Tomek jest walczakiem!
Panie senatorze, wie pan, jak dziś czuje się Tomasz Gollob po wypadku, któremu uległ w Chełmnie na motocrossie?
Jestem na bieżąco informowany, jaki stan jest Tomka Golloba, ale umówiłem się z jego rodziną i przyjaciółmi z Bydgoszczy, że wypowiadać się będą o tym jedynie lekarze. Proszę to uszanować.
W porządku, rozumiem to. W takim razie proszę mi powiedzieć, jak przyjął pan tę wiadomość o wypadku?
Przyjąłem tę wiadomość z niedowierzaniem, dlatego że ja 40 minut przed wypadkiem rozmawiałem z nim. Siedem lat temu, gdy Tomek zdobywał mistrzostwo świata, miał trudności z tak zwanym łokciem tenisisty i łopatką. W tamtym czasie skierowałem go do doktora z kliniki uśmierzania bólu. I ten doktor, nie wiedzieć dlaczego, zadzwonił do mnie w piątek, po siedmiu latach, prosząc mnie, by Tomek dał mu swoje zdjęcie z autografem. On ma w klinice fotografie różnych mistrzów świata i chciał, żeby w galerii był też Tomek. Zatem zadzwoniłem do niego w niedzielę. Odebrał, pytam się go, dlaczego jest taki zdyszany, na co mi odpowiedział, że trenuje na motocrossie w Chełmnie, ale zaraz kończy i jedzie do Grudziądza. Uzgodniliśmy, że kierownik Stali Krzysztof Orzeł przywiezie to zdjęcie do Gorzowa, a ja je wręczę doktorowi. Przyjechałem do domu, bo byłem po tenisie, wziąłem prysznic, wszedłem do internetu i... myślałem, że zemdleje z wrażenia.
Tomasz Gollob to dla pana bardzo bliska osoba?
Z Tomkiem przegadałem wiele godzin, wiele wieczorów. To dzięki niemu dowiedziałem się o wielu sprawach dotyczących żużla. My się do siebie zbliżyliśmy, bo Tomek uznawał to, co zrobiłem dla ukochanej „Staleczki”. On jest wyjątkowym, ambitnym człowiekiem i sportowcem. Dotychczas nie mówiłem o tym, ale przy tej strasznej traumie czuję taką potrzebę. Niewiele wiedziało osób, że on chciał zostać mistrzem świata w motocrossie w kategorii wiekowej ponad 40 lat. To jest urodzony walczak. Dlaczego ja jestem przy przeogromnym optymizmie? Raz, że mam informację na bieżąco, a dwa, znam szczegółowo wszystkie wypadki, której to tej pory miał Tomek, bo mi o nich opowiadał. On z nich wychodził. To jest bardzo silny zawodnik, człowiek, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Głęboko wierzę, że Tomek sobie z tym wszystkim poradzi.
A co pan powie tym, którzy mówią, że Gollob nie powinien łączyć żużla z crossem?
Nie zgadzam się z opiniami, że Tomek nie powinien jeździć w motocrossie. Ona jest bardzo krzywdząca. Mówią to dyletanci. Tomek mnie dawno przekonał, że aby być dobrym na żużlu, to trzeba przejść motocross i trenować to i to. Zarząd klubu z Grudziądza doskonale o tym wiedział. On też nie ukrywał, że drugą jego miłością jest motocross. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że Bartek Zmarzlik poszedł w jego ślady. Sam Tomek nie uległ wypadkowi przy ogromnej szybkości i przy hopkach. Coraz bardziej jestem przekonany, że spadła mu manetka. To jest duże prawdopodobieństwo.
Proszę przypomnieć, jak to w ogóle się stało, że Gollob w 2007 r. został żużlowcem Stali Gorzów?
To jest piękna historia, będę ją pamiętał do końca życia. Kiedy weszliśmy do ekstraklasy, mądry trener Stanisław Chomski powiedział mi: Panie prezesie, czy pana interesuje wejście i spadek, czy ma pan wizje zostania w ekstraklasie. Jeśli nie uzbroimy się lepszymi zawodnikami, to na pewno spadniemy. W ten czas były ogromne turbulencje ekonomiczne w Tarnowie i pojawiła się szansa. Z góry było wiadome, że Tomek i Rune Holta odejdą z Unii. Z Tomkiem miałem dość długie rozmowy, dlatego że był oczekiwany w wielu klubach, a szczególnie w Stali Rzeszów. To jest bardzo inteligentny człowiek. Udało mi się go przekonać wizją Stali, w którą do końca nie wierzył. Rysowałem mu ją na kartkach. Mówiłem o budowie stadionu. O 23.30, tak jak się umówiliśmy, zadzwonił do mnie i powiedział: „Dobrze panie prezesie, będę u pana. Niemniej jednak niech się pan zastanowi, czy chce pan, bym był u pana w klubie, bo kiedyś był taki jeden incydent. Nie wiem, jak mnie przyjmą kibice Stali”. Tym się martwił. Powiedziałem mu: „Tomek, kibiców biorę na siebie [Tomasz Gollob, z bratem Jackiem i ojcem Władysławem mieli kolizję drogową z kibicem gorzowskiego klubu, która zakończyła się w sądzie - dop. red]. Nasi wspaniali kibice, gdy przedstawiałem go w galerii Askana, przywitali Tomka gorąco i serdecznie. Myślę, że on zawładną ich sercami do dziś.
Można powiedzieć, że jego sprowadzenie do Stali to był strzał w dziesiątkę?
W dwunastkę! Gollob podniósł prestiż klubu, drużyny. Był świetnie współpracującym z zawodnikami kapitanem. Był rozpoznawalną marką na świecie. Przez pięć lat pobytu w Gorzowie mówił pięknie o Stali, jej kibicach oraz zarządzie.
Czego w tych trudnych chwilach dla Golloba możemy mu życzyć?
Teraz Tomasz Gollob potrzebuje ogromnego wsparcia, ale też i spokoju, o co prosi rodzina, przyjaciele oraz lekarze. Stopień jego przyszłej sprawności jest w rękach boga oraz właśnie doktorów.