To nie tak miało być!
Po fatalnym meczu Stelmet wyraźnie przegrał we Włocławku z Anwilem. Nasz zespół stracił pierwsze miejsce w tabeli.
Biorąc pod uwagę to, że oba zespoły mają jeszcze trudne wyjazdowe spotkania przed play offem wczorajszy mecz można było potraktować jako pojedynek o pierwsze miejsce w rundzie zasadniczej.
Niestety, o postawie Stelmetu w pierwszej połowie nie można powiedzieć nic dobrego. Graliśmy wolno, traciliśmy piłkę, nie trafialiśmy. To prawda, że Anwil agresywnie bronił, ale przecież czegoś takiego można było się spodziewać! Zaczęliśmy dobrze, bo punktami Thomasa Kelatiego i Vladimira Dragicevicia. Potem było źle, a momentami bardzo źle. Rywal odjechał nam bardzo szybko i spokojnie kontrolował to spotkanie, a my tak grając jak wczoraj nie mogliśmy nic zrobić. _W 15 minucie mieliśmy zaledwie 33-procentową skuteczność. W pierwszej połowie zaliczyliśmy aż 15 strat! To był koszmar. Zielonogórscy kibice pocieszali się tym, że można było mieć nadzieję, że w drugiej połowie mistrzowie wyjdą na parkiet i pokażą publiczności na co ich stać. Mieli do odrobienia aż 15 punktów straty, bo do przerwy przegrywali aż 30:45.
Niestety. Zielonogórzanie straszliwie rozczarowali. W drugiej połowie grali jeszcze gorzej. Zaraz na początku trzeciej kwarty, po trójce Toney Mc Craya Anwil wygrywał już 50:30 i stało się jasne, że jeśli Stelmet czegoś nie zmieni, przegra we Włocławku. Nie zmienił. Potem rywal cały czas utrzymywał przewagę. Stelmet grał bez wyrazu, słabo, tracił piłki, nie trafiał. W sumie wszystko opierało się na dwóch zawodnikach: Łukaszu Koszarku i Nemanji Djurisiciu. Pozostali statystowali. Potem do zdobywania punktów włączył się James Florence, ale wtedy, kiedy już było za późno. Dzięki wysiłkom wspomnianej dwójki w 29 min. po osobistym Florence’a zmniejszyliśmy różnicę do dziewięciu punktów, przegrywając 49:58. Wydawało się, że jeśli jest szansa, nawet jeśli nie odniesienia zwycięstwa, to pokazania czegoś lepszego. Nic z tego. Nie poszliśmy za ciosem. Anwil szybko uciekł na 14 punktów i cały czas kontrolował sytuację. Wydawało się, że nasz zespół chociaż powalczy o zmniejszenie różnicy po to by wywieźć z Włocławka porażkę mniejsza niż ośmiopunktową (w Zielonej Górze wygraliśmy 82:74) . Nic z tego. Z_ taką grą nie było szans.
To prawda, że Anwil bardzo agresywnie postawił się w obronie, a w ataku był bardzo skuteczny. Gdyby jednak Stelmet zagrał na swoim normalnym poziomie byłoby inaczej. - Nie tak miało być - chciałoby się powiedzieć. To był bardzo ważny mecz, a w sumie oddaliśmy go bez walki. Wielka szkoda...