Marzy mi się, by na sobotni koncert „Kołysanki na wieczny sen” przyszło na Rynek Kościuszki co najmniej tyle osób, ile podziwiało Podlaską Oktawę Kultur. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby było ich mniej niż na czerwcowym Zachorze. Ale nawet jeśli stawią się nieliczni, to zaiste dadzą ważne świadectwo przywracania sierpniowej historii roku 1943 na właściwe tory i oddania sprawiedliwości tym, którzy tego wymagają. Wszak tylko ofiary się nie mylą.
Powyższy akapit to fragment felietonu, który napisałem pięć lat temu - w 70 . rocznicę wybuchu powstania w białostockim getcie. I muszę przyznać, że niewiele się wtedy pomyliłem. Na owym koncercie niecka przed sceną ustawioną między zachodnią pierzeją Rynku a Ratuszem wiała przeraźliwą pustką. Zresztą można było odnieść wrażenie, że artystka opóźnia swój występ w nadziei, że audytorium się powiększy. Co ciekawe, Rynek Kościuszki nie był wtedy pusty. W końcu to była letnia sobota, ogródki wypełnione po brzegi. A jednak ich bywalcy byli odwróceni plecami.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień