Tor, sprzęt... Ale i tak nadal jesteśmy w grze
Cztery punkty - to dużo czy też mało? Zastanawiają się fani żółto-niebieskich po pierwszym półfinale PGE Ekstraligi we Wrocławiu ze spartanami
Trener Stanisław Chomski, którego Cash Broker Stal Gorzów uległa w niedzielę Betard Sparcie 43:47, przekonuje, że bez względu na to, jaka by nie była ta różnica punktowa, to i tak awans do finału rozstrzygnie się w niedzielę na stadionie im. Edwarda Jancarza.
- Żaden wynik z Wrocławia nie gwarantuje awansu do finału PGE Ekstraligi. W rundzie zasadniczej cieszyliśmy się z wygranej na Stadionie Olimpijskim 45:44, ale w rewanżu w Gorzowie wrocławianie dorzucili więcej punktów i to oni zwyciężyli 49:41. W związku z tym nie będę mówił, czy ten rezultat jest dla nas zadowalającą zaliczką - powiedział nasz szkoleniowiec.
Jego podopieczny Przemysław Pawlicki dał do zrozumienia, że ta strata jest do odrobienia - Dobrze, że to spotkanie było wyrównane. Tego oczekiwaliśmy od półfinałów. Cztery punkty to nie jest tragedia. Kolejny mecz jest u nas i na nim się skupiamy. Na pewno dwa dni spędzę na torze w Gorzowie. Mam kilka motocykli do przetestowania. Najprawdopodobniej czekają mnie też jedne zawody zagranicą. Zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądało - zastanawiał się starszy z braci Pawlickich.
Z tej czteropunktowej przewagi przed rewanżem zadowolony był opiekun wrocławskiej ekipy Rafał Dobrucki - Nie mogę nie być. Wygraliśmy spotkanie. Mamy czteropunktową zaliczkę. To było takie minimum, które zakładaliśmy przed meczem. Z drugiej strony, w tych przypadkach, które nam się zdarzały - mówię tu o defekcie Szymka Woźniaka, czy sytuacjach z Maćkiem Janowskim czy też Andrzejem Lebiediewem, którzy byli wykluczani przez sędziego - wynik mógłby być trochę inny. Niemniej jednak nie ma co teraz gdybać - przyznawał wrocławianin.
Stanisław Chomski: - Jak na starcie nam wychodziło, potem na dystansie nie szło
Do tych „przypadków” odniósł się jeden z zainteresowanych, a więc Woźniak. - Jeżeli ktoś nie oglądał tego meczu i spojrzy na wynik, to pewnie pomyśli, że to aż cztery punkty, ale wszyscy widzieliśmy, co tu się działo. Swój występ oceniam w kategorii wielkiego pecha – pierwszy bieg nieprzerwany, wykluczenie Maćka Janowskiego – nazbierało się trochę tego. Patrząc przez pryzmat spotkania, to są tylko cztery punkty, bo mogło być ich dużo więcej - nie krył indywidualny mistrz kraju z „Jancarza”.
Dobrucki dodał, że stalowcy pojechali zgodnie z oczekiwaniami - Cztery remisy w trakcie zawodów świadczą o tym, że to było trudne starcie. Stal postawiła wysoko poprzeczkę. Zresztą, można się było tego spodziewać. Mimo że są w osłabieniu, bez kontuzjowanego Nielsa Kristiana Iversena, to zespół, który jest bardzo mocny. Nie jest on przecież w play offach przez przypadek. To zwycięstwo, ten rezultat jest dla nas do zaakceptowania - podkreślał prowadzący Spartę.
Chomski dodawał, że jego zawodnicy mieli problemy z odpowiednim dopasowaniem się do nawierzchni - Jak na starcie nam wychodziło, to potem na dystansie nie szło. To jest przywilej gospodarzy. Tor zrobili tak, żeby to im było najlepiej, a nie nam. Niemniej jednak wrocławianie są klasową drużyną, niemalże kompletną. Musimy nadrabiać siłą naszych seniorów, którzy w decydujących fragmentach zawodów przeciwstawili się miejscowym - zwrócił uwagę „Stanley”.
O skali trudności tej potyczki mówił też Bartosz Zmarzlik. - Ten pojedynek od pierwszego biegu był bardzo trudny. Sam miałem dość spore kłopoty ze sprzętem. Żonglowałem nim, jechałem na trzech sztukach. Ten trzeci okazał się najlepszy. On był do ścigania. Na tamtych dwóch robiłem wszystko, co mogłem, ale nawet nie dało rady zbliżyć się do nikogo. Nic to, mamy minus cztery i jedziemy dalej - zaznaczył gorzowianin.
Wiele podczas zawodów, ale i tuż po nich, mówiło się o dziurach, które powstały w czasie jazdy na wrocławskim owalu. Prezes gorzowskiego klubu Ireneusz Maciej Zmora na Twitterze napisał, że tor rozdawał karty i wydaje się, że w swojej ocenie nie pomylił się. Żużlowcy kilkukrotnie wpadali w nierówność, przez co nie tylko tracili punkty, ale również stwarzali zagrożenie dla siebie oraz innych. Z drugiej strony ani Chomski, ani Zmarzlik nie zgłaszali większych zastrzeżeń do przygotowania toru. Podobnie zresztą jak pytany o to przez dziennikarzy Tai Woffinden, lider wrocławian.
Niemniej jednak niewykluczone, że wrocławski klub zostanie ukarany za nieregulaminowe przygotowanie nawierzchni. O tym rozstrzygnie komisja dyscyplinarna. W każdym razie za ewentualne spreparowanie toru Betard Sparcie grozi kara od 50 do 150 tys. zł.