Po tym, jak światło dzienne ujrzała dzika reprywatyzacja w Warszawie, kwestią czasu było to, że sprawy odszkodowań za wywłaszczenie, masowo pojawią się w innych miastach.
I teraz jedna z nich trafiła na grunt białostocki. Nic dziwnego, że na mieszkańców Piastowskiej padł blady strach. Kilka lat temu wykupili swoje lokale, a teraz okazuje się, że w ogóle mogli nie mieć do tego prawa.
W odróżnieniu od warszawskich historii białostocki przypadek nie jest pokłosiem tzw. dekretu Bieruta czy reformy rolnej, a czasów o ćwierć wieku późniejszych. To wtedy rozpoczęto budowę osiedla Piasta. Ówcześni właściciele terenów dostali odszkodowanie, obecni ich spadkobiercy wnoszą, że nie takie, jak być powinno. To, czy słusznie i w jakiej kwocie, zapewne stanie się podstawą batalii prawniczej. W przypadku odszkodowania za powojenną nacjonalizację cieniem kładzie się brak ustawy reprywatyzacyjnej. Polska jest jedynym krajem bloku wschodniego, który tego problemu nie potrafił rozwiązać.