Tragedia ekosystemu Odry. Ekspert: Jego odbudowa potrwa wiele lat i będzie bardzo kosztowna
Za to skażenie na pewno nie odpowiada jeden człowiek, być może nawet to nie jest jeden zakład produkcyjny - mówi prof. Przemysław Czerniejewski z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Naukowiec wskazuje, co jaka może być przyczyna katastrofy i dlaczego system ochrony rzek i jezior nie działa.
Możemy mówić w tym momencie o skażeniu fragmentów Odry, czy całej rzeki?
Jeżeli chodzi o zanieczyszczenie, należy niestety mówić już o całej Odrze. Do rzek należy podchodzić jak do całego organizmu żywego, ponieważ jeden składnik związany z organizmami żywymi i ich siedliskami, wpływa na cały ekosystem rzeki. Prowadząc prace badawcze nie powinniśmy skupiać się tylko na głównym korycie, ale również w całej zlewni. Za to skażenie na pewno nie odpowiada jeden człowiek, być może nawet to nie jest jeden zakład produkcyjny. Dlaczego? Z rzek korzysta się m. in. w celach turystycznych, rekreacyjnych, wędkarskich, rybackich. Niestety, to nie powinno mieć miejsca ze względów ekologicznych, ale rzeki wykorzystywane są też jako odbiorniki ścieków - po części oczyszczonych, które w granicach pewnej normy mogą zawierać różne substancje. Ale kontrola spuszczanych oczyszczonych ścieków nie jest systematyczna w trybie ciągłym, a każdy zakład produkcyjny pobiera próbki do kontroli tylko raz na jakiś czas. Niestety, ale wiele badań wskazuje, że będziemy mieli do czynienia coraz częściej z takimi zatruciami i skażeniami o różnym zakresie. Człowiek popełnił jeden, zasadniczy błąd - te zrzuty ścieków, wód poprodukcyjnych, są bardzo słabo kontrolowane. Zakłady zrzucające ścieki do rzeki powinny używać aparatury monitorującej wszystkie parametry chemiczne tych ścieków i wód poprodukcyjnych, które trafiają do rzeki. Dzięki temu wiedzielibyśmy, kto tę rzekę zatruł - po odczytach poszczególnych parametrów fizykochemicznych. Wiedzielibyśmy kto, w jakiej ilości i jakie składniki chemiczne spuścił do danego zbiornika.
Badane i poszukiwane są przyczyny skażenia Odry. Wykluczone zostały metale ciężkie, w tym rtęć oraz pestycydy. Ale rozmiary katastrofy ekologicznej są zatrważające. Co mogło spowodować aż taki dramat?
W tym momencie bardzo trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Brakuje przede wszystkim szczegółowych informacji i wyników badań hydrochemicznych od czasu pojawienia się śnięć ryb do stanu obecnego. To, co podają obecnie przedstawiciele rządu, to informacje bardzo ogólnikowe. Minister klimatu stwierdza, że w próbkach nie ma metali ciężkich, ale z punktu widzenia chemika czy osoby zajmującej się ochroną środowiska, jest to informacja nie do końca prawidłowa. Metale ciężkie - w bardzo małej ilości, często lewo wykrywalnej - występują w wodach jezior i rzek, w osadach dennych i organizmach żywych. W szczególności dotyczy to zbiorników wodnych położonych na terenach zurbanizowanych. Te metale ciężkie na pewno zatem występują, tylko w dopuszczalnym, minimalnym poziomie, nie przekraczają norm. Przechodząc do możliwych przyczyn - może ich być bardzo wiele. Ja upatrywałbym ich np. w gwałtownych zmianach trofii, których efektem przy wysokiej temperaturze wody było pojawienie się nadmiernej ilości sinic. Te zmiany mogły być spowodowane spuszczeniem do wód dużej ilości substancji zawierającej biogeny (azot i fosfor), a nawet wypłukaniem tych substancji zalegających przez wielolecia w osadach dennych. Nie wykluczam również innych substancji, które mogły być katalizatorem tych zmian. Zakwit sinic to jednocześnie pojawianie się dioksyn, które mogą powodować śmierć ryb. Za tą teorią przemawia wysokie pH oraz nasycenie tlenem wód (organizmy takie jak sinice są zdolne do fotosyntezy) oraz duże dobowe zakresy zawartości tlenu w wodzie. Wzrost ten następuje za dnia, gdy odbywa się fotosynteza, a w okresie nocy następuje spadek zawartości i nasycenia tlenem wód Odry. To wynika między innymi z tych fragmentarycznych wyników badań, które przekazali nam Niemcy i które przekazują nam media. Niestety niski poziom wód rzeki potęguje to zjawisko.
A z przyczyn "zewnętrznych"?
Niestety, nie można wykluczyć różnego rodzaju substancji chemicznych, które mogły w bardzo podobny sposób wpłynąć na wahania zawartości i nasycenia tlenu - zwłaszcza, że woda charakteryzuje się dużym zasoleniem. Takich substancji, które wpływają na wody i na śmiertelność ryb może być bardzo dużo. Jedną z nich może być choćby podchloryn sodu. Nie występuje on w naturze, nie jest to substancja naturalna. Mogła natomiast zostać spuszczona z jakiegoś zbiornika do wód na południu Polski. Skutkiem rozkładu podchlorynu sodu jest wzrost zawartości tlenu w wodzie oraz wzrost jej pH, co zanotowano w Odrze. Typowy jest także zapach chloru, o czym donosiły media. Jest również wiele innych substancji toksycznych, które być może jeszcze nie zostały przebadane. Trudno wskazać wszystkie możliwe substancje, które mogły przyspieszyć lub spowodować ten ekologiczny kataklizm. Miejmy nadzieję, że w najbliższych dniach będziemy mieli bardziej szczegółowe wyniki badań, które wskażą jednoznacznie przyczynę tej katastrofy. Niestety od czasu tych pierwszych, zauważalnych śnięć w górnym biegu Odry minęły już praktycznie 3 tygodnie i w tym momencie będzie bardzo trudno wykryć, co spowodowało pierwsze śnięcia ryb i kto jest za to odpowiedzialny. Konieczne będzie śledztwo w poszczególnych zakładach produkcyjnych, bo osobiście szukałbym przyczyny w takiej typowej działalności przemysłowej człowieka.
Katastrofy ekologiczne różnych ekosystemów i środowisk, także rzek, są coraz częstsze. Uwzględniając kwestię zmiany klimatu i wysychania zbiorników wodnych - w jakim stanie są te zbiorniki i polskie rzeki?
Wysychanie rzek i środowisk mokrych, związane ze zmianą klimatu, też ma niestety negatywne znaczenie. Od wielu lat staramy się utrzymać tę wodę w korycie, na lądzie, tak aby nie spływała szybko do Bałtyku. Wydaje mi się jednak, że te prace poszły w złym kierunku - w kierunku budowania różnego rodzaju zapór i jazów, które owszem, służą retencji, ale jest to retencja sztuczna. A powinniśmy pójść w szczególności w kierunku restaurowania rzek i naturalnego odtwarzania różnego rodzaju bagien i mokradeł, których kiedyś na terenie Polski było bardzo, bardzo dużo. Po II wojnie światowej, by zwiększyć powierzchnie zdatne do uprawy ziemi, usuwano i odprowadzano tę wodę z lądu. W związku z tym, straciliśmy olbrzymią możliwość naturalnego retencjonowania wody właśnie w mokradłach. To należałoby odtwarzać. Niestety ta woda cały czas spływa niehamowana. Bardzo często wycina się też roślinność wodą po to, żeby nie zalewało pól uprawnych. Powoduje to, że zwiększa się szybkość przepływu wody, przez co rzeka traci możliwość retencjonowania i przyspiesza odpływ tej wody z danego terenu. Poza zmianami klimatycznymi i podwyższeniem temperatury, problem sprawiają ulewne, nierównomierne opady deszczu. Objętość opadów w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat jest bardzo zbliżona, ale jeszcze 20-30 lat temu te opady były równomierne czasowo i powierzchniowo. Obecnie mamy tę samą ilość wody, ale to są tzw. opady nawalne, czyli padające w olbrzymiej ilości na jeden teren. Powoduje to, że w duża ilość tej wody bardzo szybko spływa do Bałtyku, nie powodując trwałego wzrostu poziomu wód i wilgotności. Spadki objętości wody w korycie rzecznym i w naturalnych jeziorach, potęgują efekty skażeń i zanieczyszczenia wód. Susza hydrologiczna niestety wzmacnia jeszcze tę toksyczność trafiających do zbiorników ścieków i wód poprodukcyjnych. Przyspiesza też wspomnianą eutrofizację, co powoduje wzrost ilości glonów i sinic oraz spadki zawartości tlenu.
