Tiki-taka do lamusa [wideo]
Madryt stolicą mistrzów! - piszą z dumą hiszpańskie dzienniki. Real po raz 14. zagra w finale tych rozgrywek; Atletico dostąpi zaszczytu trzeci raz.
Raduje się piłkarska Hiszpania i pokazuje reszcie futolowej Europy, gdzie jest miejsce ich klubów. I znów najlepiej w piłkę gra się w Hiszpanii, choć do głosu doszedł nowy styl.
Kres wyznawców klepania
Czy sposób gry zwany tiki-taką, który rozpropagował Pep Guardiola, najpierw w Barcelonie, ostatnio w Bayernie, przechodzi do historii? Po wynikach, jakie osiągnęły Barcelona (wyeliminowana przez Atletico w 1/4 finału) i Bayern Monachium (porażka z Atletico w półfinale) należy tak sądzić. Dziś klepanie piłki jest już passe (niemodne). Znaleziono inne, skuteczniejsze sposoby pokonania przeciwnika. Przez... cierpienie (!).
Utrzymywanie się przy piłce, wymienianie podań dziesiątki, a nawet setki razy, to archaizm. Zwycięstwa osiąga się w grze średnim pressingiem, zakładając w odpowiedniej odległości obronne zasieki. Można cierpieć długimi fragmentami, ale wystarczą jedno czy dwa szybkie wyjścia z piłką z własnej połowy, zakończone golem.
"To boli", "Czujemy się oszukani", "Zawiodła skuteczność". Bayern po odpadnięciu z LM
DE RTL TV
Po słabym spotkaniu i bezbramkowym remisie w Manchesterze, kibice spodziewali się wielkiego, otwartego rewanżu na Santiago Bernabeu. Tak jednak nie było. O awansie Realu zadecydował jeden gol w pierwszej połowie. Gol samobójczy, choć wciąż wokół uderzenia Bale‘a i interwencji Fernando są kontrowersje. Gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie, ale albo brakowało celności, albo czujny był Joe Hart. Także „Obywatele” bliscy byli wyrównania (i awansu), lecz trudno o sukces, jeżeli nie oddaje się celnego strzału. Poza tym na tle Realu drużyna z City nie miała żadnych piłkarskich argumentów.
Gorzkie zwycięstwo
W Hiszpanii euforia, a w Niemczech smutek i niedowierzanie. Bayern trzeci raz z rzędu nie przebrnął przez półfinał. I sam sobie jest winien.
Filozofia gry, jaką narzucił piłkarzom Pep Guardiola przyniosła mizerne efekty. Komentatorzy zauważyli, że dla Hiszpana był to najważniejszy mecz podczas trzyletniej kadencji w Monachium. Wiadomo, że od przyszłego sezonu obejmie Manchester City. A tylko triumf w Lidze Mistrzów mówi o wielkości klubu i trenera. Zwolennicy Bayernu nie godzą się z prawdą, że drużynie nie uda się już ustrzelić potrójnej korony (Liga Mistrzów, mistrzostwo i puchar Niemiec). Trudno zatem dziwić się dużemu rozczarowaniu.
Tak więc w sobotę 28 maja na Stadio Giuseppe Meazza w Mediolanie w finałowe szranki staną Atletico i Real z Madrytu. Los Colchoneros zapragną zapewne rewanżu za porażkę 1:4 z „Królewskimi” w finale sezonu 2013/14.
Tomasz Malinowski