Można by napisać, że zakopali topór wojenny, podpisali porozumienie, albo jeszcze inaczej: że na czas wojny z koronawirusem między nimi zapanował pokój. Ale byłby to wstęp stereotypowy, może nawet pójście na łatwiznę, bo związki między tymi związkami są bardziej delikatne. Na pewno nie jednowymiarowe. A to, co dziś najważniejsze, to fakt, że ZHP i ZHR razem stanęli do walki z epidemią, a właściwie do pomagania tym, którzy w niej ucierpieli najbardziej.
Berenika Błaszak zna te wszystkie stereotypy, właściwie z nimi nie dyskutuje, bo i po co? Ona jest od działania, zwłaszcza teraz. A teraz to czas na inicjatywy wspólne, bo im więcej osób zajmie się dobrą robotą, tym mniej będzie wokół zła, które związane jest z pandemią. - Dlatego, kiedy usłyszałam, że ZHR to nasza konkurencja, zirytowało mnie to. Oczywiście dzielą nas różne historie, przekonania, zapisy w statutach, ale nie konkurujemy ze sobą, a już na pewno nie w jakiś podstępny sposób – zapewnia Komendantka Hufca Kraków-Śródmieście.
Konkurować? Jaki topór wojenny? Błażej Mioduszewski, koordynator Służby Seniorom z ramienia ZHR nie rozumie, dlaczego te dwie organizacje przedstawia się jako antagonistów. - Współpracujemy jako służba medyczna w Lednicy podczas Spotkań Młodych, współpracowaliśmy podczas Światowych Dni Młodzieży. Jeśli możemy i jest potrzeba, zwieramy szeregi - mówi.
Bo przecież można się między sobą dogadać, wyznaczyć przestrzeń, na której się działa, tak by sobie nie wchodzić w drogę. - Od lat zapraszamy się na przekazanie Betlejemskiego Światła Pokoju, a nasi harcerze spotykają się tak prywatnie, jak i na różnych skautowych imprezach - mówi Berenika. - Jaka konkurencja?
Razem jest lepiej
I może właśnie z tego lekkiego wkurzenia, czy może zdziwienia, powstał wielki plan wspólnego działania. Działanie ma swoich koordynatorów, setkę wolontariuszy, wsparcie od wojewody i zwykłych mieszkańców. - Działając razem, więcej na tym zyskujemy; na skuteczności, która pozwoli szybciej i sprawniej dotrzeć tam, gdzie jest największe zapotrzebowanie - tłumaczą.
Wspólne spotkanie (z zachowaniem wymaganych dwóch metrów odstępu) zakończyło się wspólnymi celami i tak poszło. - Rozwozimy obiady, ale także wspieramy krakowian indywidualnie, dostosowując się do potrzeb na dany dzień - zrobienie zakupów, wyjście do apteki, na pocztę, rachunki. Niektórzy szyją maseczki, inni załatwiają urzędowe sprawy - wyliczają Berenika i Błażej. Pomagają głównie starszym, z niepełnosprawnością, chorym. Jest infolinia, na którą mogą dzwonić zainteresowani, rodziny, sąsiedzi, są wolontariusze, którzy analizują zgłoszenia, wyznaczają zadania. Współpracują z MOPS.
Sytuacje kryzysowe zawsze są testem; na działanie organizacji, na jej kondycję, ale także na to, jak w trudnych sytuacjach działać wspólnie, niezależnie od poglądów i przekonań. Berenika: - Harcerz budzi zaufanie. Dlatego starsi nie boją się otworzyć druhowi czy druhnie w mundurach. Zagadnąć z bezpiecznej odległości, czy wypić herbatę.
Wartości te same
Tak, bo dlaczego nie herbata? Pola Dębowska, studentka psychologii i druhna ZHP ma swoją seniorkę, z którą codziennie o 17 ma tea time. - Dzwonimy do siebie, ona parzy i prosi, bym do niej dołączyła, siadamy na balkonie, każda w swoim domu i ona opowiada mi o córce, która jest lekarzem w Anglii, o rodzinie, o psie. Pyta, co u mnie. Wiem, że potrzebuje tego bardziej niż siatki z zakupami. Strach przed samotnością jest silny, zwłaszcza u osób, którym z dnia na dzień odcięto znany im świat - mówi Pola.
W tym świecie można pokazać, że oprócz tego, co dziś trudne i niezrozumiałe, dzieje się wiele wspaniałych rzeczy. - To dla nas wielki zaszczyt, że możemy pomagać, a ludzie obdarzają nas takim zaufaniem - nie kryje Błażej. - A dla nas? Dla nas to naturalne. Ani razu nie miałem sytuacji, by harcerz odmówił pojechania na służbę. Nikt nie kręcił nosem, nie tłumaczył, że za daleko. Dlatego jeżdżą razem, choć różne mają mundury. - Różnimy się szczegółami, ale wartości nadrzędne i cele są te same - mówi Pola. - Dla nas pomaganie jest naturalne. Jak oddychanie.