Telewizja ma być odbiciem życia - mówi jej szef
Chcę, by telewizja pokazywała problemy lubuskich rodzin - mówi Robert Jałowy, nowy dyrektor lubuskiego oddziału telewizji publicznej.
Dotychczas pracował pan w inspekcji handlowej. Jak zatem zostaje się szefem telewizji bez doświadczenia w mediach elektronicznych?
W ten sposób, jak wszędzie indziej. Czy zostaje się szefem telewizji, czy innego medium, to kandydat jest oceniany jako całość, jako zespół cech.
A pan za jakie cechy został wskazany na dyrektora TVP Gorzów?
Czy ja wiem... Ja jestem człowiekiem dość wszechstronnym. Z mediami współpracowałem w latach 90. Publikowałem felietony w tygodniku „Niedziela”. Jeżeli chodzi o zespół cech, to są nimi: uniwersalność, ciekawość świata, zainteresowanie tym, co się dzieje w mediach.
Jest pan dyrektorem z nadania. To nie jest „rozdawnictwo polityczne”?
Nie rozumiem pytania.
Znam pana jako działacza i radnego PiS. I gdy ta partia dochodzi do władzy, to pan, działacz PiS-u, zostaje szefem telewizji lokalnej. Trudno nie pomyśleć, że jest to wybór polityczny.
To już pytanie nie do mnie. Jak mam udowodnić, że to, iż jestem działaczem PiS, miało lub nie miało wpływu na wybór.
Ale zabiegał pan o to, by zostać szefem telewizji czy też pana tym wyborem zaskoczyli?
Nie, no oczywiście, że zabiegałem. Przyglądając się telewizji, widziałem wiele jej plusów. Widziałem też minusy. Chciałem więc popracować nad telewizją, która mi się zamarzyła.
A jak pan zabiegał? Dzwonił do prezesa TVP Jacka Kurskiego?
Nie, no nie mogę tego ujawniać i spowiadać się z takich rzeczy.
Będzie pan patrzył na telewizję z perspektywy widza?
Dla mnie fundamentalnym kryterium jest atrakcyjność materiału. Można go realizować w taki sposób, aby zaciekawił różne osoby. Nawet jeśli one daną dziedziną się nie interesują. Trzeba zwiększyć oglądalność, bo jeśli nie ma oglądalności, telewizja traci rację bytu. Czasy, gdy emitowanie prostych programów - „radosno-rozrywkowych” - zapewni nam widza, już minęły. Poza tym my nigdy nie prześcigniemy potentatów w prostej rozrywce. Możemy konkurować jedynie ciekawą i dobrze podaną informacją.
To jaka będzie telewizja za pańskich rządów?
Chcę, by była to telewizja, która pokazuje problemy lubuskich rodzin.
Czyli TVP 3 Gorzów będzie informacyjno-interwencyjna?
Nie do końca. Widz poza informacjami chce przecież zobaczyć trochę sportu, trochę wydarzeń społecznych, trochę wydarzeń kulturalnych. Telewizja ma być takim odbiciem życia, a więc zajmować się i problemami rodzin, i edukacją, i zabawą.
Z tym sportem to tak dobrze nie będzie. Żużlowych pojedynków Stali Gorzów i Falubazu Zielona Góra pan przecież nie pokaże. Prawa do nich ma konkurencja.
Jestem na etapie rozmów ze Stalą Gorzów, aby pokazywać program o życiu klubu, tak jak od niedawna jest to już u nas w przypadku koszykarskiego Stelmetu Zielona Góra. Jeśli Falubaz będzie skłonny robić z nami podobny program, to też możemy usiąść do rozmów.
Chce pan podnosić oglądalność, a gdy wieczorem skaczę po kanałach telewizyjnych, to natrafiam u was na telezakupy. To oglądalności nie zwiększy...
Będziemy dążyć do tego, aby przygotowywać więcej materiału, który będzie wypierał telezakupy.
Jest pan radnym w Gorzowie. Zostaje pan w radzie?
Zostaję.
To mnie pan zaskoczył. Co zatem będą mieli robić dziennikarze TVP Gorzów, gdy ich dyrektor będzie odgrywał ważną rolę podczas obrad? Wezmą pana przed kamerę, to spotkają się z zarzutami, że szefa promują.
Ja nigdy nie byłem nadzwyczajnie obecny w mediach i nie widzę powodów, by to się miało zmienić.