Sto lat temu, u progu niepodległości, w pruskiej Bydgoszczy wyniszczonej I wojną, panowała bieda. Ale o prezentach pamiętali wszyscy.
Przed Bożym Narodzeniem w 1918 roku bydgoszczanie myśleli przede wszystkim o tym, jak przetrwać zapowiadającą się na srogą zimę. Dlatego pierwsze skrzypce wśród praktycznych prezentów grały ciepła odzież, obuwie i bielizna. Największy bydgoski „skład”, znajdujący się w polskich rękach, czyli dom towarowy Siuchniński i Stobiecki przy Starym Rynku polecał „praktyczne podarki we wszystkich oddziałach - a szczególnie bieliznę, trykotaże, fartuchy, pończochy, rękawiczki”.
Pugilaresy i lusterka
Jak wynika z inseratów zamieszczonych w przedświątecznych wydaniach „Dziennika Bydgoskiego”, firma Gronen przy ul. Fryderykowskiej 8 (Długiej) polecała na „stosowne podarki gwiazdkowe” towary takie jak pianino, wygodne krzesła, leżanki, gobeliny na ścianę, meble pojedyncze oraz w całych zestawach. F. Kierowski z Fryderykowskiej 49 twierdził z kolei w swoim anonsie, że „najpraktyczniejsze podarunki gwiazdkowe to dobry biały papier do pisania w kasetkach i paczkach, kałamarze, albumy do kart i fotografii, portmonetki, portfele i pugilaresy, lusterka kieszonkowe, piórniki, gry towarzyskie i artykuły szkolne dla dzieci, a także „karty narodowe”. Jak łatwo dostrzec, już wówczas handlowcy doskonale wiedzieli, że czas grudniowych świąt skłania do większych zakupów niż zwykle i doskonale te tendencje wykorzystywali, próbując „opchnąć” dosłownie wszystko, czym dysponowali.
Przeczytaj dalszą część artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień