To nie ulewa, to armagedon. Miejscami woda sięgała około metra
W 2015 roku ogłoszono przetarg na opracowanie koncepcji uregulowania kanalizacji deszczowej w Zielonej Górze.
- To co zdarzyło się w sobotę wieczorem, to prawdziwy armagedon - mówi Mateusz Litecki, którego spotkaliśmy na Kupieckiej. - Zalało niemal całe miasto. Sam byłem świadkiem, jak ulicą Kupiecką płynęła prawdziwa rzeka. Woda miała wysokość 40 centymetrów. Słyszałem, że w ciągu 20 minut spadło 40 litrów wody na metr kwadratowy. To się dobrze nie mogło skończyć.
Jednak na ulicy Świętej Jadwigi poziom wody wynosił około metra. Kiedy tam byliśmy wczoraj ok. godz. 10.00, Janusz Niewiński sprzątał tzw. składzik narzędzi, który należy do parafii pw. Świętej Jadwigi. Razem z panem Januszem oglądamy drzwi do wspomnianego pomieszczenia i pobliskich garaży. Na nich widać wyraźnie, że woda sięgała około metra.
- Zalane zostało wszystko, nawet stojące w garażach auta. Przed chwilą jedno z nich próbowano uruchomić, ale ostatecznie lawetą powieziono je do mechanika - tłumaczy pan Janusz. Razem idziemy do pobliskiego kościoła pw. Świętej Jadwigi. Kilka pań, usuwa wodę.
- Zalana została cała posadzka, a także konfesjonał. Tu jest ogrzewanie podłogowe, ale być może nie zostało uszkodzone - tłumaczy jedna z pań.
Wracam na ulicę Świętej Jadwigi. Mateusz Kowalczyk z restauracji Sfinks tłumaczy, że woda dochodziła do progu, ale na szczęście się nie przelała.
- Dlatego lokal nie został zalany - dodaje pan Mateusz.
Po drugiej stronie ulicy znajduje się spory budynek biurowy, gdzie jeszcze niedawno urzędowali pracownicy Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze. Tu ślady wody widać wyraźnie, a z okien piwnicy, wydobywa się przykry zapach. To znaczy, że piwnice zostały zalane.
Prezydent Janusz Kubicki, rozpoczyna rozmowę od tego, że dziś przeczytał wiele przykrych słów o swojej działalności.
- Wielu mi zarzuca, że nic nie robimy, dlatego miasto zostało zalane. Ale to nieprawda, Ci którzy to mówią, nie bardzo wiedzą, co trzeba zrobić, by takiej sytuacji nie było. A przecież w sobotę zalany został także Berlin i Wrocław, miasta znacznie bogatsze od Zielonej Góry - tłumaczy Kubicki.
- Ale czy miasto ma jakąś koncepcję, co robić, by takiej sytuacji uniknąć? - pytamy.
- Podkreślam, że to przypadek, ale właśnie we wtorek mamy dostać koncepcję rozbudowy sieci kanalizacji deszczowej w mieście. Przetarg w tej sprawie ogłosiliśmy w 2015 roku, wygrała spółka Conseko Safage z Krakowa, z którą w 2016 roku podpisaliśmy umowę. Koszt opracowania koncepcji wyniesie około 1 mln zł, a właśnie teraz koncepcję powinniśmy dostać - tłumaczy prezydent.
- Ale czy nie można pewnych rzeczy doraźnie naprawiać?
- By coś naprawić, konieczna jest wiedza, co posiadamy i jak tym problemom zaradzić. Na te pytania znajdziemy odpowiedź w koncepcji. A na bieżąco też staramy się zapobiegać. Przykładowo przy budowie centrum przesiadkowego powstanie kanalizacja deszczowa, dzięki której woda zostanie odprowadzona aż za Trasę Aglomeracyjną - tłumaczy prezydent Kubicki.
Dodaje też, że już dziś wiadomo, że kompleksowe uregulowanie kanalizacji deszczowej będzie kosztowało około 400 mln zł. Na szczęście Unia Europejska przewidziała udzielania dotacji na tego typu roboty. Niektóre miasta, chociażby Bydgoszcz, już dostała na ten cel około 100 mln zł.
- My najpewniej już w przyszłym roku zaplanujemy pierwsze prace. Wcześniej wystąpimy też, być może nawet w tym roku, o pieniądze unijne. Rozbudowę kanalizacji deszczowej chcemy prowadzić etapami. Nie da się wyłożyć setek milionów złotych w ciągu roku czy dwóch. To musi trwać - przekonuje prezydent.
I dodaje, że wbrew obiegowym opiniom studzienki kanalizacyjne są czyszczone na bieżąco. Firma z Poznania kasuje za to prawie 2 mln zł miesięcznie.