsze motocykle aż po żużlowy. Zdarzały się oczywiście mniej lub bardziej poważne wypadki. Rodzice zdawali sobie sprawę… to znaczy mama mniej, bo dowiedziała się, że będę uprawiał żużel, kiedy byłem już zaawansowanym adeptem. Odbyło się to nieco poza nią, bo początkowo nie wyrażała zgody, a nie przypuszczała, że coś z ojcem za jej plecami kombinujemy. Później jakoś to zaakceptowała i poszło. Dzisiaj to zupełnie inne historie. Młodzież motywują zupełnie inne sprawy.

- Poważne urazy, okaleczenia a nawet śmierć na torze zdarzają się w żużlu z różnym natężeniem. Czy powodują, że zawodnicy podejmują decyzję o zakończeniu kariery? Zna pan takie przepadki?
- Z pewnością tragedie, kontuzje czy wypadki trochę nas otrzeźwiają, niektórzy podejmują wtedy decyzje, na które nie mieli wcześniej odwagi. Ostatnie tragedie, które nas dotykają jak śmierć Krystiana Rempały czy wypadek Darcy’ego Warda sprawiają, że żużel już nie bawi jak wcześniej.

- Dlaczego wracał pan uparcie na tor, choć wiedział, że każda następna próba może się skończyć trwałym kalectwem? Ma pan w sobie kilka konstrukcji stalowych oraz trzy złamania kręgosłupa na koncie.

- Może to dziwne, ale po każdej kontuzji, upadku, wizycie w szpitalu byłem zły. Wkurzałem się, że tyle pracy włożyłem w przygotowania zimą , w sprzęt, a tu jakiś wypadek niweczył wszystkie plany. Strasznie mnie to napędzało. Zaraz po kontuzji, niemal jeszcze w karetce, człowiek już kombinował, kiedy ewentualnie powrót i pytania do lekarzy: jak wygląda sytuacja? Na ile jest źle? Czy jest szansa? Kiedy? Myślę, że mój przypadek nie jest odosobniony. Wielu moich kolegów tak podchodzi do sprawy. Jest w nas głównie sportowa złość.

- Jest pan przecież po AWF, z łatwością poradziłby sobie bez żużla, a jednak nadal się nim zajmuje. Co za magnetyzm tkwi w czarnym sporcie? Czym tak przyciąga?

- O żużlu pisze się czasem, że działa jak narkotyk i powoduje uzależnienie. Trudno się z tym nie zgodzić, bo pewnie w jakimś stopniu tak jest. Czasem można też przedawkować, więc trzeba utrzymać dystans. Z drugiej strony ważne, by ci, którzy kończą karierę, a mają często dużą wiedzę, przekazywali ją dalej i nie zabierali ze sobą. Trzeba to wykorzystać. Żużel bardzo szybko się zmienia. To, co wiedzieliśmy wczoraj, wiemy dziś jest bardzo ważne . Trzeba być na bieżąco i zbierać informacje. W obliczu pędu technologicznego zwycięża wiedza i doświadczenie. Wygrywa ten zawodnik, który wie jak przygotować sprzęt nawet nie ten który ma większe umiejętności.

- Dużo mówi się dziś o motocyklach. Momentami więcej niż o żużlowcach.

- Dziś w dużej mierze wygrywa sprzęt. Kiedyś, w stustopniowej skali wartość zawodnika i motocykla przedstawiała się 60 do 40 na korzyść zawodnika, który bardziej pracował nad tym, by osiągnąć odpowiednią prędkość czy wybierać korzystne linie jazdy. Dziś sytuacja zupełnie się zmieniła i oceniam to na 20 do 80. Trzeba wrócić do czasów, kiedy decydowały umiejętności, spryt, technika, a nie wyłącznie sprzęt. Żużel nigdy nie będzie Formułą 1, gdzie wyścig zbrojeń jest rzeczą naturalną. Oczywiście możemy podglądać uczyć się korzystać, ale nie iść w tę stronę.

- Smutna konkluzja, bo pokazuje, że na żużlu jadą dziś motocykle, a nie ludzie.
- W dużym stopniu tak jest. Oczywiście to zawodnik decyduje. Jak mówiłem jest jego wiedza, informacje i to człowiek określa jaki sprzęt wybiera, jakie ustawienia i tak dalej. Powinniśmy jednak dążyć do powrotu sytuacji, w której bardziej liczyły się spryt, sprawność czy technika. W kontekście bezpieczeństwa oczywiście rozsądek zawodników jest kluczowy, ale przy dużej presji wyniku zazwyczaj idzie na boczne tory. Dziś trzeba wprowadzić takie regulacje, zmiany, które ograniczą prędkość i spowodują że motocykle żużlowe nie będą tak agresywne.

Marcin Łada

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.