To nie tak miało być ...
W Szczecinie King i Stelmet BC dokończyli kolejkę spotkań ekstraklasy. Niespodziewanie lepszymi okazali się gospodarze .
Do Szczecina zespół Stelmetu pojechał już bez Juliana Vaughna. Z amerykańskim centrem rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron. Tego ruchu można było się spodziewać, bo transfer Vaughna okazał się niewypałem. Amerykanin niewiele dawał zespołowi (w 18 meczach ekstraklasy 7.1 punktu i 3,5 zbiórki) i musiał opuścić Zieloną Górę.
Bez Vaughna Stelmet też był faworytem. Tyle, że King ma nadzieję na ósemkę i było jasne, że baz walki i odpowiedniego zaangażowania to się może nie udać. I tak było...
Zaczęliśmy jak wiele meczów w tym sezonie, czyli niemrawo. Przez pierwsze cztery minuty zdobyliśmy dwa punkty, przy dziewięciu gospodarzy. Potem jednak zaczęliśmy odrabiać straty. W 7 min, po osobistych Vladimira Dragicevicia remisowaliśmy 7:7, a po chwili, kiedy za trzy trafił James Florence po raz pierwszy wygrywaliśmy 17:16.
Nasz zespół miał wielką szansę by ponownie objąć fotel lidera. Nic z tego...
W drugiej kwarcie wydawało się, że zaraz odskoczymy i będziemy kontrolować ten mecz. Tak się jednak nie stało. W 13 min, po trójce Armaniego Moore’a było 28:25. Potem zaliczyliśmy stójkę. King zdobył kolejno osiem punktów, Stelmet nie trafił i zrobiło się 33:28 dla gospodarzy. Od tego momentu miejscowi uciekali, a Stelmet gonił. Mecz nie był zbyt ciekawym widowiskiem. Czekaliśmy na przebudzenie Stelmetu, dobrą grę w drugiej połowie i zwycięstwo.
W trzeciej kwarcie nic takiego nie nastąpiło. Graliśmy dość wolno, jednostajnie, licząc że i tak oderwiemy się od rywala. Kilka razy mieliśmy świetn ą okazję by to zrobić, ale zamiast włączyć wyższy bieg popełnialiśmy błędy i King pod koniec kwarty znów prowadził. Nie mogliśmy zatrzymać Taylora Browna, który bezkarnie sobie rzucał.
Zaczęliśmy czwartą kwartę przy remisie 61:61. Ciągle czekaliśmy na to by Stelmet pokazał się w szczecińskiej hali jak mistrz. Czas mijał, niec takiego się nie działo, a zamiast prowadzenia Stelmetu ciągle górą był King. W 35 min po trójce Pawła Kikowskiego było już niebezpiecznie, bo 70:63 dla rywali, a po osobistym Szymona Łukasiaka 71:63. Marnowaliśmy kolejne akcje, a gospodarze po osobistych Marcina Dutkiewicza wygrywali już różnicą dziesięciu punktów 63:73! Dopiero kiedy porażka zajrzała nam w oczy zaczęliśmy coś grać . Szybko odrob iliśmy straty i po trójce Łukasza Koszarka było 75:75. Niestety było za późno. Faulowany Brown trafiał z osobistych i zapewnił gospodarzom sensacyjne zwycięstwo. Szkoda, bo dzięki sobotniej porażce Polskiego Cukru mogliśmy wrócić na fotel lidera. Tak grajac jak w Szczecinie nie było to możliwe...
King Szczecin 84
Stelmet BC Zielona Góra 77
22:17, 20:23, 19:21, 23:16
Brown 31 (5), Dutkiewicz 16 (2), Kikowski 14 (4) , Robbins 10, Robinson 7 oraz: Garbacz 5 (1), Łukasiak 1, Nowakowski i Skibniewski po 0
Dragicević 12, Koszarek 8 (2), Gruszecki 7 (1), Djurisić 3 (1), Kelati 0 oraz: Florence 17 (3), Moore 19 (3), Hrycaniuk 8, Zamojski 3 (1).
Grzegorz Ziemblicki, Sławomir Moszakowski, Roman Putyra (wszyscy Wroc law).