Aktorka od lat przyjeżdża do Studzienicznej k. Augustowa. Tam odpoczywa. Niedawno odwiedziła Supraśl, Białystok i ich okolice. Zapowiedziała, że nie była to jej ostatnia wizyta, bowiem nasz region i jego mieszkańcy, skradli jej serce.
- W tym roku obchodzi Pani 60-lecie pracy oraz kończy 80 lat.
- Tak i właśnie z tej okazji jestem zapraszana w wiele miejsc. Także do Białegostoku, na Festiwal Gloria, na którym byłam po raz pierwszy. Przyjechałam na zaproszenie pana Aleksandra Teligi, który oprócz tego, że jest wspaniałym bas-barytonem, jest także doskonałym organizatorem, co widać było po zainteresowaniu, jakim cieszył się ten wyjątkowy festiwal. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam w nim uczestniczyć.
-A co sądzi Pani o publiczności?
- Jestem nią oczarowana. Nie często widzi się tylu ludzi, którzy tak wspaniale przyjmują operę i muzykę.
- Nie była to Pani pierwsza wizyta na Podlasiu.
- Od ponad 40 lat jeżdżę w okolice Augustowa, a dokładnie do Studzienicznej. To ukochane miejsce moje i mojego męża. Jednak w Supraślu i w miejscowościach położonych nieopodal byłam po raz pierwszy. Muszę przyznać, że jest to cudowne miejsce. Panuje tam wspaniała atmosfera, a tamtejsze budownictwo jest wprost zachwycające. Podczas wizyty na Podlasiu byłam też w Wasilkowie, Świętej Wodzie i oczywiście w Białymstoku.
- I jak wrażenia?
- Jestem zachwycona podlaskimi krajobrazami. Zresztą w tutejszej przyrodzie zakochaliśmy się z mężem już lata temu. Kiedy na około jest mnóstwo ludzi i hałasu, szukam miejsc, w których mogę się wyciszyć i być blisko natury. To wszystko zapewnia mi właśnie Podlasie.
- Czyli nie będzie to ostatnia Pani wizyta w tych stronach?
- Zdecydowanie nie. Szczególnie teraz kiedy poznałam Podlasie jeszcze z innej strony. Poza tym, jak na razie, spróbowałam kartaczy i tatarskich przysmaków, a chcę posmakować jeszcze innych regionalnych potraw.
- Nigdy nie miała Pani chwili zawahania, nie chciała zmienić profesji?
-Miałam złożone dokumenty na medycynę i do szkoły teatralnej. Jednak wybrałam drugą opcję. Myślę, że gdybym nie była aktorką, byłabym dobrym lekarzem, a to dlatego, że kocham ludzi. Los mi tak ułożył życie, że ani jednego dnia nie byłam bez tzw. etatu, a co za tym idzie, nigdy nie musiałam obawiać się o swoją przyszłość. W moim 60-letnim życiu zawodowym wydeptałam wszystkie ścieżki aktorskie. Grałam w filmach, teatrze, dubbingowałam, pracowałam w radiu, kabarecie i koncertowałam. Cieszę się, że mogłam sprawdzić się w aż tak wielu rolach i za żadną z nich nie otrzymałam złych not. Dlatego nigdy nie żałowałam, decyzji, które podjęłam. Kocham to co robię i dlatego jestem właśnie szczęśliwa.
-Gra pani w filmie i teatrze. Czy dałoby się wybrać, co jest Pani bliższe?
- Nie ma takiej możliwości. Uważam, że podstawą profesji aktorskiej jest teatr. Jeśli się od niego nie zacznie, to droga aktorska będzie niepewna. Ja zaczęłam od teatru, który nauczył mnie wszystkiego - od grania w bajkach takich jak „Królowa śniegu” po „Balladynę”. Wcielałam się w różnorodne role i właśnie to przyczyniło się do tego, że za każdym razem jestem pewna tego, co robię.
- Kiedy wychodzi Pani na scenę, to daje postaci jakąś część siebie?
