Tomasz Szponder: Stała cena książki byłaby w dłuższym okresie korzystna dla rynku wydawniczego [ROZMOWA]

O biznesie w dobie cyfryzacji, upadku małych księgarń, przenoszeniu sprzedaży do internetu, masowym niszczeniu książek, a także największych sukcesach w zeszłym roku opowiada Tomasz Szponder, prezes Domu Wydawniczego Rebis z Poznania.

Połowa Polaków deklaruje, że w ubiegłym roku nie przeczytała żadnej książki...
Tomasz Szponder: Nawet więcej niż połowa - teraz to chyba nawet ponad 60 procent.

Jak w takich warunkach ma funkcjonować rynek wydawniczy?
Polacy rzeczywiście mało czytają. Poziom czytelnictwa to najważniejsza przyczyna tej niezbyt korzystnej sytuacji, w jakiej znajduje się rynek wydawniczy. Nasi sąsiedzi, mam na myśli Czechów, Niemców czy Skandynawów, wskaźnik czytelnictwa mają zdecydowanie wyższy. Przyczyną może być to, że w stosunku do tych krajów, jeszcze w okresie międzywojennym, mieliśmy zdecydowanie wyższy poziom analfabetyzmu. Statystyka nie kłamie, a te różnice czytelnictwa to rzeczywiście przepaść. Nadal występuje u nas też dziecięca choroba kapitalizmu, chociaż sam rynek dystrybucyjny od lat powoli się stabilizuje. Bankructw hurtowni czy sieci księgarni jest coraz mniej. Głównie zamykane są małe księgarnie. Mimo to nadal zdarzają się takie spektakularne upadki, jak ostatnio np. Matrasa, czyli drugiej sieci księgarskiej w Polsce. Po paru latach walki firma poddała się. Proces sanacji trwał od miesięcy, ale okazał się nieskuteczny - sieć zmierza ku likwidacji. Nie ma pieniędzy nawet na ogłoszenie upadłości.

Czy wydawnictwa mają pomysł, jak sobie z tymi problemami radzić?
Wydawnictwa generalnie sobie radzą. Wielkich upadków wśród wydawnictw ostatnio nie było, a wręcz przeciwnie - cały czas powstają nowe. I odnoszą one sukcesy, czyli rynek jest ciągle żywy, ciągle się zmienia. Ta konkurencja ma korzystne skutki dla czytelnika, bo dzięki temu może on być na bieżąco ze światową literaturą.