Terytorialsi nie mają lekko na szkoleniu, ale przez to pracują na swoją opinię
Na początku zobaczyłem w Internecie ogłoszenie o „Terytorialsach”: wojsko i przygoda, a do tego walor patriotyczny i niezłe perspektywy rozwoju. Krótkie filmiki dotyczące szkolenia, nowoczesne wyposażenie, broń - spodobało mi się. Zapytałem żonę, co by powiedziała na to, żebym się zgłosił. Powiedziała - spełniaj się, idź. Zaprosiłem dwoje przyjaciół i zgłosiliśmy się w trójkę...
Rawiczanin, Mateusz Wolny, pracuje w firmie produkującej wyposażenie wagonów. Gdy w pracy powiedział, że chciałby wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej, spotkał się z uznaniem. Pracodawca powiedział nawet do współpracowników, że to dzięki takim żołnierzom, w czasie zagrożenia - czy to wojną, czy klęską żywiołową, inni będą mieli większe szanse na uratowanie życia, dostaną niezbędną pomoc.
- Najpierw złożyłem wizytę w Wojskowej Komendzie Uzupełnień, później odebrałem wezwanie na naszą pierwszą „szesnastkę”, czyli intensywne szesnastodniowe szkolenie wojskowe - opowiada Mateusz Wolny. - I tak przed bramą leszczyńskiego batalionu spotkałem się na wcieleniu z podobnymi mi ludźmi, którzy chcieli sprawdzić się w służbie dla kraju…
- ...Ludźmi w różnym wieku, z różnych środowisk, z różnymi pasjami, zdeterminowanymi, ochotnikami, gotowymi na wyzwanie – dodaje Anna Szymaniak, rzecznik 12. Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej.
- Sama przyszłam do Brygady ze środowiska akademickiego, i po czterech miesiącach pracy zgłosiłam się na tę pierwszą w historii Wielkopolski „szesnastkę”, by lepiej rozumieć tych, których reprezentuję! Przy okazji spełniłam swoje wieloletnie marzenie i przekonałam się na własnej skórze, co to znaczy nosić mundur. A jak jest w wojsku? Sprawiedliwie, bez taryfy ulgowej i podziału na kobiety i mężczyzn.
- mówi Anna Szymaniak. - Dlatego z bronią, ekwipunkiem, całym wyposażeniem bojowym, ważącymi w sumie około 30 kilogramów, jak każdy żołnierz uczestniczyłam w podstawowym szkoleniu w strukturach wojsk obrony terytorialnej. Wróciłam. Zaskoczona. Zmęczona. Zahartowana. Mocniejsza. Powinnam też powiedzieć: wyszkolona. Ale tego nie powiem, bo „16-nastka” to dopiero preludium do trzyletniego procesu, w ramach którego będziemy poszerzać swoje umiejętności - zaznacza.
Jak przyznają żołnierze, na tym pierwszym szkoleniu było ciężko... a nawet ekstremalnie ciężko.
- Nie tylko intensywny plan szkoleniowy dawał nam się we znaki, ale przede wszystkim pogoda, rzecz by można: afrykańska - wspomina Anna Szymaniak - 36 stopni w cieniu o poranku szybko stało się meteorologiczną normą, do której musieliśmy się przyzwyczaić, i na warunkach której budowaliśmy swoją siłę. Nie tylko siłę mięśni, ale i umysłu, który działał zupełnie inaczej pod powłoką potu…
Jak często muszą się szkolić terytorialsi i jak łączą to z pracą zawodową? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień