Toruń na wiosła zawsze może liczyć [zdjęcia]
Wioślarze znowu będą chlubą Torunia? Jedyny medal olimpijski zdobył Łukasz Pawłowski. W Rio liczymy na Roberta Fuchsa i Mirosława Ziętarskiego.
Obaj są jeszcze młodymi wioślarzami, ale doświadczenie większe ma Robert Fuchs. Najwyższy wioślarz w polskiej kadrze (207 cm) już dwa lata temu z ósemką zdobywał medal mistrzostw świata.
A wcale się na to nie zanosiło kilka lat temu. Pochodzący z Pruszcza chłopak pływał w juniorach w środku stawki. Trener AZS UMK dostrzegli jego talent i ściągnęli do Torunia. Dziś bez niego trudno wyobrazić sobie reprezentacyjną ósemkę.
Pójdą na całego
Do Rio osada pojechała z nowym trenerem. Przez wiele lat był nim Wojciech Jankowski, jeszcze w czasach, gdy wiosłował w ósemce Sławomir Kruszkowski. Kilka miesięcy temu zmienił go Włoch Giuseppe de Capua. To on poprowadził Polaków do kwalifikacji olimpijskiej.
- Musieliśmy się kwalifikować z regat ostatniej szansy w Lucernie. Potem mieliśmy „odpuszczenie”, a teraz znowu „ładujemy baterie”. Metodologia pracy trenerów jest inna, a czy lepsza, to się okaże w Rio - mówi Fuchs, ale bardzo chwali opartą na makaronie dietę nowego trenera.
Ósemki to najbardziej prestiżowa konkurencja. O medal jest tam szalenie trudno, na igrzyskach Polakom nigdy nie udało się stanąć na podium. - Zawsze jest apetyt na złoto. Co będzie, to będzie. Spodziewamy się niewielkich różnic na mecie. A my zamierzamy pójść na całego - zapowiada torunianin.
W tej konkurencji podstawa to zgranie i zrozumienie całej ekipy. Bardzo trudno dobrać optymalny skład, bo nie zawsze sama siła się sprawdza. - musimy cały czas współpracować. To efekt tysięcy godzin rozmów i ciężkiej pracy na wodzie. Żyjemy ze sobą, znamy się doskonale i dzięki temu wiemy, czego możemy po sobie oczekiwać. Zgrzyty zawsze są, ale trzeba nad nimi panować. Każdy może się czymś wkurzyć czy mieć słabszy dzień, ale trzeba się skupić na wspólnym celu, a nieporozumienia obrócić w żart- wyjaśnia Fuchs.
Wszystko jest możliwe
Dla Mirosława Ziętarskiego Rio będzie pierwszym tak poważnym startem. Kariera pochodzącego spod Torunia chłopaka rozwijała się bardzo dynamicznie, ale skokami. Pierwszy raz wiosłował raptem sześć lat temu. Próbował sił w AZS UMK, ale przy pierwszym podejściu brakowało mu czasu. Wrócił do sportu dopiero w liceum. Pierwsze dwa lata były trudne: pobudka o 6, pierwszy trening, szkoła, drugi trening i powrót wieczorem do domu.
- Po dwóch latach przeniosłem się do internatu i było łatwiej. Przyszły także pierwsze sukcesy. Po roku treningów pojechałem na mistrzostwa świata juniorów - wspomina.
Dziś może z satysfakcją przyznać, że wysiłek się opłacił. Jego czwórka podwójna to następcy naszej wielkiej osady, mistrzów olimpijskich z Pekinu.
Apetyty pobudziło jeszcze trzecie miejsce w finałowych zawodach Pucharu Świata w Poznaniu. - To jest oczywiste, nadzieje sięgają zdobycia medalu. Nie po to trenowaliśmy tak ciężko przez tyle czasu. Po zawodach w Poznaniu widać, że mamy szansę. Forma rośnie, więc jedziemy do Rio z optymizmem. Oczywiście najpierw najważniejsze będzie zakwalifikowanie się do finału A. Później wszystko jest możliwe. Jest chyba dziesięć osad, które pływają na podobnym poziomie. Na zawodach w Lucernie pięć osad „zmieściło” się na mecie w połowie sekundy. W Rio może być podobnie. Zadecyduje dyspozycja dnia - mówi Ziętarski.
Dorównać mistrzom
Torunianin przyznaje, że ogląda nagrane wyścigi dominatorów z Kolbowiczem, Korolem, Jelińskim i Wasielewskim.
- To dodatkowa motywacja. Oni wcale nie byli najmocniejsi, ale pokonywali wszystkich doskonałą techniką. Wiosłowali razem, niezwykle równo, potrafili odpocząć i zaatakować w najważniejszym momencie. Pokazali, że można wygrywać z całym światem. Nie ma więc przeszkód, żebyśmy im dorównali. Jesteśmy jeszcze młodzi, mamy na to czas.