Flota musi wrócić na szczebel centralny, bo to jest wręcz obowiązkiem dla tego miasta - rozmowa z Tomaszem Ostalczykiem, byłym piłkarzem świnoujskiej drużyny
Tomasz Ostalczyk jest wychowankiem ŁKS Łódź i w jego barwach zagrał 12 spotkań w ekstraklasie. Do Floty dołączył wiosną 2011 roku i szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. W sumie zaliczył dla naszego klubu 49 występów ligowych i strzelił 10 bramek. Latem 2012 r. trafił do Zawiszy Bydgoszcz i po roku cieszył się z awansu do ekstraklasy. Tyle, że w elicie nie zagrał, bo musiał odejść. Trafił do Chojniczanki Chojnice. Pół roku grał, a następnie odniósł kontuzję, która wyłączyła go z gry na dwa lata. Miał też krótki epizod w Stali Mielec, na chwilę wrócił do ŁKS.
Przyjechałeś do Świnoujścia na urlop?
Przyjechaliśmy tu na kilka dni, ponieważ mój kolega Jarek Bolimowski zaprosił mnie do udziału w amatorskim memoriale Romana Barczyka w montowanej przez niego drużynie „Pół żartem pół serio”. Spędziliśmy więc w Świnoujściu kilka dni, a zakwaterowany byłem w pobliżu miejsca, gdzie mieszkałem grając we Flocie. Niestety, nie sprzyjała pogoda, ale na szczęście chociaż dziecko nawdychało się jodu.
Co się zmieniło w twoim życiu osobistym po opuszczeniu Floty?
Rok po odejściu z Floty, będąc jeszcze zawodnikiem Zawiszy, ożeniłem się z Jolantą, z którą mieszkaliśmy razem w Świnoujściu, a w ubiegłym roku urodził nam się syn, który - podobnie jak ja i mój ociec - otrzymał imię Tomasz. Prowadzę własny interes w Łodzi, w pobliżu miejsca zamieszkania i układam sobie życie poza sportem. Przez liczne, zwłaszcza weekendowe, rozjazdy omijało mnie np. wiele ważnych spotkań i uroczystości rodzinnych. Teraz jest już stabilizacja, nie ma tej huśtawki: rok na północy, rok na południu, pół roku za zachodzie.
Skończyłeś już definitywnie z piłką?
Nie. Kolega namówił mnie do grania we Włókniarzu Pabianice. Jest to klub grający obecnie na tym samym szczeblu co Flota. To dobrze, że mam taki kontakt. Przecież całe moje dotychczasowe życie było podporządkowane piłce nożnej.
Jak wspominasz pobyt w Świnoujściu?
Najlepszą odpowiedzią jest chyba to, że jestem teraz na urlopie właśnie tu (śmiech). Gra we Flocie to na pewno wspaniały czas i zawsze będę miło wspominał choćby świetną atmosferę w szatni.
Czy zaprzyjaźniłeś się z kimś w Świnoujściu?
Tak. Zawsze miałem bardzo dobry kontakt z Piotrkiem Tomasikiem, podobnie z Damianem Misanem. Utrzymuję też kontakt z Danielem Chyłą, którego narzeczona swego czasu wygrała edycję programu „Mam talent”. Ostatnio będąc w Chojnicach poszedłem na mecz Chojniczanki i po meczu zaproszono mnie do szatni, gdzie spotkałem wielu kolegów. Byli tam: Piotr Kieruzel, Bartek Niedziela, Rafał Grzelak, z którym co prawda nie grałem w jednej drużynie, ale też grał we Flocie, oraz znani mi z boiska tacy zawodnicy, jak Andrzej Rybski czy Paweł Zawistowski. Tego mi najbardziej brakuje po zakończeniu kariery.
Zapamiętałeś szczególnie jakiś mecz Floty?
Na pewno debiut z KSZO Ostrowiec, który wygraliśmy 2:1, a ja strzeliłem dwie bramki, mimo iż nie grałem najlepiej. Ale dzięki golom fajnie wszedłem do drużyny. Niezapomnianym wspomnieniem jest także mecz z Pogonią Szczecin, za Krzysztofa Pawlaka, wygrany 1:0. Bramkę strzelił wślizgiem tuż przed przerwą Piotr Kieruzel, ale ja też miałem przy niej swój niemały udział, co cieszy szczególnie, bo mecz był przy pełnych trybunach, na których była też moja rodzina. Kolejnym szczególnym występem był debiut Ryszarda Kłuska w roli pierwszego trenera, gdy po 15 niewygranych meczach z rzędu, zwyciężyliśmy w Niecieczy 3:2, a ja znów strzeliłem dwie bramki.
Odszedłeś z Floty w przededniu jej największych sukcesów. Nie żałowałeś tego?
Powiem tak: odszedłem do drużyny, która awansowała do ekstraklasy, podczas gdy Flota zajęła czwarte miejsce, więc nie mam czego żałować. Na pewno Zawisza miał wtedy mocniejszy skład, ale Flota z pomocą szczęścia i bramkom strzelanym w końcówce, w pewnym momencie odskoczyła nam na 13 punktów.
Co wiesz o dzisiejszej Flocie?
To, że zagra w lidze okręgowej. Gdyby była bliżej Łodzi, z chęcią pograłbym tu jeszcze rekreacyjnie. Mam nadzieję, że byłbym przyjęty (uśmiech). Chciałbym aby wróciła jak najszybciej na szczebel centralny, bo to jest wręcz obowiązkiem dla tego miasta. Życzę tego z całego serca. Nie można jednak inwestować, jeśli się nie wie, czy się uda, bo będzie to inwestycja bezzwrotna. Pozytywne symptomy już są, np. powstające na terenie miasta szkółki i akademie piłkarskie, w dodatku kierowane przez znanych nie tylko w Świnoujściu piłkarzy. Oby tylko klubowe stery dostały się w ręce ludzi kompetentnych i odpowiedzialnych. a ą