Prof. Roman Bäcker i Adam Willma dyskutują o sytuacji politycznej w kraju i na świecie.
Idzie zmiana, i to na poważnie. Dokładnie tak, jak przewidywaliśmy przed dwoma laty.
Pochód zaczyna się od Austrii. Gdy szef Wolnościowej Partii Austrii wiele lat temu wszedł do rządu, Unia Europejska ogłosiła bojkot tego państwa. Teraz prezes tej partii wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich, a sąsiedzi już myślą, jak ułożyć sobie z nim relacje.
Politycy przez ten czas nie złagodnieli, po prostu zostali do tego zmuszeni.
Zastanawiam się, kto ma pożytek z przypinania łatek „populista”. Partie, które wykazały się całkowitą niezdolnością do wsłuchiwania się w głos społeczeństwa?
Ten kto narzuca język wypowiedzi publicznych, decyduje o ramach świadomości społecznej i tym samym zmusza do uległości i wywołuje jakby spontaniczne odrzucenie społeczne swoich przeciwników. Język jest potężniejszą bronią niż więzienia. Mowa publiczna w dzisiejszym świecie jest kształtowana przez ludzi rządzących masowymi mediami i oni zazwyczaj też decydują o tym, co mówią politycy.
Nic dziwnego, że elity polityczne czują się zwolnione z wsłuchiwania się w obawy i emocje ludzi skoro widzą świat tylko poprzez media.
Głos ludu coraz bardziej rozchodzi się z głosem polityków. I najwyraźniej nikt nie jest w stanie tego procesu zatrzymać.
Zawsze tak było. I zawsze też politycy wierzyli, że można ludźmi dowolnie manipulować. A im dłużej politycy rządzą, tym mocniej w to wierzą. Najmocniej jednak w to wierzą ci, którzy myślą, że mają do spełnienia jakąś misję - obojętnie czy to zbawienia świata, czy tylko stworzenia narodowej wspólnoty.
Po Austrii przyjdzie czas na USA. Tu również zmiana może wstrząsnąć bryłą świata.
Nikt nie jest w stanie określić, kto wygra jesienne wybory prezydenckie - Donald Trump czy Hillary Clinton. W jeszcze większym stopniu nikt nie jest w stanie przewidzieć - nawet sam Trump - jaką będzie on prowadził politykę.
Jeśli jednak wygra żona byłego prezydenta, to i tak czekają USA poważne zmiany. Trzeba bowiem będzie dostosować nie tylko politykę, ale i język do oczekiwań tych milionów ludzi, którzy będą głosowali na bogatego handlarza nieruchomościami.
I na deser Francja oraz Niemcy. Po wyborach rewolucji pewnie nie będzie, ale układ sił zmieni się na dobre.
We Francji powstaje w tej chwili zupełnie nowy układ sił - do niedawna marginalny Front Narodowy staje się największą siłą z trudem będąc powstrzymywany przez koalicję wszystkich starych sił politycznych. W RFN na razie Alternatywa dla Niemiec taką potęgą nie jest. Widać jednak wyraźnie, że zarówno socjaldemokraci, jak i chadecy tracą gwałtownie swoich wiernych wyborców.
Nawet w Niemczech komunikat jest jasny - nie dla imigracji (90 proc.) i tak dla kontroli granicznej (81 proc.).
Dane te pozwalają na wyjaśnienie fenomenu popularności ruchów nacjonalistycznych. Wszyscy w Europie odczuwamy strach. Zamiast jednak wspólnie eliminować bądź pomniejszać zagrożenia, ulegamy iluzji, że wystarczy zamknąć się w swoich narodowych opłotkach, nie wpuścić do nich „obcych” i dzięki temu staniemy się bezpieczni. Czyżby nikt nie czytał bajki o trzech świnkach? Ale czy ktokolwiek widział strusia, który czyta z głową w piasku? Kryzys imigracyjny nie jest istotą problemów, które nas dręczą, ale ich przejawem.
Piknie juz było, tyroz bydzie ino ciekawie - jak mawiają górale
Jakiej Europy należy spodziewać się w 2017 roku?
Jestem zdecydowanym zwolennikiem reaktywowania Europejskiej Wróżki Pytyjskiej. Tymczasem jednak odpowiem korzystając z teorii starego górala. Piknie już było, tyroz to bydzie tylko ciekawie.
A może takie torsje są potrzebne, żeby europejski organizm wyzdrowiał?
Być może, ale wówczas musimy oczekiwać tego, co struś, który wsadził głowę w piasek. Z drugiej strony będzie bolało.