Totalna opozycja chce odsunąć PiS od władzy [rozmowa]
Rozmowa z dr. RADOSŁAWEM SAJNĄ, politologiem i medioznawcą z UKW w Bydgoszczy, o najnowszych sondażach partyjnych.
Opozycja długo czekała na sondaż, z którego wynika, że ponad połowa Polaków uważa, iż obecna władza w ciągu roku osłabiła demokrację w Polsce.
Jest to efekt silnego oddziaływania opozycji i wspierających ją mediów, a także afery związanej z Trybunałem Konstytucyjnym. Ten konflikt był tak nagłaśniany przez media, że ludzie wyrazili w sondażu takie, a nie inne zdanie. Przypominam, że samodzielnie nie oceniamy stanu demokracji w kraju - robimy to na podstawie relacji medialnych.
Coraz bardziej jesteśmy podzieleni.
Podział między Polakami cały czas się umacnia i rośnie. Widać, że żadne merytoryczne argumenty nie zmienią poglądów Polaków.
Mamy tych, co mocno popierają PiS, utożsamiają się z jego wizją Polski, są ci, co nienawidzą Jarosława Kaczyńskiego i PiS, a trzecia grupa nie interesuje się polityką, choć wydaje się, że im ostrzejsze konflikty w Polsce, tym trudniej zdystansować się do polityki i podziału.
W jednym sondażu 23 proc. badanych uważa, że PiS wzmocnił demokrację, ale w innym sondażu PiS ma już około 35 proc. poparcia (wzrost o pięć procent).
Najwyraźniej cześć Polaków uważa, że nie jest najważniejsze wzmacnianie demokracji, tylko realizowanie programów socjalnych, np. 500 plus. Dlatego część Polaków uważa, że PiS rzeczywiście ograniczył demokrację, przez np. wojny z Trybunałem Konstytucyjnym, ale mimo tego uważają, że oni dobrze rządzą i mają rozwojowy program, który niekoniecznie musi iść w parze ze wzmacnianiem demokracji. Dla części Polaków wzmacnianie demokracji nie musi być wartością nadrzędną.
Jak Pan ocenia działania PiS przy wychodzeniu z kryzysu parlamentarnego? Czy obronili je w Sejmie?
Ostatnia konferencja prasowa, na której Jarosław Kaczyński wystąpił w towarzystwie m.in. premier Beaty Szydło i dwóch marszałków, pokazała, że prezes PiS stara się wyjść z kryzysu. Sprytnie zaproponował opozycji, żeby na wzór brytyjski wyłoniła lidera, a wie, że między panami Schetyną i Petru trwa walka o przywództwo. Okres świąteczny sprzyja rządowi. Prawdopodobnie uspokoją się nastroje, a ludzie nie będą w czasie świąt postrzegać pozytywnie protestów. Widać, że opozycja stała się tak totalna, że za wszelką cenę stara się odsunąć PiS od władzy.
Opozycja zdecydowała się kontynuować protest w parlamencie w czasie świąt.
Społeczeństwo będzie to ignorować. Takie działania nie przyniosą żadnego skutku, bo przecież święta spędzamy rodzinnie. Nie sądzę, ażeby ktoś się przejmował tym, że grupa posłów nadal siedzi w Sejmie i okupuje mównicę. Raczej oczekiwałbym, że kryzys zaostrzy się 11 stycznia, kiedy Sejm ma znowu obradować.
Zauważa Pan walkę o przywództwo w w opozycji? W różnych sondażach raz na drugim miejscu jest PO, a raz Nowoczesna.
Skoro w opozycji są dwie partie, to i walka o przywództwo wydaje się naturalna. Dodatkowy problem Grzegorza Schetyny polega na tym, że w Platformie ma nieprzychylne mu osoby, a Ryszard Petru nie jest zagrożony w swojej partii. No i jeszcze nie rządził, dlatego może liczyć na większy mandat zaufania w społeczeństwie.
Poparcie Kukiza waha się do 10 proc, a PSL - pięciu procent.
Co do ludowców, to przypominam, że tak było prawie zawsze. I jakoś przechodzą. Obie partie starają się być dość rozsądne, a to paradoksalnie szkodzi. Przy ostrym konflikcie najlepiej wypadają partie, które są najostrzejsze w działaniu. W przypadku Kukiza mamy do czynienia z sytuacją, że oni raz poprą PiS, a po chwili skrytykują. PSL również starał się lawirować, co nie sprzyja wzrostowi poparcia. W rozsądnym społeczeństwie może nawet sprzyjać, ale w bardzo podzielonym - jak nasze - niekoniecznie.