Czytelniczka z bydgoskiego Fordonu kilka dni temu odebrała, jak zaznacza, dziwny telefon. To mogłaby być próba oszustwa.
- Pani powiedziała, że dzwoni z Fundacji Pomocy Dzieciom „Aniołek”. Zapytała, ile bym była w stanie jednorazowo przekazać na fundację. Zatkało mnie, bo pierwszy raz w życiu spotkałam się z takim telefonem. Odpowiedziałam, że sama wychowuję niepełnosprawne dziecko, więc nie mam pieniędzy. Wtedy pani rzuciła słuchawką. Następnego dnia do mieszkania mojej koleżanki zapukały dwie młode panie. Przedstawiły się, że są z fundacji „Aniołek”. Zadały to samo pytanie, co mnie. Koleżanka odpowiedziała, że ma niepełnosprawne dziecko i nie ma pieniędzy. Panie szybko się ulotniły. Obawiamy się, że ktoś chciał nas oszukać. Koleżanka nie wpuściła tych pań do środka. Może, gdyby podała jakąkolwiek kwotę wsparcia, to panie weszłyby do mieszkania i ją okradły? Do mnie dzwoniono na telefon stacjonarny. Od razu skojarzyły mi się oszustwa na wnuczka - opowiada nam Czytelniczka.
Wczoraj zadzwonił do nas również zaniepokojony prenumerator z okolic Lubrańca, w pow. włocławskim . - Tyle piszecie o różnego rodzaju oszustwach, a podejrzewam, że mnie również chciano naciągnąć - słyszymy.
Przed chwilą odebrałem telefon z Fundacji Pomocy Dzieciom „Aniołek”. Dziwne, żeby ktoś dzwonił po domach i pytał o możliwość pomocy. Od razu się rozłączyłem
Jak ustaliliśmy, Fundacja Pomocy Dzieciom „Aniołek” mieści się w Rzeszowie przy ul. Przemysłowej 5. Została zarejestrowana 20 lipca br. Figuruje w Krajowym Rejestrze Sądowym. Nie ma możliwości, by się z nią skontaktować. Nie ma swojej strony internetowej. Pojechaliśmy pod wskazany adres, ale o fundacji nikt tam nie słyszał.
Udało nam się jednak dotrzeć do prezesa „Aniołka”. - Dopiero się organizujemy, więc nie mamy jeszcze szyldu fundacji. Jestem w szoku, słysząc relacje Czytelników „Pomorskiej”. Rzeczywiście, dzwonimy i pytamy o możliwość udzielenia nam wsparcia finansowego. Jednak na pewno nie chodzimy po domach. Ktoś się pod nas podszywa - twierdzi Dominik Staruch, prezes Fundacji Pomocy Dzieciom „Aniołek”.
Szukają u nas darczyńców
Fundacja „Aniołek” z Rzeszowa liczy na wsparcie finansowe od mieszkańców naszego regionu. - Jeśli ktoś zgodzi się nam pomóc, wtedy wysyłamy do niego list i przekaz - mówi prezes fundacji.
O telefonach i wizytach przedstawicieli fundacji „Aniołek” zawiadomili nas zaniepokojeni Czytelnicy.
Telefony były dziwne. Boimy się, że to może być oszustwo
Dzwonią i pytają, czy mogą liczyć na wsparcie
Jak ustaliliśmy, fundacja została zarejestrowana trzy miesiące temu. Nie ma jeszcze swojej strony internetowej. Z wpisu do KRS wynika, że mieści się przy ul. Przemysłowej 5 w Rzeszowie. Jednak pod wskazanym adresem nie znaleźliśmy jej śladu. - Tak naprawdę to z działalnością ruszyliśmy dopiero we wrześniu. Mamy już pomieszczenie dla fundacji. Wkrótce zawiesimy szyld, więc łatwo będzie nas znaleźć - zapewnia Dominik Staruch, prezes Fundacji Pomocy Dzieciom Aniołek.
Jak dodaje, „Aniołek” już rozpoczął poszukiwania darczyńców. - Dzwonimy do mieszkańców różnych części Polski. Nie wykluczam, że również kontaktowaliśmy się z Czytelnikami „Gazety Pomorskiej”. Rozmówców pytamy, czy byłaby taka możliwość, żeby nam pomogli. Dopiero gdy dana osoba się zgodzi, wysyłamy do niej list z informacją o naszej fundacji oraz pusty blankiet do wpłaty. Każdy może sam wpisać kwotę, którą przekaże na nasze konto - mówi Dominik Staruch.
Otrzymaliśmy od niego list, jaki fundacja wysyła do swoich darczyńców. Czytamy w nim m.in.: „Nasza Fundacja została utworzona w celu pomocy potrzebującym dzieciom mieszkającym w domach dziecka. Jeśli czytacie Państwo ten list, to znaczy, że jesteście osobami dobrymi, wrażliwymi i chcącymi pomagać. (...) Darowizna, którą Państwo przekażecie w dowolnej kwocie, w całości zostanie wykorzystana na najpotrzebniejsze środki do normalnego życia. Dla tych biednych opuszczonych przez rodziców dzieci każda pomoc jest ważna. (...) Każdą wpłatę mogą Państwo odliczyć od dochodu w zeznaniu rocznym”.
Sprawdźmy, komu chcemy dać pieniądze
Dominik Staruch zapewnia, że przedstawiciele fundacji „Aniołek” nie pukają do drzwi i nie pytają o możliwość udzielenia wsparcia. - Jestem w szoku, słysząc o takim przypadku w Bydgoszczy. Ktoś się pod nas podszywa. Zapewne dowiedział się o telefonach, które wykonujemy do mieszkańców różnych części Polski, i postanowił wykorzystać ten fakt. Zapewniam, że do nikogo nie wysyłaliśmy dwóch młodych pań z prośbą o wsparcie naszej fundacji - słyszymy.
Sprawdziliśmy, czy fałszywym przedstawicielkom fundacji udało się kogoś naciągnąć na pomoc dla „Aniołka”. Bydgoska policja do tej pory nie odnotowała takiego przypadku.
Podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy, apeluje o ostrożność za każdym razem, gdy ktoś prosi nas o wsparcie. - Jeśli zdecydujemy się pomóc jakiejś fundacji, to sprawdźmy, czy ona naprawdę istnieje, czy jest zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym. Każda fundacja musi się rozliczać z pozyskanych środków. Ma obowiązek publikować sprawozdania finansowe. Wejdźmy na jej stronę internetową i poszukajmy tych informacji - mówi podinsp. Monika Chlebicz.
Jak dodaje, najbezpieczniej jest wspomóc fundację przelewem bankowym albo przekazując jej 1 proc. swojego podatku w rocznym zeznaniu.
współpraca Małgorzata Froń