Tomasz Kot ma stuprocentowe zaufanie jedynie do żony
Chciał być malarzem, potem trafił do seminarium. W końcu odnalazł się na scenie. Niewiele brakowało a zrezygnowałby jednak z aktorstwa. Dzisiaj jest jedną z największych gwiazd polskiego kina. Ale i tak najważniejsza jest dla niego rodzina.
Międzynarodowy sukces „Zimnej wojny” sprawił, że ostatnie miesiące są dla niego pełne pracy. I to co najciekawsze – poza granicami kraju. Głośno było o tym, że nie dostał roli w nowym Bondzie, ale zamiast tego zagrał w serialu BBC „The World On Fire” oraz w filmie biograficznym „Nikola” i thrillerze „Warning”. Nie bierze oczywiście wszystkiego: odrzucił rolę pedofila i rosyjskiego szpiega. Bo choć został zasypany ofertami, to nie chce całkowicie zrezygnować z czasu dla najbliższych.
- Wymyśliłem sobie system, że jak pracuję trzy miesiące, a wtedy przecież zawsze mogę liczyć na wsparcie mojej żony, to następne trzy spędzam w domu. Bycie aktywnym ojcem, spędzanie czasu z dziećmi, zawożenie ich do i ze szkoły, to wszystko działa na mnie także bardzo terapeutycznie i jest wielką frajdą. Zdając sobie sprawę, że nie każdy może sobie na coś takiego ekonomicznie pozwolić, tym bardziej zanurzony jestem w pewnego rodzaju wdzięczności – mówi w Onecie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień