To będzie armagedon - tak o sieci szpitali mówi b. minister zdrowia [wideo]
Obecny szef tego resortu Konstanty Radziwiłł zapewnia, że da ona lecznicom stabilność, a pacjentom szanse na szybsze leczenie.
Ogłoszenie wykazów lecznic, które od 1 października będą tworzyć tzw. system podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń zdrowotnych jeszcze niczego nie zmieniło w rodzimej służbie zdrowia.
Co najwyżej upoważnia do stwierdzenia, że to, czego nie zrobił prof. Zbigniew Religa, w latach 2005-2007 minister zdrowia (w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego), udało się Radziwiłłowi. Wcześniejsze ekipy do sieci też się przymierzały, ale bez efektów.
Przypomnę - Arłukowicz kierował resortem zdrowia przez cztery lata. Postawiony pod ścianą przez swojego pryncypała, premiera Donalda Tuska (chodziło o skrócenie kolejek) zaistniał w najnowszej historii wprowadzeniem dwóch pakietów: onkologicznego i do lekarzy specjalistów. Los drugiego nie jest w ogóle znany, pierwszy działa, choć o odtrąbieniu sukcesu mowy nie ma.
Z kolei obecny minister zdrowia zrobił to, co partia kazała (reformy w ochronie zdrowia były w programie wyborczym PiS). Trudne to nie było, wszak jest jeden istotny szczegół, który odróżnia obecny rząd od poprzednich. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma przewagę w Sejmie i przegłosowuje swoje projekty bez problemu, nie bacząc na „totalną krytykę totalnej opozycji”.
Inną sprawą jest to, czy sieć szpitali - sztandarowa reforma tworząca podwaliny pod Narodową Służbę Zdrowia wyjdzie Polakom na zdrowie. Bo rzeczywistość jest więcej niż dramatyczna.
- Może mi pani przeczytać, ile ten makaron kosztuje. Mam zaćmę, a na operacją poczekam dwa lata - starsza pani napotkana w osiedlowym sklepie nie pozostawia suchej nitki na służbie zdrowia.
Tymczasem pierwszy wolny termin na operację zaćmy w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu to czerwiec 2021 roku! (w tej lecznicy kolejka jest najdłuższa w regionie). Maj 2025 roku! Taki termin wyznacza pacjentom wymagającym wymiany stawu biodrowego (zabieg endoprotezoplastyki) Nowy Szpital w Świeciu. Rekord rekordów zanotował oddział neurochirurgii w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu - tu pacjenci rejestrowani są na styczeń 2026 r.
Tych kilka przykładów pokazuje, jakie dramaty przeżywają pacjenci. Unaocznia też klęskę publicznej służby zdrowia. Może więc przeciwnicy sieci szpitali powinni milczeć?
Kiedy projekt powstawał, premier Szydło mówiła:
Mamy do wyboru - albo podejmujemy niełatwą reformę, albo nie robimy nic i betonujemy system, który w bardzo wielu obszarach zaczyna być już po prostu patologiczny.
Wtórował jej minister Radziwiłł: - W mętnej wodzie, która powstała w systemie ochrony zdrowia, na tle biedy publicznych jednostek, które są ważne dla każdego z nas, wyrosły fortuny. Mam nieprzeparte wrażenie, że ci, którzy atakują sieć szpitali, bronią tych, którzy robią ciemne interesy kosztem publicznych lecznic.
Chciałoby się powiedzieć, że coś jest na rzeczy. Do degustowania finansowego tortu, którego dysponentem od 2003 r. jest NFZ, zasiada coraz większa liczba konsumentów (czytaj: placówek medycznych). Wiele osób, w tym także znawcy systemu ochrony zdrowia, od dawna wskazywało na „niebezpieczny trend rozmieniania budżetu NFZ na drobne”.
- Zbiera się grupa lekarzy, biorą kredyty, otwierają lecznicę i z mety czynią starania, by załapać się na kontrakt z Funduszem. Część usług sprzedawana jest dobrze sytuowanym pacjentom, dla biednych są kolejki w ramach umowy z NFZ. Czy tak być powinno? Czy to moralnie dopuszczalne? - pyta lekarz (z publicznego szpitala), który woli zachować anonimowość.
Aby okiełznać wolny rynek w ochronie zdrowia, w 2015 r. powołano w kraju wojewódzkie rady do spraw potrzeb zdrowotnych.
- Chodzi o to, byśmy wreszcie policzyli, jakim majątkiem dysponuje służba zdrowia w regionach, czego jest za dużo lub za mało - mówił przed dwoma laty Wiesław Kiełbasiński, b. szef Kujawsko-Pomorskiego NFZ, obecnie dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu.
Wiosną tego roku Kiełbasiński mówił: - Przypomnę, że ideą utworzenia sieci jest zapewnienie podstawowego bezpieczeństwa pacjentom w zdarzeniach nagłych.
Jeśli utworzenie sieci miało być sposobem na niekontrolowane mnożenie się placówek, które „wyjadają konfitury” z kasy NFZ, to poniekąd to się udało.
- Poza siecią znalazło się 26 jednostek tzw. szpitalnych. Są to niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, które mają - z wyjątkiem dwóch - zakontraktowane świadczenia w trybie planowym lub jednodniowym i nie mają izby przyjęć - wyjaśniała 29 czerwca, na specjalnej konferencji prasowej Elżbieta Kasprowicz, dyrektor oddziału wojewódzkiego NFZ w Bydgoszczy.
Zapowiedziała, że każda z nich może stanąć do konkursu (mają być ogłoszone jeszcze w tym miesiącu). W puli jest 7 proc. pieniędzy przeznaczonych na lecznictwo szpitalne. Reszta - 93 proc. - trafi do sieciowych szpitali w postaci ryczałtu.
Zastanawiam się, jak zapowiedź przeprowadzenia konkursu i dopuszczenia do publicznych pieniędzy prywatnych lecznic ma się do słów prezesa Kaczyńskiego, które padły na kongresie PiS w Przysusze. To tam lider rządzącej partii mówił: „Chodzi o to (w stworzeniu sieci - przyp. red.), żeby ten ogromny wyciek środków publicznych, których i tak jest za mało, został powstrzymany”!
Jeszcze przed ogłoszeniem wykazów sieciowych lecznic od prof. Stanisława Molskiego, twórcy Szpitala Eskulap - Centrum Leczenia Chorób Naczyń i Serca w Osielsku, usłyszałam: - Nie obawiam się tego, że będziemy poza siecią. Ostatnie lata pokazują, że Polacy inwestują w zdrowie. Gros naszych pacjentów wybiera płatne świadczenia.
Najnowsze badania rynku kredytowego pokazują, że najczęściej Polacy biorą pożyczki na sfinansowanie zabiegów stomatologicznych, operacje plastyczne i okulistyczne. A propos okulistyki. W województwie jest 18 placówek, w których przeprowadzane są zabiegi usunięcia zaćmy. Dziesięć z nich to lecznice prywatne. Źle się stało, gdyby musiały przyjmować tylko pacjentów dysponujących sporą gotówką (ilu takich jest wśród osób starszych?). Wtedy kolejka tych, którzy czekają na zbieg w ramach ubezpieczenia, jeszcze by się wydłużyła. To oczywiste.
Minister uspokaja: - Jeśli szpital nie znalazł się w sieci, to pacjenci zapisani w tej lecznicy na listach oczekujących będą dopisywani do listy w innej placówce, z zachowaniem terminu, a nie trafią na koniec kolejki.
Trzeba zapytać: jak to możliwe? Jeśli w jakiejś lecznicy na operację zaćmy zapisanych jest jednego dnia 8 pacjentów, to czy można zoperować np. 12? Szpital będzie miał na to pieniądze? A co z personelem?
Już wiosną z gmachu przy ul. Miodowej (siedziba ministerstwa zdrowia) wychodziły nieoficjalne informacje o dodatkowych 2 mld zł na lecznictwo szpitalne w tym roku. Do tej pory nie wiadomo, z jakimi budżetami - po 1 października - rozpoczną nowe życie. Wiadomo natomiast, że w 2018 r. budżet NFZ ma wynieść aż 77 mld zł, czyli ponad 4 mld zł więcej niż w tym roku.
Sieć wprowadza także zmiany w nocnej i świątecznej opiece. Jak wielokrotnie zapewniał Radziwiłł, mają się skończyć „koszmarne kolejki w SOR-ach i izbach przyjęć”. Nic jednak nie wskazuje na to, że będzie normalnie. Przy najbardziej obleganych bydgoskich SOR-ach , w obu szpitalach uniwersyteckich, poradnie z nocną i świąteczną opieką nie powstaną. Tak zdecydował ustawodawca.