To znaczy, że takich katastrof wodnych będzie coraz więcej.
Pierwszy raz mamy do czynienia z taką katastrofą, jaka ma miejsce na Odrze, ale niestety będzie się to powtarzać. Nie na całej rzece, bardziej na konkretnych odcinkach, w szczególności w miejscach zastojowych. To dotyczy nie tylko Odry - śnięcia ryb zanotowano też np. na rzece Ner, Niemcy walczą obecnie ze śnięciami ryb na rzece Saale. Są to więc zjawiska, które niestety w przyszłości coraz częściej będziemy obserwować i powinniśmy zacząć działać - przede wszystkim zacząć w sposób ciągły monitorować stan fizykochemiczny wód, jak i odprowadzanych ścieków. Obecnie w Polsce i w Europie Zachodniej próbki do badań pobierane są tylko raz na jakiś czas. A przecież pod względem technologicznym mamy możliwość założenia takiej aparatury, która na bieżąco badałaby poszczególne parametry fizykochemiczne i przerzucała je do głównej bazy danych w Warszawie, gdzie specjaliści mogą interweniować, nawet przed pierwszymi śnięciami ryb. Będziemy od razu wiedzieli, co się dzieje, i decydowali, co należy zrobić, żeby uchronić rzekę przed takimi kataklizmami.
Czy ta katastrofa może rozprzestrzeniać się na inne ekosystemy? Na zwierzęta lądowe, które tam wchodzą i piją tę wodę, na ptaki?
Zależy, z czym mamy do czynienia. Śnięte ryby w stanie rozkładu są świetną pożywką dla mikroorganizmów, bardzo często chorobotwórczych. W związku z tym, każdy kontakt człowieka czy jakiegoś innego organizmu lądowego, wodnego, czy powietrznego, może grozić olbrzymim niebezpieczeństwem. Natomiast znacznie większe niebezpieczeństwo i większą katastrofę mielibyśmy, gdyby okazało się, że doszło do skażenia substancjami toksycznymi. Mogą one kumulować się w rybie i innych organizmach, dla których ryby są podstawowym źródłem pokarmu. Taka toksyna kumuluje się w kolejnych organizmach i może powodować ich śmierć, przechodząc do coraz wyższych szczebli piramidy troficznej. To byłaby już całkowita tragedia w całym dorzeczu rzeki Odry. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ponadto, jak wynika z moich obserwacji, mimo iż mamy do czynienia z katastrofą na olbrzymią skalę, to część organizmów w różnych częściach Odry, w tym ryb przetrwało i one naturalnie odtwarzać będą swoje populacje. Przy analizie skutków tego zatrucia mówimy jednak cały czas o śnięciach ryb, a pomijamy równie ważne inne organizmy wodne, które stanowią jeden z podstawowych składników fauny ekosystemu wodnego rzek - na przykład organizmy bentosowe i plankton, które są wspaniałymi filtratorami. To m. in. małże stanowiące doskonały pokarm dla ryb bentosożernych, których populację będzie trzeba przecież odtworzyć. Obawiam się, że oprócz ryb, również te organizmy niestety w dużej mierze nie przeżyły tej katastrofy. One również mają pewien próg tolerancji. Przykładowo małże wykorzystywane są jako taki bioindykator jakości środowiska - jeżeli dany gatunek małży występuje w środowisku, to nawet nie musimy badać wody, ponieważ wiemy, że ta woda jest jakościowo czysta i natleniona, że nie ma w niej substancji toksycznych. Najprawdopodobniej część z tych organizmów niestety również obumarła, a my ich nie widzimy, bo one znajdują się na dnie. To jest całe środowisko wodne, cały biotop zamieszkały przez wiele organizmów zwierzęcych i roślinnych. Musimy również powiedzieć sobie o tym, że na dnie rzeki rozkłada się być może nawet jeszcze więcej tych ryb w porównaniu do ilości jaką zbieramy z powierzchni wody, co niestety, ale może doprowadzić do wtórnego zatrucia. O tym też na razie nie mówimy, chcemy jak najszybciej zlokalizować przyczyny, dowiedzieć się, kto zatruł i usunąć powierzchownie skutki. Nie widzimy tych rozkładających się na dnie ryb, nie wyjmiemy ich. A ten rozkład może spowodować różnego rodzaju epidemie mikrobiologiczne oraz tzw. przyduchę, czyli spadek tlenu. Dla wielu gatunków zwierząt oddychających tlenem - kolejne negatywne zjawisko.
