Test na przyzwoitość władzy. Ironia koronawirusa: Polacy cierpią i coraz częściej widzą liderów PiS w roli Jaruzelskiego, Kiszczaka, Urbana
Kazimiera, 77-letnia mieszkanka Nowej Huty, sponsorka Radia Maryja, od lat wierzyła w to, co mówi Jarosław Kaczyński. Ale w ostatnią środę jej wiara przeszła dramatyczne załamanie. Hutą wstrząsnęła wieść, że miejscowy listonosz ma koronawirusa i kwarantannie poddano 71 pocztowców, mających z nim styczność. Lokalsi zaczęli gorączkowo pytać, co z mieszkańcami, których odwiedził ów listonosz oraz inni listonosze, potencjalnie zarażeni. Nieoczekiwanej odpowiedzi udzielił im Ryszard Terlecki: wybory 10 maja odbędą się „normalnie”, bez lokali wyborczych i urn, a kluczową rolę odegrają w nich – listonosze!
Urzędy pocztowe trzeci tydzień nie działają normalnie, podobnie jak sklepy (choć prezydent Duda twierdzi inaczej). By zwiększyć bezpieczeństwo i zmniejszyć uciążliwości, sieci handlowe wydłużają godziny pracy. Państwowa poczta zrobiła dokładnie odwrotnie: ograniczyła czas pracy, wydłużając kolejki. Oficjalnie – dla bezpieczeństwa! Tak naprawdę brakuje jej ludzi: wielu poszło na zwolnienia, część siedzi z dziećmi, próbując zastąpić nauczycieli państwowej szkoły. Listonosze, którzy jeszcze się ostali, informują nas codziennie o swoim strachu i nędznych zabezpieczeniach.
Mimo to my, obywatele, po środowej naradzie na Nowogrodzkiej, dowiadujemy się, że właśnie listonosze mają zanieść karty wyborcze do domów 30 milionów Polaków, a potem je stamtąd odebrać. Liczeniem głosów (po dwutygodniowej kwarantannie kart?) zajmą się członkowie speckomisji, czyli – wobec powszechnego już buntu samorządowców, którzy wolą wspierać przedsiębiorców i ich pracowników, a nie organizować teraz wybory! – zapewne wyznaczeni przez PiS komisarze policyjni i wojskowi.
Skojarzenia narzucają się same, więc Polacy sypią memami nawiązującymi do „Rejsu” (słynna scena z ustalaniem zasad głosowania), „Misia” i „Alternatyw 4”. Czołowi politycy PiS są tu obsadzani – a właściwie sami się obsadzili! – w roli komunistycznych kacyków, hipokrytów i cyników żądnych władzy za wszelką cenę. Lud słyszy w ich głosach echo słów Jaruzelskiego, Kiszczaka, Urbana. Ironia koronawirusa.
Owszem, Kaczyński kazał powtarzać swym ministrom-marionetkom, posłom-papugom i sowicie opłacanym holeckim, że opozycja sprzeciwia się wyborom 10 maja, bo ma beznadziejnych kandydatów i boi się klęski. Ale wszyscy czują, że jest dokładnie odwrotnie: to PiS panicznie boi się, że Andrzej Duda przegra w wyborach, w których wszyscy kandydaci i ich wyborcy będą mieli w miarę równe szanse.
Dziś o równych szansach nie ma mowy. Miliony Polaków drżą o swoje firmy i miejsca pracy. W kwietniu gospodarkę czeka dramat, największy od 30 lat, rządowa tarczka ich nie obroni. Kampanię wyborczą prowadzi tylko człowiek władzy. Zajmuje w TVP opłacanej przez wszystkich wyborców całe godziny – w roli męża i tarczy. Jego rywalom TVP poświęca 40 sekund – po to, by ich spałować jako zdrajców i zboków. Taka kampania to szyderstwo z Polaków i podstawowych zasad demokracji, przypominające już nie tyle czasy Gierka, co Bieruta. Tymczasem wybory winny być demokracji świętem. Wszyscy powinniśmy mieć szansę swobodnie wypowiedzieć się, kogo chcemy obsadzić w roli głowy państwa na kolejnych pięć lat. To nie może być "wybór" dokonany w atmosferze powszechnego lęku i jeszcze - nie daj Bóg - pod kolbami.
Kaczyński i jego ślepi (to dobre słowo) wyznawcy brną jednak w tę hucpę. Suweren reaguje na to smutnymi wpisami typu: „Czas okupacji. Antyspołeczne zaburzenia osobowości rządzących pochłaniają więcej ofiar niż koronawirus” i memami-wizjami, w których całkiem już siwy premier Mateusz Morawiecki rzecze: „Jeszcze parę lat i będziemy mogli poluzować kwarantannę”.
Rogata, nie znosząca deptania wolności, polska dusza znów jest na wojnie partyzanckiej - przeciwko niegodziwej władzy. Ta dusza obudziła się nawet w wiernej dotąd Kazimierze z Huty. Społeczny test na przyzwoitość PiS trwa. I może to być test ostateczny.