Tego wójta ciągnie do lasu
Część pracowników zwraca się do niego wujek, inni z racji na oszczędności nazywają go „złotówą”
Karierę samorządowca rozpoczął 16 lat temu. To już druga kadencja Ryszarda Skonieczka jako wójta gminy Lubrza, a tak naprawdę trzecia. - Bo jestem jednym z nielicznych wójtów, który potrafi być wybierany trzy razy w ciągu pięciu lat – mówi żartobliwie R. Skonieczek.
Karierę samorządowca rozpoczynał jako radny. Następnie pełnił funkcję przewodniczącego rady gminy. – I myślę, że dążąc do wyższego szczebla, należy przejść wszystkie stopnie drabiny samorządowca, by móc przygotować się do podejmowania trudnych decyzji i dużej odpowiedzialności – podkreśla.
Jak zaznacza nasz rozmówca, najważniejsza jest umiejętność słuchania, ale i dostrzegania problemów mieszkańców mniejszych miejscowości i „stolicy”, w której znajduje się urząd. – To bardzo trudna praca, ale dająca jednocześnie ogromną satysfakcję. Wyzwala pewne pokłady energii, które pozwalają działać – dodaje Skonieczek.
- Plusem jest to, że drzwi do gabinetu wójta nie są zamknięte. Każdy ma szansę z nim porozmawiać – mówi pani Anna, którą spotkaliśmy przed urzędem gminy. – Raczej dobrze oceniam jego pracę – wtrąca pan Jan. – Co prawda od jakiegoś czasu już nie mieszkam w Lubrzy, ale często tu bywam. Dobrze mu się wiodło prywatnie. A teraz sprawdza się też w roli wójta.
W piastowaniu stanowiska wójta, pomaga doświadczenie biznesowe, które R. Skonieczek doskonali od lat w swojej prywatnej firmie. – Firma rodzinna przetrwała mimo wielu systemowych zmian. Najlepszym sposobem, jest metoda małych kroków, skutecznie zmierzających do celu. Dzięki prowadzeniu własnej działalności mam szacunek do pieniądza, dlatego zanim wydam środki publiczne, trzy razy się nad tym zastanowię – podkreśla. Narzeka na brak czasu, bo bycie wójtem i obowiązki prywatne nie pozostawiają zbyt wielu wolnych chwil dla rodziny. – Dlatego prowadzeniem firmy zajęła się żona, która ma wspaniałe wsparcie w osobie syna i synowej – przyznaje wójt.
Z wykształcenia i zawodu Ryszard Skonieczek jest leśnikiem. W „terenie” przepracował 10 lat i śmiało można powiedzieć, że przyroda jest jego największą pasją. Wychowywał się w Buczynie, w rodzinie z tradycjami górniczymi, ale w miejscowości zagubionej w lesie, co być może było powodem wyboru szkoły leśnej w Rogozińcu. – To była kuźnia charakterów. Przyjaźnie ze szkoły funkcjonują do dziś. Do dziś mam również mundur leśnika w szafie – zdradza R. Skonieczek.
Ma 53 lata, żonę, syna i synową… - Olunię, która jest naszą córunią. Zwariowałem też na punkcie wnuków. W życiu każdego człowieka, a na pewno mężczyzny, pojawienie się wnuków jest prawdziwą rewolucją i szaleństwem. Myślę, że jeszcze trochę i żona będzie zazdrosna – żartuje Skonieczek.
Dla wnuczka Antosia wójt zbudował nawet kurnik, w którym wspólnie doglądają swojej małej hodowli. Każdą wolną chwilę spędza na łące lub w lesie, a miłość do przyrody próbuje zaszczepić w swoim dwuletnim wnuku Antosiu.
Pasją jest przyroda, kajakarstwo i motocykle, które jednak z uwagi na brak czasu trafiły do lamusa. – Kocham kontakt z ludźmi i rozmowy z nimi. To dla mnie lekarstwo i odskocznia od pracy. Jestem gadułą ale potrafię też słuchać.
Największy sukces wójta? – Raczej nie mój a nasz, bo na sukces pracuje wiele osób: pracownicy, radni i mieszkańcy – prostuje. – Myślę, że za sukces można uznać wyjście z zadłużenia i spłacenie należności, choć aby do tego doszło, musiałem podejmować niepopularne decyzje. Zreorganizować oświatę, instytucje kultury. Teraz cieszę się, że poziom życia w całej gminie jest wyrównywany i możemy prowadzić racjonalną i poukładaną gospodarkę. Jako gmina śmiało spoglądamy w przyszłość i nie mamy kompleksów – dodaje.
Pytany o porażkę, wraca do powtórki drugiej tury wyborów, która była wynikiem postępowania sądowego na skutek protestu wyborczego, gdzie sąd stwierdził nieważność wyboru Ryszarda Skonieczka na wójta.
– To porażka, bo mieszkańców narażono na niepotrzebny stres. Teraz muszę odbudowywać zaufanie. Każde wybory, a zwłaszcza w takich okolicznościach, powodują, że społeczeństwo dzieli się na dwie grupy, a ciągle pracowałem nad spojeniem mieszkańców i chciałem likwidować podziały. Na pewno ponowna wygrana mobilizuje do pracy z większą siłą – zaznacza.
Wyzwaniem na kolejne miesiące jest przedsięwzięcie, które od dawna prosi się o realizację. Budowa kompleksu kulturalno-biurowego przy szkole.