Teorie spiskowe mówią, że śmierć Dawida Kosteckiego nie była samobójstwem. I wcale nie są takie bezpodstawne
Okrzyknięty nadzieją polskiego pięściarstwa, interkontynentalny mistrz WBA w wadze półciężkiej, młodzieżowy mistrz świata WBC i mistrz kilku innych federacji. Był w drodze na szczyt tej dyscypliny i był już blisko, kiedy runął na dno. W ciemnych interesach nie był dość ostrożny, w życiu jakby żył zasadą, że gwiazdom wolno więcej. Przeceniał przyjaciół, nie doceniał wrogów. Na kilka lat znikł za kratami, dziś znów jest o nim głośno, bo nie do końca jest jasne, czy w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce odebrał sobie życie, czy też życia pozbawili go inni.
Pokusy nieodparte
Trzeba było być mocnym w pięści i karku, żeby wybić się na rzeszowskiej Baldachówce. Kostecki znał ten świat od małego. Skazano go za rozbój, kiedy miał ledwie 17 lat. Trochę go ten epizod otrzeźwił, tym bardziej że odkrył w sobie, że potrafi lać po pyskach, więc wszedł na ring i wspinał się po szczeblach sportowej kariery.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień