Tej nawałnicy nie zapomnimy...
Huragan, który przeszedł nad regionem w nocy z piątku na sobotę zmiótł z powierzchni hektary drzew, uszkodził wiele domów, dróg, linii energetycznych.
Dodajmy, że na Pomorzu i w Wielkopolsce zabił także 6 osób, w tym 2 młode harcerki z Łodzi przebywające na obozie w Suszku koło Chojnic.
Dla wielu mieszkańców trauma się nie skończyła. W takich miejscowościach jak np. Rytel (gmina Czersk) ludziom całkowicie zawalił się świat. Prądu, dachu nad głową i poczucia bezpieczeństwa brakować będzie im jeszcze przez wiele dni. W tych trudnych chwilach tak naprawdę nie zawiedli tylko strażacy i współmieszkańcy. Po trzech dniach obudzili się przedstawiciele rządu. Premier Szydło i minister Błaszczak dopiero wczoraj wizytowali tereny po kataklizmie, a minister Macierewicz łaskawie skierował do pomocy wojsko. Szybciej, bo w poniedziałek, sytuację ratował wojewoda Mikołaj Bogdanowicz, zwołując sztab kryzysowy.
Będzie pomoc finansowa
Efekt huraganu? Ponad 2 tysiące uszkodzonych budynków mieszkalnych, 5 tysięcy interwencji strażaków, 4 miliony metrów sześciennych powalonych drzew. Początkowo bez prądu pozostawało 110 tysięcy gospodarstw domowych, w poniedziałek było ich jeszcze prawie 12 tysięcy. Do najbardziej poszkodowanych 25 gmin trafiło 7 mln zł z MSWiA. - To doraźna pomoc na naprawy podstawowych szkód. Rzeczoznawcy, którzy ruszą w teren ocenią skalę potrzeb i wtedy zostanie uruchomiona dalsza pomoc w kwocie do 20 tysięcy bądź do 100 tysięcy złotych na gospodarstwo domowe w zależności od zniszczeń - przyznał wojewoda.
Duże straty zanotowała Enea. W województwie prądu zostało pozbawionych aż 1141 miejscowości, uszkodzonych było 19 linii wysokiego napięcia, legło też ponad 1100 słupów niskiego i 733 średniego napięcia. Jak zapewnił przedstawiciel firmy, sytuacja jest systematycznie opanowywana, ale najpierw uruchamia się linie wysokie napięcia, później średniego i na koniec niskiego, więc nie do wszystkich dotarł prąd. Poinformowano zaś, że wszystkie drogi są już przejezdne.
Strażacy na medal
Dramatyczną walkę z żywiołem stoczyli nasi strażacy.
Komendant wojewódzki PSP nadbrygadier Janusz Halak poinformował, że od piątku w nocy strażacy podjęli 5 tysięcy interwencji, co stanowi 1/5 rocznej liczby interwencji na przestrzeni ostatnich lat. W regionie 8 osób zostało rannych, w tym 1 ciężko. Podczas akcji ucierpiał jeden ze strażaków.- Skontrolowaliśmy także dziewięć obozowisk zorganizowanych na wolnej przestrzeni pod kątem dróg ewakuacyjnych i dostępu do sieci komórkowej. Nie stwierdziliśmy nieprawidłowości - dodał komendant Halak.
Huragan zniszczył lasy. Najbardziej ucierpiały tereny trzech Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych z: Torunia, Gdańska i Poznania. - Tak ogromnych zniszczeń nie zanotowaliśmy nigdy. Siła szalejącego wiatru była nieprawdopodobna, skala strat jest wciąż jeszcze trudna do opisania - mówi Adam Kwiatkowski, dyrektor RDLP w Gdańsku. - Na razie trudno jest określić straty w zwierzynie. Mamy prawdziwy wyścig z czasem, po nawałnicy nastały upały, zaczyna się zwiększać zagrożenie pożarowe. Większość połamanych drzew to iglaste. Obumarłe igły zaczynają wydzielać olejki eteryczne. To w połączeniu z ogromną suszą stanowić może mieszankę wybuchową. Apelujmy więc o powstrzymanie się od wycieczek i wchodzenia do lasów - dodaje Marcin Naderza, zastępca dyrektora.
Brda niespławna
Przewracające się drzewa zawaliły rzekę Brdę. - Nawałnica poprzewracała mnóstwo drzew do wody, zwłaszcza na wysokości Woziwody. Rzeka jest niespławna zresztą już od Rytla, a to odcinek 21-kilometrowy - mówi Jan Wielgosz, organizator spływów kajakowych. - Dlatego spływy kajakowe na tym odcinku Brdy są teraz niemożliwe. Nawet indywidualne spływanie jest ryzykowane. Zdecydowanie odradzam. Dodaje, że wielu kajakarzy, widząc co się stało i śledząc relacje dziennikarskie na urządzeniach mobilnych, przerwało spływanie. Mieli jednak trudności z wydostaniem się na drogi główne, bo te mniejsze, śródleśne były zawalone drzewami.
Mamy zresztą potwierdzenie: ruch turystyczny (kajakowy) na Brdzie, od zapory w Mylofie do Woziwody został wstrzymany, aż do odwołania. Spływy mogą się odbywać od Gołąbka w dół rzeki.
Harcerz czeka na obóz
- Dzieci są całe i zdrowe zapewnia Kujawsko-Pomorski ZHP. Z kolei regionalny oddział ZHR zakończył już akcję letnią. Opadły też emocje rodziców.
Syn pani Emilii z Bydgoszczy wrócił z pierwszego, harcerskiego obozu. - Był zachwycony. Najbardziej podobało mu się to, że wszystko trzeba było zrobić samodzielnie. Wyjazd był dla niego przeżyciem. Gdy usłyszałam o śmierci harcerek w Suszku, byłam wstrząśnięta. Od razu pomyślałam, że przecież mój syn dopiero co był na takim obozie - mówi pani Emilia.
Podobne myśli krążyły po głowie wielu rodziców. - Wszystkie dzieci są bezpieczne - zapewnia Beata Bardzińska, koordynator Harcerskiej Akcji Letniej Chorą-gwii Kujawsko-Pomorskiej ZHP. - Tylko jeden obóz Hufca Powiat Świecie - został skrócony o 2 dni z powodu braku prądu. Odbywał się on Białej w Borach Tucholskich. Rodzice w niedzielę zabrali dzieci do domu. Poza tym jest spokojnie. Co prawda, ponieśliśmy duże straty materialne, ale najważniejsze jest to, że dzieciom nic się nie stało. Są całe i zdrowe. Nie mamy sygnałów, żeby rodzice zabierali harcerzy do domów. W sumie w naszych obozach wypoczywa 500-600 dzieci.
Kujawsko-Pomorska Chorągiew ZHP największe straty odnotowała w ośrodku w Funce. Zniszczone są też ośrodki w Foluszu, Pólku i Smerzynie. Jednak to nic w porównaniu ze skutkami nawałnicy w Suszku. - Gdy się patrzy na to, co pozostało po tym obozie, można przypuszczać, że tylko dzięki przytomności i umiejętnościom kadry, ta historia nie zakończyła się jeszcze gorzej - dodaje Beata Bardzińska.
Rodzice mówią, że choć martwią się o dzieci, nie będą zabraniać im wyjazdów na obozy. - Wydarzenia w Suszku były nieszczęśliwym wypadkiem. Gdybyśmy myśleli inaczej, to nie powinniśmy w zasadzie wychodzić z domu - podkreśla pani Emilia.
Nakło i Złotniki na trasie
Główne natarcie huraganu szło pasem przez Inowrocław, Bydgoszcz, Chojnice, ale ucierpiały także inne nasze miejscowości.
W powiecie nakielskim odebrano blisko 1200 próśb o pomoc. Wichura uszkodziła 312 budynków, w tym 223 domy mieszkalne. Mimo wsparcia strażaków z Lipna i Rypina w pierwszym dniu akcji oraz dodatkowych wysięgników, które powiat nakielski otrzymał m.in. z Włocławka, Grudziądza i Golubia Dobrzynia - zabezpieczanie uszkodzonych budowli jeszcze się nie zakończyło. - Zostało nam 10 domów mieszkalnych do zabezpieczenia - informował nas wczoraj Roman Kłos, komendant PSP w Nakle.
Nawałnica poczyniła wiele szkód także w północnej części gminy Złotniki Kujawskie w powiecie inowrocławskim. Powalone drzewa, uszkodzenia linii energetycznych, zerwane dachy i uszkodzone budynki gospodarcze - m.in. we wsiach Będzitowo, Będzitówek, Dąbrówka Kujawska, Jordanowo, Lisewo Kościelne, Paczyn i Pęchowo. Dom jednej z rodzin w Bedzitówku został poważnie uszkodzony i wymaga odbudowy. Powołana przez wójta gminy Witolda Cybulskiego komisja szacuje straty.
Wszyscy pomagają
Strażacy z powiatu świeckiego mieli 135 interwencji. - Nawałnica tylko liznęła Osie, ale była bardzo blisko, bo Suszek leży na wysokości Tlenia - mówi kpt. Tomasz Sadecki z KP PSP w Świeciu. Jego koledzy, w sumie 6 zastępów, pojechali pomagać pod Tu-cholę. Zabrali ze sobą podnośnik.
Działo się też w Grudziądzu. - Wstępnie straty oszacowaliśmy na około 80 tys. zł - mówi st. kpt. Paweł Korgol, rzecznik prasowy Straży Pożarnej. Jak informują grudziądzcy strażacy, w całym 2016 r. odnotowano 254 akcje związane z usuwaniem skutków burz, podczas gdy w tym do 13 sierpnia podejmowano 311 interwencji. - Dwa nasze wozy bojowe, jeden z podnośnikiem, a drugi z agregatem prądotwórczym pojechały w rejony powiatu chojnickiego wspierać tamtejszych strażaków - dodaje Korgol.
Jak informuje kpt. Aleksandra Starowicz, rzecznik KM PSP w Bydgoszczy, strażacy w mieście i powiecie byli wzywani do blisko 900 zdarzeń. - Najczęściej wyjeżdżaliśmy do powalonych drzew czy połamanych konarów oraz uszkodzonych budynków, których zanotowaliśmy 170 - informuje kpt. Starowicz. Na terenie Bydgoszczy i powiatu było też sporo zgłoszeń związanych z awariami energetycznymi, wodociągowymi czy telefonicznymi.
Adam Dudziak, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego ratusza, przyznaje, że zgłoszeń dotyczących skutków ostatniej nawałnicy było 3-krotnie więcej niż zwykle. Sam był już w pracy w sobotni ranek. Początkowo planowano bowiem umieścić grupę harcerzy z Suszka właśnie w Bydgoszczy. - Mieliśmy nawet przygotowanych 140 miejsc w hali Łuczniczka, ale ostatecznie plany się zmieniły - mówi Dudziak.
W Bydgoszczy udało się uniknąć większych zniszczeń. Uszkodzone zostały dachy w dwóch budynkach na Błoniu, przy ul. Okrzei i Ikara.