Te kobiety same się nie obronią
Raport holenderskiej fundacji „Fairwork” ujawnił, że wiele Polek pracujących w Holandii pada ofiarą mobbingu i molestowania seksualnego. Jak ustaliliśmy, dzieje się to nie tylko w Holandii, o czym pisze dziś red. Tomasz Kapica.
Mamy świadomość, że temat jest kontrowersyjny, ale wart podjęcia, zadaniem mediów jest bowiem ujawniać prawdę. Zwłaszcza wtedy, kiedy bywa ona przemilczana. W tym przypadku milczą często wszyscy zainteresowani: sprawcy molestowania, agencje pośrednictwa pracy, poszkodowane kobiety.
Do tej pory pisało się raczej o „seksie na saksach”, czyli zjawisku łączenia się w pary polskich migrantów zarobkowych. Wielomiesięczna rozłąka z małżonkiem sprzyjały rozpadowi małżeństw i tworzeniu nowych związków z partnerami z saksów. Narastał problem eurosieroctwa. To niepokojące zjawiska społeczne, ale nie mylmy ich z tematem z dzisiejszego tekstu.
Dziś piszemy o zwykłych przestępstwach, w których ofiarami są kobiety z bardzo ograniczoną możliwością obrony. Bo większość Polek pracujących na Zachodzie nie zna miejscowego języka i prawa. Nie wiedzą, do kogo się zwrócić o pomoc, a nawet gdyby wiedziały, często boją się utraty pracy i wytykania palcami. Mobberzy wykorzystują ich słabość, dlatego trudno z nimi walczyć.
Ale warto. Polskie organizacje feministyczne, zamiast tracić czas na apele o adopcję pszczół, powinny zainteresować się losem poszkodowanych Polek. Z kolei agencje pracy pośredniczące w ich zatrudnianiu mogłyby prowadzić akcje informacyjne i służyć pomocą prawną. Przede wszystkim jednak powinniśmy dążyć do tego, by nasze panie nie musiały tułać się po Europie, by móc godnie utrzymać rodziny. W tej materii kibicuję planowi premiera Morawieckiego. To wprawdzie projekt ciągle dość ogólnikowy, ale przynajmniej diagnoza i zapowiedź kuracji są słuszne.