To idzie młodość, czyli kto doradza w gabinetach
Gabinety polityczne ministrów zawsze wzbudzają zainteresowanie, a nierzadko nawet kontrowersje. Najczęściej pracują w nich ludzie blisko związani z partią, ale są też niespodzianki
Policzyliśmy: w gabinetach politycznych rządu Beaty Szydło pracują 102 osoby. To najwięcej od 1996 r., gdy powstała instytucja gabinetu politycznego. W rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz doradców i asystentów politycznych było od 78 do 90.
Niekiedy dobór ludzi jest ciekawy. Np. szefem gabinetu politycznego Witolda Waszczykowskiego, szefa dyplomacji, jest Jan Parys, były minister obrony. W gabinecie Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości, jest Sebastian Kaleta, który wcześniej pracował w kancelarii adwokackiej „Studnicki, Płeszka, Ćwiąkalski, Górski”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że udziałowcy krakowskiej kancelarii są ostrymi krytykami Ziobry. Na sześciu doradców ministra skarbu Dawida Jackiewicza czworo ma za sobą pracę w biurze europosła... Jackiewicza.
Generalnie jednak w charakterze osób, które w teorii mają doradzać najważniejszym osobom w państwie, są zatrudniani ludzie młodzi lub starsi, ale bez żadnych lub istotnych osiągnięć zawodowych. Przeważają osoby mające ścisłe związki z PiS, np. pracę w klubie parlamentarnym tej partii lub w biurach jej posłów. Palce jednej ręki wystarczą, by podać nazwiska tych doradców politycznych, którzy prowadzili działalność gospodarczą.
Najmłodsza jest Karolina Olejak, 21-latka pracująca w gabinecie politycznym Anny Strężyńskiej, ministra cyfryzacji.
Konieczność likwidacji gabinetów politycznych zapowiadało każde stronnictwo, ale zanim doszło do władzy. Teraz realizacji takiego rozwiązania domaga się Kukiz’15. W tym celu formacja ta zgłosiła nawet projekt ustawy. W uzasadnieniu jest mowa o tym, że w ten sposób uratuje się 500 mln zł rocznie. Kukiz’15 podaje prawidłową kwotę rocznych opłat z budżetu państwa na działalność gabinetów politycznych, lecz kompletnie z sufitu podaje, że pracuje w nich 10 tys. doradców i asystentów. To gruba przesada, choć z drugiej strony zapomina się, że swoje gabinety z reguły mają też wojewodowie i wicewojewodowie. Również prezydentom miast, burmistrzom i wójtom prawo pozwala zatrudnić doradców i asystentów politycznych.
Politycy Kukiz’15 wytykają PiS, że wiele razy partia ta deklarowała, iż w razie dojścia do rządów zlikwiduje tę instytucję. Niedawno Beata Kempa, szefowa kancelarii szefowej rządu, zapowiedziała, że gabinety polityczne znikną, ale za jakiś czas.
Najwięcej, bo 21 doradców i asystentów, zatrudnia kancelaria premier Beaty Szydło. Gdy szefem rządu był Kazimierz Marcinkiewicz, w jego kancelarii na takich posadach było 13 osób. Dziewięć osób w gabinecie politycznym zatrudnia Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju. Po sześć - troje ministrów: Dawid Jackiewicz w resorcie skarbu, Krzysztof Jurgiel (rolnictwo) i Anna Strężyńska (cyfryzacja). Takie postępowanie jest sprzeczne z kodeksem prezydenckim autorstwa Lecha Kaczyńskiego. Czytamy w nim: „Każdy z ministrów może powołać co najwyżej pięciu doradców”.
W pięciu ministerstwach jest po pięć osób w gabinetach politycznych, w tym w resorcie nauki. Stojący na jego czele Jarosław Gowin nie podał informacji o osobach zatrudnionych w jego gabinecie politycznym, choć akurat wśród jego doradców są fachowcy, jak np. Grzegorz Kądzielawski, szef gabinetu ministra Gowina, wykładowca prawa na Uczelni Łazarskiego i na Politechnice Warszawskiej, radny sejmiku małopolskiego.
W 21-osobowym gabinecie politycznym w kancelarii premiera 15 osób w ostatnich trzech latach pracowało na etatach w PiS, w biurach posłów tej partii albo na rzecz kampanii Andrzeja Dudy.
Wśród nich najmłodszy jest 22-letni student Piotr Mazurek, a najstarszy to 68-latek. Głównymi doradcami premier Szydło są: Anna Plakwicz i Piotr Matczuk. O obojgu wiadomo jedynie, że wcześniej pracowali w klubie PiS. Piotr Gliński, wicepremier i minister kultury ma czworo doradców, w tym dwoje (Agnieszkę Tymińską i Mateusza Adamkowskiego), którzy ostatnio pracowali w spółce Srebrna, związanej z PiS. Z grupy medialnej Polska Press do gabinetu ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka trafił Piotr Jasina. 25-letni Bartłomiej Misiewicz, zanim został szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, kierował biurem Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej. Pracował też niedawno w aptece „Aronia”.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł słucha młodych ludzi. W jego gabinecie politycznym pracę znaleźli bowiem: 24-latek Jakub Banaszek, radny warszawskiej dzielnicy Ochota, 30-letni Maciej Binkowski, który trafił do resortu zdrowia z biura senatorskiego Beaty Gosiewskiej oraz 25-letni Tomasz Matynia, specjalista od reklamy. Na młodych stawia też szefowa resortu pracy Elżbieta Rafalska. W gabinecie politycznym zatrudniła 23-latka Pawła Ludniewskiego, który wcześniej pracował w jej biurze poselskim oraz niewiele starszą Ewelinę Steczkowską.
Jakie są wynagrodzenia? Szef gabinetu politycznego premiera zarabia ok. 10 tys. zł brutto, a wicepremiera - 8,5 tys. zł. Szef gabinetu politycznego ministra może liczyć na ok. 8 tys. zł. Wynagrodzenie zasadnicze doradców wynosi 4,3 tys. zł - 5,3 tys. zł. Asystenci polityczni muszą zadowolić się ok. 3,1 tys. zł.
Autor: Włodzimierz Knap