- Myślę, że każdą rolę, którą się dostaje, należy przefiltrować przez siebie. Trzeba ją przepracować i zastanowić się nad tym, jak mogę prawdziwie wyrazić postać, którą gram. Nawet jeżeli nie postąpiłabym tak jak ona, muszę zastanowić się nad tym, jak bym się zachowała, będąc w jej sytuacji.
Może nie jestem dobrą aktorką, ale z pewnością jestem aktorką prawdziwą. To co mówię i robię jest prawdą. Taka jest właśnie domena mojego aktorstwa. Tak też postępuję poza planem czy sceną. Poza tym, kocham życie oraz ludzi. Uwielbiam się z nimi spotykać i jestem wobec nich otwarta.
To właśnie w moim wieku daje mi taką radość i zastrzyk energii.
- Czy dostrzega Pani różnicę w widzu sprzed 60 lat, a tym obecnym?
- Myślę, że inne były przede wszystkim czasy. Poza tym, ludzie obecnie inaczej przyjmują sztukę, czyli zbyt pospiesznie i na skróty. Filmy z lat 40., 50. czy 60. mają długie sekwencje. A nowsze produkcje są ich praktycznie pozbawione. Teraz, jak jest coś za długie, to nas denerwuje, bo wiedziemy życie, w którym wszystko dzieje się szybko. Za szybko i trochę za byle jak. Poza tym, dawniej młodzi ludzie nie mieli tylu rozrywek co teraz. Przychodzili do teatru i byli w stanie obejrzeć całą „Balladynę”, a teraz publiczność potrafi wyjść w połowie, bo się nudzi. Aby tego uniknąć, sztukę można uwspółcześnić, ale oczywiście do pewnych granic.
- Którą rolę najmilej Pani wspomina?
- Było ich tak dużo i były tak różne, że nie mogę powiedzieć, że trafiła mi się jedna wymarzona. Cieszyłam się z każdej, którą przyszło mi zagrać. Im więcej mogłam z siebie dać, tym więcej dawało mi to radości. Oczywiście nie musiała być to główna rola. Czasem w drugoplanowej rólce można bardzo wiele wyrazić. Poza tym, jest zwykle bardziej wyrazista, dopracowana i dzięki temu to ona częściej zostaje widzom w pamięci niż pierwszoplanowa. Ja nigdy w filmie nie zagrałam głównej roli, a mimo to ludzie mnie pamiętają.
- Co po tak wielu latach na scenie, daje Pani największą satysfakcję?
- To, że po 60 latach jestem zauważalna. Cieszę się, że ludzie chcą mnie słuchać i ciekawi ich moje życie.
- Czy jest coś, o czym Pani marzy?
- Chciałabym mieć tak długo samokontrolę, żeby jak najdłużej móc spotykać się z ludźmi. Kocham ich i to właśnie oni dają mi energię żeby się uśmiechać iść nieustannie do przodu.
Teresa Lipowska urodziła się 1 lipca 1937 roku w Warszawie. Skończyła średnią szkołę muzyczną w klasie fortepianu w Łodzi (1955). W 1957 ukończyła Wydział Aktorski PWSFTviT w Łodzi. W latach 1957-1985 występowała w warszawskim Teatrze Ludowym (od 1975 Nowym). W latach 1985-92 była aktorką Teatru Syrena w Warszawie. Obecnie, na emeryturze, nadal występuje w tym teatrze. Wiele lat związana z kabaretem „Dudek”. Występuje w serialu M jak miłość, jako Barbara Mostowiak.
Życie prywatne
Jej pierwszym mężem był Aleksander Lipowski, z którym rozwiodła się po trzech latach małżeństwa. Za drugim razem poślubiła aktora Tomasza Zaliwskiego, zmarłego w 2006, po 44 latach małżeństwa. Ma z nim syna. Ma dwoje adopcyjnych wnuków. Mieszka na warszawskich Kabatach.
na podst. wikipedia.pl