Tor Wschodzący Białystok. Jak zrobić, by wszyscy byli zadowoleni?
Prezydent uważa, że na torze będzie chyba konieczne zakazanie driftingu. Bo jego uprawanie jest bardzo głośne. Radna komitetu Truskolaskiego Katarzyna Todorczuk twierdzi jednak, że drifting nie jest tożsamy z paleniem gumy. - Można zresztą nie wpuszczać na tor pojazdów, które przekroczą normy hałasu - mówi.
Prezentuje się okazale, ale musimy stworzyć taki regulamin użytkowania, aby tor był jak najmniej uciążliwy szczególnie dla Izabelina. Tak na Twitterze napisał prezydent Tadeusz Truskolaski.
Mowa o torze Wschodzący Białystok, który właśnie powstaje na Krywlanach. Choć inwestycja nie jest jeszcze zakończona dwa tygodnie temu pisaliśmy, że pojawili się tam już „dzicy” rajdowcy. W lipcowy weekend widziano dziesięć samochodów, które paliły gumę. A pozostawione na torze ślady świadczyły o tym, że robiły to nawet stojąc w miejscu.
Oprócz tego, że niszczy się przez to nawierzchnia jest to też bardzo hałaśliwe. Na co uwagę zwrócili też internauci na naszym forum. Problem dotyczy szczególnie kolonii Izabelin, który leży najbliżej toru. Mieszkańcy zgłosili się do władz Białegostoku.
- Stąd też mój wpis na Twitterze. Po pierwsze, trzeba określić, w jakich godzinach tor ma być użytkowany. Po drugie chyba będzie jednak konieczne zakazanie driftingu. Jego uprawianie jest bowiem bardzo głośne - mówi prezydent.
O komentarz prosimy Katarzynę Todorczuk z komitetu Truskolaskiego, która zgłosiła budowę toru do budżetu obywatelskiego na 2015 rok. Z tym, że trzeba zastanowić się nad godzinami użytkowania, radna się zgadza. Z zakazaniem driftingu - niekoniecznie.
- Pamiętajmy, że na projekt obywatelski głosowały różne grupy, które chciałyby z toru skorzystać. Również drifterzy. Trudno teraz ograniczać im wstęp - mówi radna.
Podkreśla też, że drifting polega na szybkiej jeździe bokiem.
- Nie ma to nic wspólnego z tym, że ktoś stoi w miejscu i pali gumę. To jest najbardziej hałaśliwe - tłumaczy Todorczuk.
Dodaje, że na nitkę toru będą wpuszczane jednocześnie tylko dwa pojazdy.
- Pozostałe będą czekały na swoją kolej. Dwa tygodnie temu było tak głośno, bo wjechało tu bez niczyjej zgody jednocześnie dziesięć aut - twierdzi radna.
A co, jeśli mimo wszystko mieszkańcy Izabelina będą skarżyli się na hałas?
- Można robić pomiary hałasu i nie wpuszczać pojazdów, które przekroczą normy - uważa Todorczuk.
To nowy pomysł, który w dyskusji jeszcze nie padał. KJS-owiec i sędzia sportu samochodowego Marcin Malinowski mówił w lipcu na naszych łamach, że powinien być wprowadzony obowiązek zakładania specjalnych opon do driftingu. Tak, by wykluczyć kierowców, którzy jeżdżą do pierwszego wystrzału opon. Co nie tylko jest hałaśliwe, ale też niszczy nawierzchnię.
Początkująca drifterka i założycielka profilu facebookowego MotoFretka Kamila Pałka mówi, że takie opony kosztują nawet do 800 zł za sztukę i szybko się zużywają.
Pierwotnie inwestycja miała pochłonąć do 2,9 mln zł. Miasto dołożyło jednak ok. 200 tys. zł na zapewnienie bezpieczeństwa użytkownikom toru. Powstaną tu m.in. bariery ochronne oraz ogrodzenie.
- Nie każdego więc będzie na nie stać. Driftuje się zazwyczaj na łysych oponach oddawanych za darmo przez zakłady wulkanizacyjne - tłumaczyła.
Podkreślała też, że zanim opona pęknie wydaje specyficzny dźwięk. - Odpowiedzialny drifter zatrzymuje wtedy auto i zjeżdża do parku maszyn, gdzie opony są wymieniane - mówiła Pałka.
Wszystko zależy więc od ludzi, którzy będą korzystać z toru. Godne pochwały jest zachowanie Marcina Malinowskiego, który razem z kolegami wyprosił z toru wspomnianych nieproszonych gości i zastawił wjazd gruzem.
Jak będzie wyglądało korzystanie z toru w praktyce dowiemy się już w październiku, kiedy zostanie oficjalnie otwarty. Na razie trwa budowa parkingu, na którym kierowcy mają oczekiwać na wjazd na tor. Powstanie też minimum 1,8-metrowe ogrodzenie oraz - utworzone z opon samochodowych - bariery ochronne.
Jeszcze w styczniu nie było pewne, że inwestycja w ogóle ruszy. PiS zdjęło ją z projektu tegorocznego budżetu. Na sesji, podczas której ważyły się losy toru, było gorąco. Przyszli oburzeni mieszkańcy, którzy głosowali za budową. Radni PiS dwoili się i troili, by przekonać ich, że nie są przeciw inwestycji. Tłumaczyli się, że skoro przez dwa lata inwestycja nie ruszyła z miejsca, uważali, że władze miasta nie zrealizują jej również w tym roku. Zmienili stanowisko dopiero, gdy prezydent poinformował, że podpisał już umowę na realizację.
Teraz, oprócz dokończenia inwestycji, najważniejsze jest stworzenie regulaminu korzystania z toru. Jego gospodarzem będzie Białostocki Ośrodek Sportu i Rekreacji. Regulamin tworzony jest jednak we współpracy z zespołem eksperckim złożony z przedstawicieli środowiska motoryzacyjnego. Podobny powstał zresztą w fazie projektowej inwestycji.
- Najbliższe spotkanie mamy 23 sierpnia. Niedawno odwiedziliśmy tor ODTJ Autodrom Pomorze. Informacje o jego funkcjonowaniu będą bardzo przydatne przy przygotowaniu regulaminu - mówi Katarzyna Todorczuk.
Choć do planowanego otwarcia toru jeszcze dwa miesiące to w sieci pojawiła się już firma oferująca kupony na przejazd po torze. Mowa o Devil-Cars, który stworzył nawet domenę z nazwą toru. Jej przedstawiciel Marcin Gumieniak mówił nam w lipcu, że nie czuje się oczywiście gospodarzem tego miejsca.
- To tylko reklama. Oferujemy naszym klientom przejażdżki sportowymi autami. Z instruktorami - podkreślał.
Faktem jest jednak, że ci, którzy kupili kupony na przejazd zgłaszają się do osób prowadzących na facebooku profil toru z pytaniami o możliwość wykorzystania kuponów. - Nie posiadamy żadnej wiedzy na temat takich możliwości, a o wyjaśnienia proszę się zwracać do firm, które to państwu zaoferowały. Miasto nie posiada żadnej umowy na wynajem toru - napisała na FB radna Todorczuk.