To jeszcze nie koniec dla etnofilologii kaszubskiej
Po fali krytyki Uniwersytet Gdański postanowił przedłużyć rekrutację na etnofilologię kaszubską. Zmniejszono mimimalny limit przyjęć.
Na włosku wisiało otwarcie w październiku kolejnego roku etnofilologii kaszubskiej. W pierwszym naborze udział wzięło zaledwie 15 osób. Tymczasem dolny limit przyjęć wynosił aż o 10 osób więcej. UG początkowo postanowił nie przedłużać rekrutacji i podjął decyzję o tym, że pierwszego roku etnofilologii jednak nie będzie. To spotkało się z ogromną krytyką ze strony środowisk kaszubskich oraz potencjalnych studentów, którzy nie mieli już czasu, by składać papiery na inne kierunki. Nieotwarcie etnofilologii oznaczałoby dla nich przymusowy rok przerwy w edukacji.
Wczoraj po południu uczelnia wycofała się ze wcześniejszych postanowień i dała etnofilologii w zbliżającym się roku akademickim kolejną szansę. Jest pewien warunek: na liście kandydatów musi znaleźć się co najmniej 20 osób.
- Rekrutacja została zamknięta w pierwszym terminie z powodu braku chętnych. W wyniku spotkania z władzami Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego podjęliśmy próbę ogłoszenia dodatkowej rekrutacji - mówi prof. Arnold Kłonczyński, prorektor ds. studenckich Uniwersytetu Gdańskiego, i dodaje: - Nasze doświadczenia związane z zainteresowaniem tym kierunkiem nie są jednak dobre. W ubiegłym roku, po dwukrotnie przedłużanym naborze, zrekrutowało się 46 osób, ale na zajęcia w październiku przyszło ledwie kilkanaście, a w czerwcu 2017 na liście pierwszego roku pozostała jedna studentka. Studenci nie przychodzili na zajęcia i nie podchodzili do egzaminów i zaliczeń.
W ubiegłym roku, po dwukrotnie przedłużanym naborze, zrekrutowało się 46 osób, ale na zajęcia w październiku przyszło ledwie kilkanaście, a w czerwcu 2017 na liście pierwszego roku pozostała jedna studentka. Studenci nie przychodzili na zajęcia i nie podchodzili do egzaminów i zaliczeń.
Zdaniem profesora Kłonczyńskiego, należy rozważyć, dlaczego przy tak komfortowej sytuacji - dotacja ministerialna, zajęcia w małych grupach, wsparcie otoczenia zewnętrznego - realne zainteresowanie kierunkiem jest niewielkie i dlaczego studenci, którzy się zrekrutowali na etnofilologię kaszubską w większości w ogóle nie rozpoczynają studiów lub z nich rezygnują. Władze wydziału i uczelni planują w październiku spotkanie, na którym będą szukać rozwiązania problemu.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu decyzję o nieotwarciu pierwszego roku etnofilologii ostro krytykowało Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, które jest interesariuszem zewnętrznym etnofilologii kaszubskiej. Dyrektor placówki, Tomasz Fopke, wysłał nawet pismo w tej sprawie do władz UG. Domagał się m.in. przedłużenia rekrutacji i obniżenia progu wymaganej liczby zgłoszonych chętnych.
- Wyrażamy oburzenie faktem niepoinformowania muzeum o zamiarze władz uczelni. Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie jako największa w świecie instytucja kultury zajmująca się językiem kaszubskim stanowczo sprzeciwia się zamiarowi zamknięcia etnofilologii kaszubskiej! - grzmiał dyrektor Fopke.
Jego zdaniem, etnofilologia kaszubska to ukoronowanie wieloletnich dążeń społeczności kaszubskiej do stworzenia programu studiów opartych na jedynym języku regionalnym w Polsce.
Tymczasem problem naboru na etnofilologię kaszubską został poruszony także podczas wczorajszej porannej inauguracji Diversity Festival, wydarzenia, które współorganizuje Klub Studencki Pomorania i na które zjechali do Gdańska przedstawiciele grup etnicznych z całej Europy. Paneliści zgodnie przyznali, że po etnofilologii o pracę nie ma się co martwić.
- Potrzebujemy około 10 absolwentów etnofilologii rocznie. Rynek pracy natychmiast ich wchłonie - zapewniał podczas debaty Łukasz Grzędzicki, wiceprezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
monika.jankowska@polskapress.pl