Tomasz Czapor z Mymonia (powiat sanocki) sam organizuje zbiórki darów i wozi je na ogarniętą wojną Ukrainę. Robi to z wielkim zaangażowaniem. Niesienie pomocy drugiemu człowiekowi ma w genach i uważa to za swoją misję. Wielu członków jego rodziny również pomaga m.in. w PCK. Jednak jak twierdzi, te „geny pomocowe” nie od razu były aktywne. Bardzo duży wpływ na jego dzisiejszą działalność miały tragiczne wydarzenia, których doświadczył jako żołnierz, służąc w misji pokojowej na Bałkanach i bezpośrednio po niej.
- Nie byłem dobrym, spokojnym Tomkiem. Wręcz przeciwnie, byłem zarozumiałym, buńczucznym chłopakiem. Młodość ma swoje prawa. Kiedyś o niesieniu pomocy innym nawet nie myślałem. Do tego, co teraz robię ,dojrzewałem przez lata - rozpoczyna rozmowę Tomasz Czapor, gdy spotykamy się w jego domu w Mymoniu. - To, czego doświadczyłem służąc w wojsku, zmieniło moje życie. To obrazy, których nigdy nie zapomnę.
Obraz pierwszy. Dziewczynka na polu minowym
Nasz rozmówca jest byłym żołnierzem. Odbywał służbę zasadniczą, a z czasem nadterminową. Wraz z innymi żołnierzami trafił na Bałkany w ramach misji pokojowej realizowanej przez Siły Unii Europejskiej (EUFOR ALTHEA) działającej w ścisłej współpracy z NATO. Jej celem jest zapewnienia „bezpiecznego środowiska” . Ta misja trwa do dzisiaj. W listopadzie postanowieniem prezydenta RP Andrzeja Dudy została przedłużona do listopada br.
- Do wojska trafiłem, bo chciałem. Służyłem w elitarnej wtedy i dziś 6 Brygadzie Desantowo - Szturmowej. Koniec końców wylądowałem na Bałkanach. Spędziłem tam rok. Nie będę wdawał się w szczegóły służby. Doszło tam do zdarzeń, które odmieniły moje postrzeganie świata, życia i tego, co robię dzisiaj.
Na jednym z patroli, w których uczestniczył Tomasz, żołnierze zauważyli dziewczynkę, która beztrosko kierowała się na pole minowe.
- Zwróciłem uwagę, że trzeba ją ostrzec i coś z tym zrobić na przyszłość, bo tak nie może być. W odpowiedzi usłyszałem, żeby to pier…ić, bo to nie nasza sprawa i nie po to tu się znaleźliśmy. Dostałem wówczas „kulą” prosto w głowę. Wtedy coś we mnie pękło, a może się otworzyło. Pojawiły się setki pytań. I to jedno….Dlaczego? Czy nie można temu dziecku i innym pomóc?
Dalszą rozmowę na życzenie rozmówcy przenosimy nad urwiste brzegi Przełomu Wisłoka.
- Obraz tej dziewczynki noszę w głowie do dzisiaj. Niewinne dziecko biegające wśród min. Niewinność kontra obojętność i pozostałości konfliktu wojennego w postaci pola minowego. Nie mogłem tego zrozumieć. A później było jeszcze gorzej…
Obraz drugi. Śmierć
- Kiedy ludzie przez dłuższy czas przebywają ze sobą, prędzej czy później, musi dojść do konfliktu. Szczególnie, jeśli tak jak w wojsku są skoszarowani. I do takiego konfliktu doszło. Zakończył się tragicznie. Nie o wszystkim mogę mówić. Doszło do sprzeczki, w której uczestniczył mój najlepszy kolega. Po zdarzeniu mieliśmy wartę. Rano znaleźli go martwego - zastrzelonego. To obraz, którego nie mogę wymazać z pamięci. Pojawiły się kolejne pytania. Dlaczego? Po co? Czy nie można rozmawiać, by zapobiegać konfliktom, zabijaniu. Po co są wojny? Po co ta wojna na Ukrainie?
Obraz trzeci. Sobowtór
Po powrocie do zwykłego życia, Tomasz imał się różnych prac. Po tym, co przeżył w wojsku starał się odnaleźć równowagę w cywilu. To nie było mu jednak dane.
- Jechałem do Krakowa w roli świadka. Nie wiedziałem w jakiej sprawie. Zatrzymała mnie policja. Nic nie mówili. Zostałem skuty i przewieziony nie do sądu, ale na przesłuchanie. W końcu powiedzieli mi, że jestem oskarżony o zabójstwo żołnierza. Służył ze mną, ale na Bałkanach nie był. Pokazali mi zdjęcia. Przeżyłem szok. Byłem na nich ja w knajpie w Krakowie. Groziła mi odsiadka za zabójstwo. Z pomocą przyszła technika kryminalistyczna. Puszczono mnie wolno. Okazało się, że mam sobowtóra. Jak chyba każdy z nas. To mi uświadomiło, że w człowieku drzemie dobro i zło. Od nas zależy, które „ja” wybierzemy i jaką drogą pójdziemy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień