Terror "wolności". Mój apel do przeciwników szczepień brzmi prosto: Nie zabijaj, zaszczep się [Kwadratura kuli]
Za to, co głosisz, staniesz przed Trybunałem Wolności razem z Simonem, Horbanem, Niedzielskim i Morawieckim. Będziesz do końca życia pracował w kamieniołomie, a jak się nie poprawisz, to… - pogróżki tej treści dostaję regularnie i masowo, ilekroć napiszę cokolwiek o tzw. antyszczepionkowcach. Podaję w swych publikacjach suche fakty i apeluję do rozumu, ale oni mają swoją równoległą „faktografię” i reagują nerwowo. Wydaje im się, że walczą o wolność, a tymczasem przez ich głupotę i medialny terror umierają ludzie. Pal sześć, gdyby naprawdę żyli w jakimś równoległym świecie, który nie styka się z naszym, ale – jak wiemy – tak nie jest.
Łączenie rzekomo wolnościowych haseł z oporem wobec szczepień nie jest polską specyfiką: identyczne ruchy działają wszędzie, od Ameryki przez Europę po biegun zimna w Ojmiakonie i Suwałkach. Nad Wisłą dodatkowym napędem bojowników jest jednak coś, co można zaobserwować jeszcze tylko na dawnym Dzikim Zachodzie: przekonanie, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Wyszedł głupawy rym (Zachodzie-wojewodzie), ale to, że głupawy i że rym nie jest tu przypadkowe.
Pojawił się kiedyś u mnie z prośbą o interwencję kuriozalny (bo nie nastoletni) wyznawca pseudoliberalnych fantasmagorii Korwina (z którymi sam Korwin żyje w idealnej sprzeczności). Otóż jego sąsiad pobudował sobie fermę futerkowców. – Hałas i śmierdzi – oburzył się. Odwiedziłem go. Faktycznie – smród był przykry. Podreptałem do sąsiada, który okazał się być… identycznym „wolnościowcem”: wykrzyczał, że to jest jego działka i możemy mu skoczyć. A poza tym „sąsiad pali węglem i plastikowymi butelkami i jak mu się zwróciło uwagę, to się śmiał, że to jego dom, jego komin i jego sprawa”.
Spytałem o to antyfuterkowca. Ten odparł, że „węgiel, wiadomo, nie truje”, a zarzut z plastikiem to kłamstwo (choć miał koło kopciucha poukładane worki z PET-ami). Ja mu na to, że węgiel truje. On, że jestem idiotą, bo węgiel to życie. No i żeśmy sobie pogadali. Nie, nie przyznał na odchodne, że pseudoliberalne rojenia Korwina sprawdzają się wyłącznie w felietonach dla mentalnej gimbazy. Wrócił do ich namiętnego czytania, choć rażąco kłóciły się z jego osobistym doświadczeniem. Mimo tu ja wciąż próbuję odwoływać się do resztek rozumu.
Niechaj każdy antyszczepionkowiec wyobrazi sobie, że stoi przed wejściem na basen z bliską osobą (córką, synem, dziewczyną, chłopakiem…), a przed nim żebrak spod sklepu. Uciułał 20 złotych i – a co! – zamiast wydać na dwa mózgotrzepy, przyszedł popływać. Nie wolno? Włazi z tobą do szatni, zrzuca zawszone łachy obok twoich, aromatyzuje pomieszczenie. I taki – nieumyty, obsikany itepe. – włazi do basenu razem z tobą i – dajmy na to – twoją córką. Ty każesz mu się natychmiast umyć. A on na to, że „mycie skraca życie”. I ma cię gdzieś. Trzeba przy tym obiektywnie stwierdzić, że na niemycie są przynajmniej jakieś naukowe argumenty, a na nieprzyjmowanie szczepionek ich nie ma.
No dobra, a gdyby to nie był kloszard, tylko twój ojciec lub brat chory na ebolę, to stanąłbyś/stanęłabyś na barykadzie, by zawalczyć o świętą wolność korzystania przezeń z basenu, restauracji, hotelu, kina, siłowni – bez spełnienia elementarnych warunków? Warunków, czyli zasad, na jakie – jako społeczeństwo, współobywatele – się umówiliśmy? Fundamentalny jest taki, że granicą mej wolności jest wolność innego człowieka. To banał, ale nie każdy go rozumie, nie każdy potrafi, albo chce, wyznaczyć granice. Dlatego mamy społeczne normy oraz przepisy ustanowione przez państwo.
Brak szczepień znacznego odsetka ludzi oznacza przedłużanie pandemii, która zabija codziennie kilkuset Polaków. Grozi także kolejnymi falami zakażeń i zgonów oraz mutowaniem wirusa – groźnym także dla już zaszczepionych. Powrót odry i innych chorób, o których zdążyliśmy w Europie zapomnieć – bośmy się masowo zaszczepili – to robota antyszczepionkowych „bojowników wolności”. Ponieważ, jak widzę po innych wpisach w mediach społecznościowych, wielu z nich uważa się także za „rycerzy Maryi” oraz/lub „dzieci Chrystusa”, mam prosty apel oparty na V przykazaniu: „Nie zabijaj, zaszczep się”.