Tomasz Maleta: Straż miejska nie do ruszenia
Gdy w Trzech Króli siarczysty mróz ścisnął Białystok, dla wielu kierowców jedynym sposobem odpalenia samochodu była pomoc patrolu straży miejskiej. I zapewne w takiej, służebnej roli wobec mieszkańców, białostoczanie zawsze chcieliby widzieć strażników.
Niestety, przez wiele lat byli oni kojarzeni głównie z wypisywaniem mandatów. W niektórych przypadkach podchodzili do sprawy tak gorliwie, że wylądowali na ławie sądowej.
Zwolennicy likwidacji straży podkreślają, że bardziej efektywne byłoby przeniesienie etatów i pieniędzy na policję. Tyle, że nie jest to już tak oczywiste. Zwłaszcza od kiedy policjanci cięli konfetti na paradę w Augustowie.
W każdym razie w Białymstoku strażnicy mogą być spokojni. Prezydent nieraz deklarował, że będzie bronił formacji na amen. PiS przed ostatnimi wyborami też był spolegliwy. A zważywszy na to, jaką miłością pała on do formacji mundurowych, to straż miejska wydaje się być nie do ruszenia.