Teraz będę kibicować Portugalczykom [rozmowa]
Rozmowa z doktorem Dominikiem Antonowiczem, socjologiem z UMK, o meczu Polska - Portugalia widzianym z perspektywy Porto.
Oglądał Pan mecz pośród Portugalczyków?
Oczywiście. Ubrany oczywiście w barwy narodowe, z polskimi emblematami.
Nie obawiał się Pan, że puszczą emocje?
Emocje były kolosalne, ale nastawienie Portugalczyków - niezwykle życzliwe. Praktycznie nigdzie w Porto nie musiałem się niczego obawiać. W Lizbonie polska telewizja pokazywała wywiady z dziesiątkami polskich kibiców, którzy zebrali się na głównym placu. Oglądaliśmy mecz w barze, w którym byliśmy również podczas poprzednich spotkań, jesteśmy więc już rozpoznawani w okolicy jako Polacy, tym bardziej że akurat w Porto nie ma wielu turystów z Polski. Portugalczycy są naprawdę serdecznymi ludźmi, trochę im było przykro, że akurat w tej fazie turnieju jedna z drużyn będzie musiała odpaść. Padło na nas, co bardzo przeżyliśmy. Przeboleć przegraną w otoczeniu, które szaleje ze szczęścia jest znacznie trudniej niż znaleźć się w podobnej sytuacji w Polsce.
Polska nie rozpoczynała tego turnieju jako zespół ze światowej czołówki piłkarskiej. Jakie były oczekiwania w stosunku do czwartkowego spotkania?
Polska nie jest oczywiście drużyną formatu Francji czy Niemiec, których Portugalczycy bardzo się obawiają. Zagraliśmy jednak kilka solidnych meczów i mamy w Portugalii bardzo dobre opinie. Był respekt, zwłaszcza wobec Roberta Lewandowskiego, który dał się we znaki kilku klubom portugalskim. Niepokój powodowało również to, że do tej pory Portugalia nie pokazała na tych mistrzostwach wielkiej piłki. Liczono się z tym, że o wyniku meczu z Polską może zdecydować jedna bramka, dogrywka lub karne. Dlatego mecz oglądano w dużym napięciu. Dobre było natomiast to, że mecz z Polską miał tylko i wyłącznie wymiar sportowy. Nie było w nim żadnych politycznych ani osobistych podtekstów. Dlatego dyskusje dotyczyły wyłącznie tego, czy Portugalczycy będą w stanie zdominować środek pola i czy Lewandowski będzie w stanie uciec Pepe w polu karnym.
Po pierwszych dwóch minutach zapadła cisza w Porto?
Całkowita. To było całkowite niedowierzanie i wściekłość na błędy w obronie. Portugalczycy, jak wszyscy południowcy oglądają mecze bardzo emocjonalnie, żywo wylewając swoje frustracje, zwłaszcza na sędziego. Akurat w tej ostatniej kwestii często się z nimi nie zgadzaliśmy.
Kto został bohaterem meczu?
Oczywiście Sanches, piłkarz rokujący tu ogromne nadzieje. Istnieje oczekiwanie, że odciąży trochę Ronaldo i pozwoli mu odbudować formę, bo największa gwiazda nie pokazała się na tym mistrzostwach z najlepszej strony. Postawa Ronaldo w ogóle budzi tu frustrację - jego zachowanie, niemoc, nieumiejętność dogadania się z zespołem. Od Ronaldo oczekuje się w Portugalii znacznie więcej.
Ma Pan już swojego faworyta?
Owszem, jest nim Belgia. Po tym, co ostatnio pokazała, przedstawia się jako najlepszy z zespołów. Ale kibicować będę Portugalczykom. Chciałbym pocieszyć się tu ich zwycięstwem w Euro.