Teatr spektakl przygotowuje, a w sali i hali imprezę za imprezą organizują [KRONIKA TORUŃSKA]
Informacją tygodnia w Toruniu jest oczywiście ta o nowym spektaklu w Teatrze Horzycy. Tym inspirowanym fenomenem Radia Maryja, który premierę będzie miał w końcu marca. Na razie teatr nie ujawnia, kto zagra ojca Tadeusza Rydzyka. Wiadomo tylko, że będzie to aktor spoza Torunia.
Można więc pospekulować - kto jest godzien tej roli? Może Piotr Adamczyk? Grał przecież samego Jana Pawła II. A Artur Żmijewski? W Sandomierzu jest ojcem Mateuszem, to w Toruniu mógłby być ojcem Tadeuszem. W spektaklu o tytule „Wróg się rodzi” podejmującym tematykę Radia Maryja pewnie nawet za darmo zagrałby za to Krzysztof Pieczyński. Obsadzenie w takiej roli wojującego ateisty, założyciela stowarzyszenia Polska Laicka mogłoby być jednak odebrane jako prowokacja. Wystarczy, że już tą aktorską zagadką atmosfera wokół spektaklu jest podgrzewana.
Dzieje się też w pobliżu teatru. W sali na Jordankach bal za balem mają. Nic innego przez ostatnie tygodnie tam nie grali. Jak nie studniówka za studniówką, to bal charytatywny marszałka, a tydzień po nim Bal Sportowca. Jak to miasto funkcjonowało bez tej sali??? W przypadku nie tak daleko od niej położonej Areny Toruń pytanie jest jeszcze szersze - nie tylko jak Toruń, ale jak polska lekkoatletyka funkcjonowała bez tej hali??? Bo jak nie światowy mityng, to te czy inne mistrzostwa Polski. A w ten weekend te najważniejsze - seniorskie.
Co do inwestycji, to rozpoczęły się poszukiwania firmy, która przygotuje budowę między brzegami Wisły w Toruniu mostu tymczasowego. Oczywiście na czas remontu tego starego. Dyrektor Wiewiórski z Miejskiego Zarządu Dróg zdradził też jednak mediom, że zostanie jeszcze sprawdzone, czy ten most tymczasowy w ogóle trzeba stawiać. Choć już go sobie Toruń w ministerstwie właściwym zaklepał. Może bowiem jednak stary most w aż tak złym stanie, by na czas remontu ruch z niego zupełnie wyrzucić, nie jest. Oj, niech dyrektor i jego przełożony, czyli prezydent Zaleski, nawet o takim numerze nie myślą. Bo poseł Lenz, uważający się za ojca koncepcji z mostem tymczasowym, którą prezydent w czasie kampanii wyborczej miał mu podebrać, całkiem się załamie.
Prezydent Zaleski na pewno wszystkie za i przeciw dokładnie rozważy. Oczywiście nie dlatego, że tak się posłem Lenzem przejmuje. Ten akurat ponoć mu podczas wspomnianej kampanii mocno podpadł. Ale prezydent już jeden most tymczasowy - w 2010 roku - zapowiadał. I ostatecznie go nie postawił. W razie powtórki z historii może się więc pojawić niebezpieczeństwo, że na zawsze spali za sobą mosty. Na szczęście tylko te tymczasowe.