Jak będzie wyglądało to ratowanie Odry, czy to jest możliwe? A może rzeka sama się oczyści?
Rzeczywiście, każdy hydrologiczny obiekt liniowy, jakim jest rzeka, czy też punktowy, jakim jest jezioro, ma pewne zdolności do samoregeneracji. Poszczególne szczeble piramidy ekologicznej się odnawiają. Natomiast bardzo często przy dużych katastrofach biologicznych, a z taką mamy do czynienia teraz na Odrze, nie jest to proces krótki. Organizmy znajdujące się na poszczególnych szczeblach tej piramidy troficznej odczuły te zmiany jakości wody. Odbiega ona całkowicie od stanu naturalnego. Mamy do czynienia z olbrzymią rzeką, w związku z tym powinniśmy zobaczyć, w jaki sposób zmieniły się konkretne warunki i taksony wszystkich zwierząt wodnych. Mamy badania wykonane przed katastrofą, będziemy mieli badania wykonane po niej i należy zacząć odtwarzać to środowisko. Tutaj nie chodzi tylko o ryby, ale tak jak wspomniałem, również o inne, mniejsze organizmy, które najprawdopodobniej niestety również obumarły. Z rybami pójdzie zapewne stosunkowo łatwo, bo od dziesiątek lat prowadzimy intensywne zarybienia rzek i jezior. Dzięki temu mamy już doskonałych fachowców od produkcji materiału zarybieniowego, mamy też infrastrukturę techniczną, czyli wylęgarnie i stawy, w których można zacząć rozwijać te populacje. Musimy określić, czy przetrwały miejsca, w których odbywał się rozród ryb w Odrze.
Ile czasu ta odnowa ekosystemu i rzeki może trwać?
To będzie cały, wieloletni proces restrukturyzacji całej Odry, dostosowywania wszystkich organizmów wodnych do warunków, które będą panowały w Odrze przez najbliższe lata. Trzeba wyprodukować duże ilości tych organizmów, a odtworzenie populacji ryb i innych zwierząt - to jest kwestia niestety kilkunastu najbliższych lat. Na Wiśle, po awarii Czajki, nie zanotowano aż tak dużych efektów ekologicznych. Tu skutki są tragiczne. Dlatego wszystkie zasoby ludzkie i finansowe powinny być bardziej skierowane na Odrę. Proszę zwrócić uwagę, że rzeka jest podzielona na obwody rybackie, gdzie użytkownik rybacki, czyli ten, kto prowadzi działalność rybacką albo wędkarską, ma obowiązek zarybiać dany obwód. Dla tych użytkowników, zarówno pojedynczych osób, jak i związków wędkarskich i innych organizacji tego typu, to są bardzo duże koszty, idące w setki tysięcy złotych rocznie. W wyniku tak dużej katastrofy, ci użytkownicy łącznie stracili najprawdopodobniej kilkanaście milionów złotych, które w ciągu ostatnich lat włożyli w zakup i produkcję materiału zarybieniowego. Dlatego odnowa tych populacji ryb i innych organizmów wodnych, w mojej ocenie powinna być teraz finansowana przez państwo, albo po wykryciu sprawcy - z jego środków. Użytkownicy rybaccy, mający największe doświadczenie w prowadzeniu działalności rybacko-wędkarskiej i w zarybieniach, powinni wspomagać państwo pod względem technicznym, ale to ono powinno przeznaczyć teraz pewne środki na przeprowadzenie gruntownych badań i intensywne zarybienia przez najbliższe kilkanaście lat. Przy tych badaniach można by było skorzystać z badań instytutów naukowych i uczelni wyższych działające w zakresie ochrony środowiska wodnego i rybactwa śródlądowego.
Aktualizacja: W czasie autoryzacji wywiadu Generalny Inspektorat Ochrony Środowiska wydał komunikat, w którym twierdzi, że stan Odry zaczyna się poprawiać. Optymizm studzą jednak szokujące wyniki opisanej przez “Rzeczpospolitą” kontroli Wód Polskich, według których Odra i inne polskie rzeki są regularnie zanieczyszczane nawet setkami nielegalnych zrzutów ścieków. Sprawą zajmuje się policja. Wojewoda zachodniopomorski przekazał natomiast, że “być może służbom ratunkowym udało się przerwać łańcuch wtórnego zakażania rzeki”. Sprawa cały czas się rozwija, a przyczyny skażenia i jego skutki dopiero poznamy.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień