Terytorialsi nie mają lekko na szkoleniu, ale przez to pracują na swoją opinię

Czytaj dalej
Fot. WOT
Grzegorz Okoński

Terytorialsi nie mają lekko na szkoleniu, ale przez to pracują na swoją opinię

Grzegorz Okoński

Na początku zobaczyłem w Internecie ogłoszenie o „Terytorialsach”: wojsko i przygoda, a do tego walor patriotyczny i niezłe perspektywy rozwoju. Krótkie filmiki dotyczące szkolenia, nowoczesne wyposażenie, broń - spodobało mi się. Zapytałem żonę, co by powiedziała na to, żebym się zgłosił. Powiedziała - spełniaj się, idź. Zaprosiłem dwoje przyjaciół i zgłosiliśmy się w trójkę...

Rawiczanin, Mateusz Wolny, pracuje w firmie produkującej wyposażenie wagonów. Gdy w pracy powiedział, że chciałby wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej, spotkał się z uznaniem. Pracodawca powiedział nawet do współpracowników, że to dzięki takim żołnierzom, w czasie zagrożenia - czy to wojną, czy klęską żywiołową, inni będą mieli większe szanse na uratowanie życia, dostaną niezbędną pomoc.

- Najpierw złożyłem wizytę w Wojskowej Komendzie Uzupełnień, później odebrałem wezwanie na naszą pierwszą „szesnastkę”, czyli intensywne szesnastodniowe szkolenie wojskowe - opowiada Mateusz Wolny. - I tak przed bramą leszczyńskiego batalionu spotkałem się na wcieleniu z podobnymi mi ludźmi, którzy chcieli sprawdzić się w służbie dla kraju…

- ...Ludźmi w różnym wieku, z różnych środowisk, z różnymi pasjami, zdeterminowanymi, ochotnikami, gotowymi na wyzwanie – dodaje Anna Szymaniak, rzecznik 12. Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

- Sama przyszłam do Brygady ze środowiska akademickiego, i po czterech miesiącach pracy zgłosiłam się na tę pierwszą w historii Wielkopolski „szesnastkę”, by lepiej rozumieć tych, których reprezentuję! Przy okazji spełniłam swoje wieloletnie marzenie i przekonałam się na własnej skórze, co to znaczy nosić mundur. A jak jest w wojsku? Sprawiedliwie, bez taryfy ulgowej i podziału na kobiety i mężczyzn.

- mówi Anna Szymaniak. - Dlatego z bronią, ekwipunkiem, całym wyposażeniem bojowym, ważącymi w sumie około 30 kilogramów, jak każdy żołnierz uczestniczyłam w podstawowym szkoleniu w strukturach wojsk obrony terytorialnej. Wróciłam. Zaskoczona. Zmęczona. Zahartowana. Mocniejsza. Powinnam też powiedzieć: wyszkolona. Ale tego nie powiem, bo „16-nastka” to dopiero preludium do trzyletniego procesu, w ramach którego będziemy poszerzać swoje umiejętności - zaznacza.

Jak przyznają żołnierze, na tym pierwszym szkoleniu było ciężko... a nawet ekstremalnie ciężko.

- Nie tylko intensywny plan szkoleniowy dawał nam się we znaki, ale przede wszystkim pogoda, rzecz by można: afrykańska - wspomina Anna Szymaniak - 36 stopni w cieniu o poranku szybko stało się meteorologiczną normą, do której musieliśmy się przyzwyczaić, i na warunkach której budowaliśmy swoją siłę. Nie tylko siłę mięśni, ale i umysłu, który działał zupełnie inaczej pod powłoką potu…

Jak często muszą się szkolić terytorialsi i jak łączą to z pracą zawodową? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.

Pozostało jeszcze 63% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grzegorz Okoński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.