To nie kolonia karna. To wczasy odtłuszczające dla dzieci
Córka nie chciała jechać na kolonie odchudzające. Mama wróciła do tematu. - A na obóz sportowy, taki z zumbą, byś pojechała? - zapytała dziewczynę. Usłyszała: tak.
Jedne słowa odpychają, inne przyciągają. Odchudzanie łączy się z wyrzeczeniami, ale gdy usłyszysz o zumbie, fitnessie czy lekkostrawnym jedzeniu, kojarzy się pozytywnie.
Właśnie kolonie odchudzające - najczęściej bez słowa „odchudzanie” w nazwie - to propozycja dla dzieci i młodzieży, ważącej więcej niż powinna. Jak zwał, tak zwał, ale wiadomo, że nie są to kolonie karne. I nie przypominają sanatorium. Dzieciaki jeżdżą na nie z przyjemnością.
Scenariusz dnia
Przykładowa rozpiska dnia: pobudka o 7.00. Poranna rozgrzewka na salce gimnastycznej i lekkie śniadanie (indywidualnie dobrana dieta) chwilę później. O godzinie 9.00 wyjście na ściankę wspinaczkową oddaloną pół kilometra od ośrodka. Przed 11.00 dziewczynki i chłopcy zaczynają zumbę. 12.45 - obiad. Potem czas wolny (ale bez objadania się słodyczami i tak dalej). Około 15.00 koloniści ruszają na 2-kilometrowy spacer na korty tenisowe z boiskiem z prawdziwego zdarzenia. Tutaj dzieci zjedzą owocowy podwieczorek i pobędą do wieczora, do kolacji. Teren zagospodarowany przed rokiem przez gminę robi wrażenie. Turyści z ościennych gmin ściągają zobaczyć atrakcje. A dziecko po powrocie z kolonii zobaczy, że waga łazienkowa wskazuje mniej.
Ile kosztują i jak przebiegają kolonie odchudzające? Czytaj w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień