O udziale w ćwiczeniach „Anakonda” i tworzeniu struktur obrony tetytorialnej, opowiada Arkadiusz Sliwiński z Jednostki Strzeleckiej 3006 w Nowej Soli.
- Ponoć „Anakonda” to pierwsze manewry po roku 1989, w których brały udział również organizacje proobronne.
- Szczerze mówiąc, to chyba pierwsze w historii takie manewry, albo przynajmniej pierwsze od II wojny światowej. Bo przez cały okres komuny takie coś, jak my tu teraz mamy, w ogóle nie funkcjonowało. A na fali tego całego nurtu i też strachu przed Rosją, takie organizacje jak nasza zostały dostrzeżone, a wraz z ostatnią zmianą rządu jeszcze bardziej się to wszystko nasila. Więc wrzucono nas w „Anakondę” w ramach takiego... sprawdzenia. My na to mówimy „pierwsza randka” z wojskami operacyjnymi.
- I jak? Randka była udana?
- Udana, tak! Chyba będą następne. Dzięki organizacji obronanarodowa.pl, która wiedzie prym w Polsce, jeśli chodzi o kontakty z wojskiem, udało się wystawić kilka kompanii na terenie całego kraju.
- Dobrze pamiętam, że w sumie było to 500 osób z całego kraju, a 14 z Nowej Soli?
- Tak, nasi strzelcy ćwiczyli w ramach lubuskiej kompanii na poligonie w Białej Górze.
- Pamiętam, że gdy w tamtym roku spotkaliśmy się na manewrach w Kiełczu, wiele osób podkreślało, że takie ćwiczenia mają promować ideę utworzenia w Polsce struktur obrony terytorialnej. Rozumiem, że to wszystko co się ostatnio dzieje, też poniekąd zmierza ku temu celowi?
- Tak! I mogę już oficjalnie potwierdzić, że nasza jednostka będzie jedną z pierwszych, która wejdzie w te struktury.
- Rozumiem więc, że w sprawie utworzenia obrony terytorialnej zapadły już jakieś konkretne decyzje?
- Konkrety są takie, że zapadła decyzja o utworzeniu tzrech brygad obrany terytorialnej na wschodzie. 30 czerwca zakończy się pierwszy w ostatnich czasach pobór na roczny kurs oficerski, właśnie stricte na oficerów do obrony terytorialnej. Lada dzień ma być też wyznaczony dowódca tych wojsk, został już utworzony wydział szkolenia.
- Widzę, że to się bardzo szybko nakręca!
- We wrześniu tego roku ma ruszyć nabór do tych brygad na wschód, a do 2020 mają być też brygady na zachodzie. Z tego co wiem, na województwo lubuskie przypadnie jedna brygada.
- I wy też w skład tej brygady wejdziecie?
Tak. Mamy u siebie młodych podoficerów, którzy skończyli kursy, mamy żołnierzy szeregowych, którzy też robią kursy wojskowe i będą chcieli wejść w ten system. Od nas, z Nowej Soli na to całe przedsięwzięcie szykuje się ok. 30 osób.
- To chyba sporo?
To dwie trzecie stanu naszej jednostki. Różne organizaje w Polsce chwalą się ilościami. Jedni mają 50, inni 70 albo i 200. Ale jak trzeba prawdziwych ludzi do pracy, wyszkolonych na tym samym poziomie, to potem mają problem. A ja mam u siebie 30 osób, które stanowią jeden, zwarty pododdział.
- Czyli wolicie iść w jakość, nie w ilość.
- Tak, u nas jest bardzo ciężki system dostania się i przetrwania pierwszego roku, ale to skutkuje właśnie tym, że na „Anakondę” pojechało 14. A to przecież są osoby, które pracują, mają rodziny i tak dalej...
- Wracając do „Anakondy” - jak wrażenia po międzynarodowej współpracy?
- Bardzo dobre! Generalnie to było spotkanie z szeregowymi żołnierzami, bo zazwyczaj widujemy się z jakimiś oficerami. A to było takie kilka dni wspólnego funkcjonowania. Na początku były spojrzenia pełne zaciekawienia, a potem, jak już wszyscy się poznali, reakcje były bardzo pozytywne.
- Dziękuję.