Rozmowa z dr. KRZYSZTOFEM LIEDLEM, dyrektorem Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, o zamachu w Stambule.
Po sylwestrowym zamachu w Stambule wiadomo, że 2017 rok nie będzie bezpieczniejszy od minionego?
Z analiz i raportów służb wynika, że wraz z sukcesami militarnej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu na terenie Syrii i Iraku będzie wzrastało zagrożenie zamachami w Europie, Turcji czy w Stanach Zjednoczonych. Wynika to stąd, że rozpada się ich niby-państwo, a terroryści przeistaczają się w organizację sieciową mniejszych grup, organizacji czy indywidualnych osób, jak kiedyś al-Kaida. Będą przygotowywać kolejne zamachy, ażeby osiągnąć ten sam efekt propagandowy, psychologiczny, jaki osiągali, kiedy stworzyli kalifat.
Miejsce uderzenia jest przypadkowe? Czy w Stambule łatwiej niż np. w Berlinie?
Nie musimy rozgraniczać zamachów na łatwiejsze czy trudniejsze. Są kraje i rejony bardziej atrakcyjne dla terrorystów. Turcja graniczy z Syrią, w ostatnim czasie mocniej zaangażowała się w ten konflikt, biorąc udział w operacjach wojskowych. Działają też na terenie własnego państwa, odcinając Państwo Islamskie od zaplecza logistycznego.
I toczą wojnę na trzech frontach: w Syrii, Iraku i z Kurdami.
To konglomerat konfliktów, każdy walczy z każdym. Tam są różne interesy, kwestie nie tylko polityczne, ale i kryminalne. Być może w Turcji łatwiej zorganizować zamach, bo graniczą z Syrią, ale jeśli chodzi o Europę, to terroryści po prostu dostosowują taktykę - korzystają z tzw. samotnych wilków czy solo-terrorystów. Takie osoby zradykalizowały się dzięki internetowi, same planują i wykonują zamachy terrorystyczne.
Przed klubem w Stambule była uzbrojona ochrona. Nie zapobiegła zamachowi.
Wprowadzając elementy bezpieczeństwa i ochrony staramy się ograniczyć możliwości terrorystów. Zakładamy, że dzięki ochronie zmniejszy się liczba osób, które sprawnie mogłyby przeprowadzić atak, ale to nie gwarantuje bezpieczeństwa. Terroryści biorą to pod uwagę, kalkulują. Wiedzą, że ochronę muszą zneutralizować w pierwszej kolejności. Klasycznym przykładem takiego działania był Biesłan (2004 rok - przyp. red.). Szkołę ochraniała policja i uzbrojona straż obywatelska rodziców. Czeczeńcy najpierw zabili ochronę, a później dokonali zamachu.
Służby brytyjskie przestrzegają przed możliwością ataków z użyciem broni chemicznej.
Ta informacja nie powinna nas zaskakiwać, ponieważ od kilku lat wiadomo, że terroryści starają się wejść w posiadanie broni masowego rażenia. Mówiły o tym służby, temat wrócił z powstaniem kalifatu w Syrii, która miała broń chemiczną i nie wiemy, co się z nią stało. Nowością jest to, że wysoki rangą funkcjonariusz brytyjskich służb mówi o tym wprost. To dowodzi, z jak dużym poziomem ryzyka mamy do czynienia. Terrorystom opłacałoby się zaatakować taką bronią nawet wtedy, kiedy liczba ofiar nie byłaby większa niż przy konwencjonalnych zamachach. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków psychologicznych takiego ataku.
Co motywuje terrorystów? Religia? A może ona traktowana jest instrumentalnie?
Przypominam, że nie ma jednego terroryzmu. Dziś mamy problem z terroryzmem islamistycznym, a w historii był już lewacki, separatystyczno-narodowościowy, a przyszłość ma należeć do skrajnej prawicy. Za terroryzmem zawsze stoi polityka, bo on jest tylko metodą osiągania celów - za pomocą przemocy. Zgodnie z definicją: jeśli w terroryzmie jest wątek polityczny, cele polityczne, to mamy do czynienia z terroryzmem. Bez polityki, są to działania o charakterze kryminalnym, wtedy mówimy o terrorze kryminalnym.
Religia jest tylko narzędziem wykorzystywanym do indoktrynacji, socjotechniki, manipulacji w całym procesie radykalizacji. Coraz mniej osób dokonuje zamachów ze względów ideologicznych, szczególnie w terroryzmie islamistycznym. Tam jest wyrafinowany proces radykalizacji, oparty na manipulacjach i socjotechnikach. Wykorzystywane są katalizatory indoktrynacji, czyli załamań, traum osób bardziej podatnych na manipulację. W terroryzmie nie ma dziś już miejsca na pierwiastek romantyzmu.
Minęły czasy „Czerwonych Brygad” czy „Czarnego Września”, terroryzm islamistyczny też przeminie?
Terroryzm charakteryzuje się falami. Są okresy, kiedy jest bardziej popularny jako metoda i kiedy jego skuteczność i popularność spada. Ale zawsze jest. Mówimy, że nie mamy dziś do czynienia z ugrupowaniami separatystycznymi czy lewackimi, ale zamach na niemiecką księgarnię, za którym stali prawicowi, faszyzujący nacjonaliści, dowodzi, że one również się zdarzają się. To terroryzm ukierunkowany raczej na symbole, a nie nastawiony na zabicie jak największej liczby osób. Terroryzm już wszedł w nasze życie i będzie go raz mniej, a raz więcej.